» Wto sty 21, 2014 13:39
Re: jak oswoic dorosłego kota, persa po przejściach?
Ja ze swojego doświadczenia mogę powiedzieć ,że tylko cierpliwość i nie działanie na siłę daje jakieś rezultaty w oswajaniu dzikiego dorosłego kocurka.
Miesiąc temu po śmierci innego wspaniałego kocurka Kajtka, który także jak do mnie trafił był dorosły i długo oswajał się z innym kocurkiem, rezydentem i właśnie zaczęło być widać rezultaty przyjełam do siebie Alberta, którego wypatrzyłam już dużo wcześniej, kotka trójłapka, w większości dobrze ustosunkowanego do innych kotów, ale nieoswojonego z ludźmi.
Albert od razu zaprzyjaźnił się z Pusiem, w kolejnym dniu z Diabełkiem 6 letnim ,charakternym rezydentem, a ze mną oswaja się do dzisiaj.
Wiem jakie to trudne, to słodki kotek, tak chciałabym go pogłaskać, przytulić, ucałować jego łapki i pyszczek, pogłaskać po brzusiu, z trudem się powstrzymuję, ale jednak, widząc ,że nie czuje się z tym najlepiej powstrzymuję się dając mu jak najwięcej swobody.
Jego poprzednia opiekunka z kociarni uprzedziła mnie, że mimo protestów, prychania itp Albercik daje się pogłaskać tzn. nie ugryzie, ani nie zaatakuje i to prawda, ale w kontakcie ze mną widzę, że lepszy skutek daje powstrzymanie się od głaskania, zdarza mi się spróbować oczywiście, ale staram się jak najłagodniej i tylko krótką chwilę. Skutek tego jest taki, że Albercik już nie ucieka i nie reaguje panicznie kiedy przechodzę obok niego, a tylko wtedy kiedy wyciągam rękę lub przechodzę obok niego z myślą, że chyba się nie powstrzymam z pogłaskaniem go, on jakby wyczuwa moje zamiary i jest wtedy ostrożniejszy i potrafi nawet zwiać.
Za pierwszym razem kiedy próbowałam go pogłaskać gdy w większości przebywał w budce na drapaku lub w łazience, bardzo się wzdrygał, prychał, wręcz pluł, zrobił kupę chyba ze strachu. Biorąc pod uwagę, że aż tak bardzo się mnie boi pierwsze dni chodziłam prawie na paluszkach, żadnych gwałtownych ruchów, potem postanowiłam, że będę się zachowywać w miarę normalnie, nie tyle co ignorując ile po prostu nie mając żadnych zamiarów wobec Albercika. Dało to skutek taki, że najpierw w nocy, a potem w dzień w miarę swobodnie zaczął się poruszać po całym domu, ba nawet niedawno położył się obok mnie i co prawda kiedy wyciągnęłam rękę i go lekko pogłaskałam mimo, że niezadowolony pozostał na miejscu, kiedy już dłużej chciałam go pogłaskać zeskoczył z łóżka.
Duży efekt daje zabawa, szukałam odpowiedniej zabawki dla Albercika, najlepszy skutek daje wędka i laserek. Zabawa nas zbliża do siebie, Albercik coraz bardziej się zbliża, jest wtedy zrelaksowany, zadowolony.
Czasem źle odczytuję sygnały, bowiem powiedzmy Albercik leży brzuchem do góry na fotelu, zupełnie zrelaksowany, wyciąga łapki, ja chcę wykorzystać moment i przechodząc obok niego chcę go pogłaskać, Albercik zmienia wtedy zupełnie postawę ciała, gotuje się do ucieczki, to jest kwestia sekund kiedy zwieje, ale na tyle już siebie wyczuwamy, że umiem odejść na tyle szybko, aby nie zeskoczył i dalej oddawał się miłej drzemce w swoim ulubionym miejscu.
Albercik został potrącony przez samochód, długo leżał w rowie, potem amputowano mu tylną łapkę. Nie wiadomo jak jego życie wyglądało wcześniej, ale to kotek, który wiele przeszedł, dlatego też zasługuje na wiele.
Ja tłumaczę sobie jego zachowanie tak, że muszę dla niego niesamowicie śmierdzieć, po prostu nie jest w stanie znieść mojego zapachu, jest tak okropny, że po prostu nie może. Nie ubliżam przy tym sobie, koty tworzą mapy zapachowe w swoim świecie i nimi się posługują, czytałam kiedyś o tym. Tłumaczę sobie ,że na jego mapie jestem bardzo nieznośnym zapachem, którego trzeba unikać, ale wierzę ,że z czasem na tyle się z nim oswoi, że może nawet zapomni kiedyś jaki to nieprzyjemny zapach, przyzwyczai się do niego,nie mogę być jednak intruzem i ani go zmuszać do tego ani namawiać aby szybciej się przyzwyczaił, bo to odniesie odwrotny skutek.
Co najgorsze, ale zarazem najważniejsze nie ma sposobu, może poza zabawą i tolerowaniem tego, że kotek nie chce być głaskany czy przytulany, aby to w jakikolwiek sposób przyspieszyć. Feilway, różne obróżki feromonowe może i dają jakieś słabe efekty, ale nie zdziałają cudów. Najistotniejsza jest cierpliwość.
Ja zaakceptowałam fakt, że Albercik może nigdy nie da się przytulić czy wziąć na ręce, cieszę się tym co mam dzisiaj, że w miarę swobodnie porusza się po domu, bawi się z kotami, śpi na fotelu zupełnie zrelaksowany, a co jakiś czas Albercik sprawia mi niespodzianki, np kiedy położył się obok mnie, ale ja tego zupełnie nie oczekuję, nie spodziewam się tego, nie liczę na to, ale gdy już się zdarzy taka niespodzianka oczywiście ogromnie się cieszę.
Relacja z Albercikiem pozwoliła mi też z drugiej strony zobaczyć jakie to niezwykłe mieć kontakt z oswojonymi kotami, to, że nie wzdrygają się z przerażeniem gdy ich dotykam, że właściwie mogę zrobić z nimi wszystko, wziąć na ręce, pogłaskać, zajrzeć pod łapkę, dotknąć brzusia, pyszczka. To niesamowite.