Napisze Ci teraz o Twoich kotkach.
Kocurek powyżej i kotka niżej to przyrodnie rodzeństwo Twoich podopiecznych.W tym miocie był jeszcze szary kocurek ale nie mam teraz jego zdjęcia.To miot od kotki Niełapalnej.Na poprzedniej stronie napisałam ze to ostatni miot.Ostatnim miotem były Twoje kotki bo wtedy kotka okociła sie dwa razy.Pierwszy miot ten z czerwca to te kotki.Drugi ten z wrzesnia to Twoje kotki.
To jest Kicia Niełapalna.Mama Twoich kociaków.Wysterylizowana w ub.roku.
Kiedy we wrzesniu zobaczyłam ze kicia ma znowu brzuch próbowałam ja złapać na sterylke.Nie udało się.10 wrzesnia przychodze z jedzeniem a kicia bez brzuszka.Polatałam w terenie i znalazłam....na sianku pod daszkiem starej toalety rybackiej 4 malutkie kluseczki.Czysciutkie, wychuchane, leżały niczym w żłobie na sianku.Łza mi sie w oku zakręciła a jednoczesnie obawiałam sie bardzo bo w tym terenie jest pies, lata luzem, lubi wynajdywać kociaki i zabierać je sobie do zabawy.Nietrudno sie domyslic jak te kociaki potem koncza.
Nie wiedziałam jeszcze co robic.Czy zabierać z kotka do wykarmienia czy zostawic.Tego ostatniego obawiałam sie najbardziej bo to taki teren gdzie te kociaki mógł znależć każdy.
Z drugiej strony nie chciałam stresować kotki bo wiedziałam ze poród pewnie odbył sie niedawno.Poprzedniego dnia kicia miała jeszcze brzuszek.Uznałam ze moze byc im chłodno a ponieważ nic innego nie miałam zostawiłam im swoja kurtke .Pisałam o tym na watku.To były takie juz deszczowe wilgotne dni.
Nastepnego dnia pojechałam tam z klatka pułapką i torbą na kociaczki.Niestety nie udało mi sie złapać kici.Tego obawiałam sie najbardziej bo juz wczesniej próbowałam ja złapać na sterylke.
Musiałam to zostawić tak jak jest.W kolejnym dniu juz nie było kociaczkow.Kotka je przeniosła.Nie wiedziałam czy cos sie nie stało bo biegała dosyc zdenerwowana.
Nie widziałam ich potem wcale.Bardzo długo.Przybiegała tylko kotka.Stał tam taki stary tapczan.Był otwarty wiec zauważyłam ze mozna tam zrobic jakiś schron.Gruba folia zabezpieczyłam go, na wierzchu zakamuflowałam gałęzimi z tui które ktoś wywalił w poblizu.Wewnatrz tapczan wysciełam grubymi polarkami.
Za pare dni zobaczyłam maluszki.Tylko dwa niestety.Kicia przyprowadzila je do schronu.Był czarny i krówka.Byłam wtedy przekonana że przeżyły tylko dwa aż pewnego dnia zobaczyłam malutką Susi i drugiego czarnuszka.
Początkowo był tylko Murzynek i krówek.Murzynek był najwiekszy.
Kotki zamieszkały w schronie i miałam je wszystkie na widoku.Dwa niestety były bardzo mocno przeziebione.Krówek i ten mniejszy Murzynek.
Zabrałam Murzynka bo nie dawał rady.W domu powoli doszedł do siebie i w trakcie sie okazało ze i z krówkiem bardzo żle.
Zabrałam go również.Został Murzynek i Sisi no i ich mama.Aż pewnego dnia kicia zostawiła kociaki.I wtedy stało sie najgorsze.Ktoś spalił im schronienie.Wczesniej pod te gałęzie ukryłam im tam jeszcze styropianowa budke.Miały naprawde fajnie i cieplutko.No ale...do czasu.
Przychodze a po pogorzelisku biega Sisi i płacze.Murzynek nie płakał ale był bardzo zdezorientowany.Nie wiedziałam czy kotki sobie poradza.W dosyc bliskiej odległosci było inne schronienie i podwójna styropianowa budka.Pytanie tylko czy takie maluchy to znajda.Przypomne to była jeszcze zima.Kotki miały niecałe 4 miesiace.
Przychodze kotkow nie ma.Szukam wołam i nagle patrze Sisi wybiega właśnie z tego miejsca o które mi chodziło.Znalazły.Sa tam do tej pory.
To mądre kociaki.Poradziły sobie same bez matki.We wrzesniu skończa 2 latka.Bardziej niepokoi mnie Murzynek bo często przebiega ulice do mnie.Sisi zwykle czeka aż do niej przyjdę.
Ich rodzieństwo czyli dwa kocurki to kotki które musze wykastrować.Pisałam ze mam 3 kocurki w tym właśnie te 2 kotki plus Kraweżnik.
W wolnej chwili wstawie zdjecia braci.