Witajcie,
chciałabym zwrócić się do Was o prośbę/poradę związaną z moim milusińskim Feniksem. Wiem, że jest tu wiele doświadczonych osób, które być może też spotkały się z podobnym wyzwaniem, co ja. O Feniksie napisałam już parę słów w powitalnym wątku:
http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=46&t=159535 W kilku słowach: nasz koteczek pochodzi z adopcji, miał trudne wczesne dzieciństwo (odłączony od matki), jest 8-miesięczny, wykastrowany, pełen energii, ale i milusiński, zdrowy i zaszczepiony. Mieszkamy w małym lokalu z aneksem kuchennym, przedpokojem i łazienką.
Mój TŻ ponad miesiąc temu wyjechał na dwa tygodnie do swoich Włoch, i zostałam sama z kocurkiem. Pracuję i nie ma mnie w domu około 9 godzin dziennie. Zwykle TŻ spędza czas z kotkiem podczas dnia, gdyż jest wtedy w domu. I wtedy Feniks zaczął mnie "uraczać" niecodzienną niespodzianką po pracy: a mianowicie roztartymi po parkiecie i rozniesionymi po całym domu własnymi kupkami,
którymi sądząc po skompaktowanym kształcie wcześniej się bawił zawzięcie.
Nie sądzę, żeby mu to sprawiało przyjemność, gdyż jest czystym kotkiem, nauczonym korzystania z kuwety, w której zawsze skrzętnie zakopywał swoje odchody. Pomyśleliśmy, że to efekt pozostawienia go samemu sobie i samotności. Rozrzucanie kupek byłoby znakiem protestu i chęcią zwrócenia na siebiej uwagi, tak jak to robi małe dziecko. Starałam się z nim spędzać więcej czasu, niż zwykle, po powrocie z pracy, i miałam nadzieję, że problem przejdzie, jak TŻ wróci.
Po powrocie jednak nic się nie zmieniło: co więcej, rozpoczęła się prawdziwa "wojna o kupy". Podczas, gdy ja sobie słodko lub mniej pracowałam, kot roznosił pod nieuwagę TŻ-ta kupy i bawił się nimi, ten z kolei mścił się okrutnie zamykając go w łazience i karcąc wykrzykując swoim akcentem obcokrajowca "nie wolno" i zmuszając koteczka do zobaczenia, co on to nie narobił.
Postanowiłam działać, kupując nową, głębszą kuwetę o zakrzywionych do środka krawędziach i inny rodzaj piasku. Nie pomogło.
Przestawiliśmy kuwetę z łazienki do pokoju, aby mieć większy "wgląd" w to, co robi Feniks. Nie pomogło.
Okazywaliśmy nadzwyczaj dużo czułości, żeby nie czuł się w żaden sposób odtrącony, czy niezauważony.
Udawaliśmy, że nie widzimy i że nie robi to na nas wrażenia, żeby kot nie był zachęcony naszym zdenerowaniem i osiągnięciem zamierzonego efektu. Nic.
Karciliśmy zamykając w łazience lub ignorując przez jakiś czas. Jak dotąd, nic się nie zmieniło.
Mam doświadczenie z kotami, nie jest to mój pierwszy kontakt z nimi, ale z powyżej opisanym problemem jeszcze się nie spotkałam.
Nie sądzę, żeby zamknięta kuweta pomogła, bo Futrzuś jest sprytny i bardzo zdesperowany, jeśli chodzi o osiągnięcie swojego celu: zabawę kupami do tego stopnia, aż będą "opanierowane" wszystkim, co napotkają po drodze i zamienią się w małe piłeczki do zabawy...
Potem tak, jakby się "wstydzi" i próbuje "zakopywać" kupeczki jeżdżąc po parkiecie łapkami.
Nie mam już pojęcia, co więcej moglibyśmy zrobić, a problem staje się coraz bardziej uciążliwy. Pomijając względy estetyczne i zapachowe, a samo w sobie to już potrafi dać w kość, to jest to dodatkowo bardzo niehigieniczna zabawa, a codzienni bezpośredni kontakt z kupami i dla kota i dla nas nie sądzę, aby dobrze wpływał na zdrowie. Czyszczenie mopem podłogi pięć razy dziennie nie zawsze jest możliwe.
Dlatego zwracam się z prośbą szczególnie do osób, które miały podobny problem o jakąś poradę. Każda pomoc jest mile widziana
Chodzi też nie tylko o naszą wygodę, ale również o zrozumienie, o co chodzi kotkowi i jak mu pomóc, bo ewidentnie czegoś mu brakuje, skoro tak reaguje.
Dziękuję Wam z góry i czekam na Wasze posty i propozycje z niecierpliwością
podpisano zniecierpliwieni: ja, TŻ i Feniks