Biedne kotki nie wiedzą, co się stało - jakiś Zuy Człowiek im zabrał hamaki i poduchy z drapaka
Łażą i nie
rozumią, zaglądają w dziury po hamakach
Łapki im
wpadywują w dziury
Zabieram się za odkłaczanie słupków
W weekend zrobiłam generalne pranie poidełek.
Z odkamienianiem, doprowadzaniem do ładu silniczków itd.
Jakoś do tej pory to robiłam na zmianę.
W związku z tym mogę zrobić małe podsumowanie użytkowanych modeli
Jeśli chodzi o obsługowość, to bezapelacyjnie bezkonkurencyjne jest to:
<-klik
W zasadzie tylko do niego dolewałam wody ostatnio (naprawdę od dłuższego czasu
).
Byłam przekonana, że po rozbrojeniu zastanę głównie muł.
Ale woda w zbiorniku była czyściuka, silniczek też nie wymagał specjalnego czyszczenia.
Wszystko zostaje na filtrze, który zresztą łatwo się płucze.
Nie pływa też w wodzie dostępnej dla kotów.
Całość się myje bardzo łatwo i w zasadzie nie porasta kamieniem (trochę się zbiera na tej niebieskiej ramce).
Poza tym jest bardzo stabilne.
I wytrzymuje pomysły białych kotków
Jeden ma poważny feler - bucy
Cicho, ale jednak słychać pracę silniczka.
Kolejnym faworytem jest to:
<-klik
Wymaga dość częstej wymiany wody, bo nie ma filtra i woda w zbiorniku oraz silniczek zbierają syfy.
Ale ta woda, która jest dostępna dla kotów jest już "odfiltrowana" przez silniczek i jest (przynajmniej oglądowo) czysta.
Myje się bardzo łatwo, choć góra wymaga dość częstego odkamieniania (po bokach tej tarki zbiera się kamień, który z kolei łatwo się okłacza).
Jest naprawdę mega ciężkie, więc stoi tam, gdzie je postawię
Co im nie przeszkadza nalać pod spód, ale to już inna bajka
Z wad, to prócz częstego mycia, fakt, że silniczek nie ma "swojego" miejsca, a przyssany trochę krzywo jest głośny.
No i zazwyczaj słychać chlupot wody, który może przeszkadzać.
Poniższe nie jest moim faworytem, ale za to koty je kochają, chyba najbardziej
<-klik
W największe upały dolewałam litra rano, litra wieczorem
Można je przesuwać,
spadywać i chlapać na boki
Albo użyć do prania ogona
Kulokot szczęśliwy
Wymaga niemalże permanentnej wymiany wody.
Wprawdzie ma filtr, ale chroni on głównie silniczek, a zbiornik wody jest powszechnie dostępny.
Co oznacza, że prawie natychmiast lądują w nim kłaki, żwirki, suche żarcie i resztki niezeżartych ciem
Przy czym syf się zbiera we wszystkich trzech miejscach, z których piją koty.
Pewnie jakby stało wyżej, to mniej tego syfu jednak by się zbierało, niemniej ze względu na tendencje do
spadywania nie jest to wskazane przy moich kotkach.
Poza tym ten plastik jakoś wyjątkowo łatwo zbiera osady i żółknie.
Inna sprawa, że łatwo się myje.
Ma jedną, olbrzymią zaletę - jest idealnie ciche.
Nie słychać kompletnie ani pracy silniczka, ani szumu wody.
Idealny sprzęt dla kogoś, kto lubi sprzątanie, a wkurzają go dziwne dźwięki
Mam jeszcze tego cudaczka:
Nie jest to (z przeznaczenia) poidło, tylko "nawilżacz" vel "fontanna pokojowa" kupione swego czasu na allegro za jakieś śmieszne pieniądze (w porównaniu do poideł).
Funkcję poidła pełni jednak dzielnie i daje radę
Z konstrukcji jest bardzo podobne do Lucky Kitty, ma prawie wszystkie jego wady i zalety
Jest trochę mniej stabilne (koty są w stanie je przesunąć, ale nie przewrócić), za to gabaryty w myciu są wygodniejsze.
Jedyny feler, to doprowadzenie prądu do silniczka - kabel przechodzi przez dno i jest w nim zamocowany na stałe.
Co za tym idzie, silniczek też jest na stałe umocowany w środku (na krótkim kabelku).
Do mycia wygodniej byłoby go demontować.
Z poważnych zalet, których nie mają poidła, to niezależny włącznik na kablu jakieś 30 cm od poidła.
No to se podsumowałam
Idę wreszcie odkłaczać te słupki w drapaku