Trudno dlatego, że w życiu chyba nic nie jest przypadkowe, a to wiąże się z moimi bardzo tragicznymi i smutnymi wspomnieniami z ostatnich miesięcy.

Dlatego teraz tylko skopiuję trochę informacji o Kostku, uzupełnię resztę jutro rano, gdy nie będzie rozgardiaszu w domu.
Moja opowieść wigilijna - tak jak w powieści Dickensa, będzie mieć 3 części
1.Przeszłość -moja historia
2.Teraźniejszość -Kostek
3.Przyszłość - wielka niewiadoma
1. Przeszłość
Minęły 4 miesiace gdy nagle odeszła moja Mama.
Ja powoli muszę/chcę wrócić z tej innej rzeczywistości smutku, rozpaczy, pytań bez odpowiedzi.
A Mateńka zostawiła nas, nie dając wcześniej znaku, że wybiera się TAM.
odeszła tak nagle, jakby była pewna, ze dalej damy sobie radę sami. Tak się cieszyła,że najmłodszy z wnuków dostał się na studia, że my wróciliśmy szczęśliwie z wyjazdu w poszukiwaniu "korzeni".
Pozostaje nam leczyć się wspomnieniami.
Moja Mama i Tato też -zawsze kochali zwierzęta, więc i ja miałam "przetarte szlaki" obcowania z nimi. Zresztą moje urodziny przypadają w Światowy dzień Zwierząt. W naszym mieszkaniu na IV pietrze zawsze były jakieś "bidy": najczęściej gołębie lub wróble do wykarmienia, kociaki - które kiedyś nie nazywano tymczasami, a którymi wspaniale opiekował się nas pies Petti, nawet ok 3 tygodniowy zajączek( Edziu - a to bylo w czasach Gierka) odebrany dzieciom, które wzięły go z pola, bo był sam i chciały wypuścić na okolicznych górkach ( we Wrocławiu),wreszcie dokarmiane podwórzaki, które wchodziły na piętro , uznając nas za "stołówkę", nawet królik hodowlany i baran, a na działce dokarmiali jeże i koty. U nas stan kotow tez był zmienny, aż doszedł do liczby 6. Potem doszły jeszcze kotki jedna wyrzucona i jedna od "alergika".
Bardzo mi brakuje,że Mam nie dzwoni, bo zawsze na koniec rozmowy jeszcze dopytywała - a co tam koty? I nie wystarczała Jej jedna ogólna odpowiedź - o każdego z naszych wypytywała oddzielnie. Ostatnio bardzo martwiła się o czarnego wychodzącego kota z Jej podwórka, bo zmarł jego starszy pan. Przez ostatni rok dziergała dla kotów włóczkowe szaliczki na posłanka, mimo że ręce już miała niesprawne.Już uszyłam z nich 12 posłanek, a w wakacje wzięłam się do odświeżenia następnych - uzbierało się tego 2 duże worki i płaczę patrząc na nie, ale wiem, że muszę dokończyć Jej dzieło.
Moja Mama zawsze mówiła, że jak śnią Jej się koty, to jakaś choroba się zdarzy, bo one Ją ostrzegają. I zawsze z tego trochę się śmialiśmy. Ale gdy w piątek rano szliśmy do szpitala pożegnać Mamę przed pogrzebem, musieliśmy przejść koło szlabanu i tuż obok,na kilkanaście centymetrów siedział jak posążek biało-czarny kot,nie reagując,że przechodzimy tak blisko, tylko bardzo wpatrywał sie w nas. Jeszcze go widzieliśmy wchodząc do szpitala. Ale potem nigdzie go nie było, jakby zniknął.
Jak się zająć czyms innym to sie wydaje, że to sie nie zdarzyło.
Najgorzej bedzie, bo zblizaja sie dla nas ważne wydarzenia - syn ma przysięgę w wojsku, ja skończę półwiecze, 21 rocznica śmierci Taty, święto zmarłych itd.... i tak bardzo pusto, tak bardzo niedokończone. jak bardzo brakuje tego, co bylo od zawsze, przybicie piątki, machanie nam z okna, dzwonienie zaraz czy juz szczęśliwie dojechalismy - ta wieczna troska .
2.Teraźniejszość -Kostek
W wigilię dobrzy ludzie podrzucili na nasze zamknięte podwórko "wigilijnego gościa", bo komu potrzebny stary kot, tak chudy,że kości mu sterczą.
"Kostek" krzyczał pod śmietnikiem. Ale nie cały czas. Krzyczał, gdy ja pojawiłam przy śmietniku, wcześniej nie było go widać . A ja w wigilijny wieczór wyszłam do śmietnika, aby wyrzucić jedną butelkę po wodzie mineralnej, która spokojnie mogła poczekać w szafce.
Dostał miejscówkę w naszej komórce, gdzie ma wyjście dla kotów,choć nasze kotki są niezadowolone, bo na razie straciły spacerniak.
W sobotę 28 grudnia ( bo w piątek były straszne kolejki u weta po świętach i ledwo wślizgnęliśmy się na sam koniec do weta z naszą Tigi na kontrolę po operacji) Kostek trafił na przegląd do weta i ten pierwszy przegląd kosztował 200 zł

Przegląd obejmował testy, pobranie krwi do badań, usunięcie 2 ząbków pod narkozą ( teraz zostało mu 6), obcięcie tylko pazurków, bo kot był wykastrowany, bez pasożytów, saszetki na wzmocnienie i długie badanie + antybiotyk.
Chłop na szczęście wyniki ma bardzo dobre jak na staruszka, 2 parametry trochę przekroczone, m.inn. wątrobowe, ale trzustka, nery

Przytył od soboty 150g, ma zapadnięte gałki oczne z powodu głodu


Następnych potrzeb leczenia nie ma na szczęście , tylko dokarmianie, co zaraz idę zrobić.No i będziemy domku szukać, bo póki co w komórce nie najgorzej, za słomianą tarczą strzelniczą, ale jeszcze mrozów nie ma

3. Kostek będzie szukał domu na stare lata, a miziak z niego wielki i lgnie do człowieka, wzorowy u weta. Pięknie mruczy, choć po narkozie bardziej milczący był, ale przychodzi na wołanie. Nie lubi być zamykany, co prawdopodobnie może wiązać się z jego nieznaną przeszłością

Zmarł nagle, niespodziewanie 29.01 między godz.14 a 18 - żegnaj chłopaku[*]
Oto Kostek

Witam w mojej miejscówce.

Widać, że chudzina jestem na razie, ale futerko mam ładne - pingwinkowe.

Tymi łapkami ugniatam najpiękniej.

Do pieszczot w sam raz się nadaję

Jestem samodzielny. Wody jednak chyba nie naleję - jesteś mi potrzebny człowieku, bym mógł Ci podziękować

Przesyłam buziaczki - pamiętajcie o starych kotach, tęsknimy za Waszą miłością.
Miesiąc minął odkąd poznaliśmy Kostka.

Taki ciekawski kot jestem

Mogę być ozdobą kapelusza..

albo "papugą" na twym ramieniu.
Kochany jest, prawda?