Oczywiście że za wiele.
Wcale nie miałam zamiaru ciągnąć tego w nieskończoność.Zrobiłam to, bo nie mogłam patrzeć na to miejsce.Zal mi było i Człowieka i kota , że żyją w takich warunkach.Zrobiłam co zaplanowałam i czekałam tylko na moment, aż odezwie się Opieka Społeczna.
Wizyta była już w poprzednim miesiącu i opiekunka podpisywała jakieś papiery.
Była nawet mowa o tym ,że może ja będę to robić za niedużą opłatę.Przysłowiowy grosz dla stada.Ale sytuacja zmieniła się sporo po obciążeniu komorniczym.Co miesięcznych środków jest za mało, aby pokryć co trzeba a potem aby to co zostaje, starczyło na miesiąc.Sama nie jestem w stanie powiązać końca z końcem, wiec nie stać mnie, aby co miesiąc pożyczać.Doszedł jeszcze stres, pospiech i niestety dodatkowe noszenie dodatkowych zakupów.I kombinowanie skąd przynieść wodę.Inaczej to wyglądało kiedy Mąż był w domu, ale to moment.Potem byłam zdana tylko na siebie.
Ostatnio nawet doszło do paranoi.Nie wykupiłam sobie leku ,bo musiałam kupić coś do jedzenia dla opiekunki .
Złapałam się też na tym, że kiedyś robiac zakupy skupiałam się głównie na kotach, potem na sobie.Teraz myślę co kupić opiekunce i czy starczy mi na resztę.No tak nie może być po prostu.Potem zaglądam do własnej lodówki i okazuje się że właściwie, to nie mam nic na kolację.Bo o sobie zapomniałam w tym wszystkim.
Przy moim chorym kregosłupie, targanie zakupów dla stada to już czasami nie lada wysiłek.A tutaj trzeba przecież przytargać jeszcze zakupy dla kogoś i potem to zawieżć.
Nie te zdrowie, nie te lata i nie te obowiązki które i tak mam.A których zaniedbać bym nie chciała
chociaż......przedwczoraj odkryłam właśnie że w pokoju u opiekunki jest teraz tak czysto....jak było u mnie wcześniej.Zaniedbałam dom.
Tak wiec dzisiaj kiedy przemokłam do suchej nitki i stałam kilka minut pod dzwiami, żeby się doczekać otwarcia, choć marzyłam tylko o tym żeby się przebrać w coś suchego, dojrzała we mnie ta myśl.....Ze nie mogę.JUŻ PO PROSTU NIE MOGĘ.
Robiłam to przez półtora miesiąca ale już wystarczy.Sama jedna.Nikogo do współpracy, na zmianę.
Uciekła mi z dnia ponad godzina.Ale to była bardzo ważna godzina.Kiedy przed karmieniem jednym a drugim mogłam odpocząć.I tego odpoczynku mi zaczęło bardzo brakować.
Mam zaległe własne sprawy, muszę zająć się zdrowiem.Nie mogę sobie pozwolić na to abym sama zdrowie straciła do końca.
Teraz to jeszcze ciepło.Ale zimą....przecież nie będę chodzić w śniegu taki kawał, oby tego śniegu nie było....dżwigać , sprzątać a potem wracać biegiem żeby zdążyć do stada.;
Chyba wystarczy tego wolontariatu....jaki mam......
Nikt nigdy nie czeka.Zwykle muszę stać i prosić długo o otwarcie dzwi.A ja ...zawsze sie śpieszę.....Zwykle opiekunka śpi.Potem sprzątając nie ruszane kuwety i zbierając inne śmieci muszę słuchać o marnym zdrowiu....
Ja o moim marnym zdrowiu nie mam komu ponarzekać.Nie mam po co narzekać bo ja i tak muszę zrobić swoje.Dlatego ta sytuacja też w pewien sposób mi nie pasuje.Męczy mnie kiedy sama ciągnę na oparach i fizycznie i finansowo.
Zanim jednak zdołałam powiedzieć ze chyba już pora aby rozglądać się za kimś innym do tej roboty....usłyszałam dobra nowinę.Opiekunka społeczna była wczoraj.Ma przyjść w niedziele.I dobrze....chociaż może szkoda trochę że tak pożno, bo kupa najgorszej roboty ją ominęła....
Oczywiście sprawę z kotka doprowadzę do końca w najbliższym terminie.Sporadycznie raz w tygodniu mogę kotce podrzucić coś do jedzenia i sprawdzić jak sprawy sie maja.Ale nie na takich warunkach jak teraz.
Zrobiłam co mogłam i ile byłam w stanie.