Trzeba też codziennie wyparzać wszystkie kuwety i codziennie zmieniać żwirek na świeży w trakcie trwania całek kuracji. Trzeba obsesyjnie myć ręce i prasować ubrania. Gatki też.
Aha: początkowo usiłowałam z uporem maniaka leczyć koty Aniprazolem, było trochę lepiej, potem po dwóch tygodniach powtórka kuracji, a po 10 dniach w kupie wychodziły...pojedyncze cysty. Wetka kazała mi kąpać koty, na wypadek, gdyby w trakcie toalety rozprowadziły cysty po futrze...
Jestem człowiekiem łagodnym z natury, ale lamblii nie cierpię.
Moje skurczybyki załatwił Metronidazol, którego wcześniej się bałam, jak diabeł święconej wody, bo toksyczny dla wątroby kociaczków.
Po leczeniu kociak może jeszcze robić rzadsze kupki przez jakiś czas, bo muszą się zregenerować kosmki jelitowe. Możesz mu dawać koci probiotyk, albo 1xdz po 5ml kleiku z siemienia lnianego. Niemcy poją też swoje koty z lambliami sokiem z aloesu (można kupić w aptece). Lamblie nie lubią soku z aloesu. Moje koty niestety też nie lubią, bo dostały uczulenia. Ja też nie lubię, ale początkowo solidarnie piłam, żeby dać dobry przykład.
Trzymam kciuki, żeby Tobie szybko, skutecznie i gładko poszło. Szkoda, że nie ma u Ciebie 20 stopni mrozu, bo byś mogła pościel wymrozić.