JAŚMINKA - moja królewna umiera na moich oczach ...

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Śro lip 09, 2014 0:05 Re: JAŚMINKA - moja królewna umiera na moich oczach ...

Rok temu moje kotki brykały w ogrodzie. Jaśminka czuła się wtedy fantastycznie, jej serduszko - choć już chore - biło jeszcze mocno, a niewidomy Elwisek bezbłędnie rozpoznawał swój teren i biegał po trawce.
Nikt by nawet nie śmiał przypuszczać, że za cztery m-ce już ich ze mną nie będzie.
Dziś mam innych kocich rezydentów, przygarnęłam kolejne trzy "biedy" ze schroniska i kocich fundacji. Kocham je po swojemu, ale Jaśminy - z którą byłam wyjątkowo związana - nic mi nie zastąpi, ból po jej śmierci został potworny, jej śmierć wyrwała mi kawałek serca już na zawsze. Z resztą tak naprawdę żadnego żywego stworzenia nie można zastąpić innym, to nie para butów ze sklepu.

Domyślam się, że dla wielu ludzi tęsknota za zmarłym zwierzakiem jest niezrozumiała, histeryczna i ponad miarę. Ale to Jaśminka był TEN kotek, tak mocno kocha się tylko raz. Za zwierzakiem można tęsknić tak, jak za człowiekiem.
"Ludzi można z grubsza podzielić na dwie kategorie: miłośników kotów i osoby poszkodowane przez los." /Wilde/

AsiaMŁ

 
Posty: 78
Od: Nie cze 30, 2013 22:31

Post » Śro lip 09, 2014 8:30 Re: JAŚMINKA - moja królewna umiera na moich oczach ...

Asiu, nie napiszę - wiem co czujesz, ale powiem ci co ja czuję po śmierci Miluni, koteczki która odeszła 30.04.2014 czyli teraz, czy byłam bliska załamania - tak, rodzina uratowała mnie przed kompletnym obłędem, nie mogłam spać, jeść, myślenie sprawiało ból. Nie wchodziłam do pokoju gdzie lubiała spać, w ogrodzie miejscu pochówku posadziłam róże i wiesz już w tym roku pierwsza zakwitła, piękny kwiat tylko jeden - jedyny tak jak ona. Kocham, tęsknię ale udaję że jej nie było, nie myślę o niej nie przeglądam zdjęć nie mogę. Usunęłam ulubioną tapetę z komputera z jej zdjęciem. Świadomość wypiera każdą o niej myśl, w domu nie rozmawia się o Milunii bo jest płacz, choć każdy łzy ociera ukradkiem, a pozostali udają że tego nie widzą. Każdy z domowników przeżywa jej śmierć na swój sposób, bycie na forum to forma terapii, tutaj mogę napisać co czuję, i wiem że nikt mnie nie wyśmieje, nie powie zwariowałaś płaczesz "po kocie".
Choć mam podobne spostrzeżenia jak ty, czytając forum po jej śmierci szukając wsparcia i wiedzy, uświadomiłam sobie, że "jutro" o niej nie zapomnę, że będę walczyć z sobą, że będzie mi trudno.
Winię się za jej śmierć choć walczyłam do końca. Mam nową kotunię Mia, wybrana starannie, wyszukana, i wiesz co coraz więcej cech zauważam podobnych do Miluni. Mia jej nie zastąpi, nie może ale pozwala mi się uśmiechać, powolutku, mam się kim opiekować.
Obrazek

lucka1

 
Posty: 489
Od: Śro sty 19, 2011 9:53

Post » Śro lip 09, 2014 20:17 Re: JAŚMINKA - moja królewna umiera na moich oczach ...

lucka1 pisze:Asiu, nie napiszę - wiem co czujesz, ale powiem ci co ja czuję po śmierci Miluni, koteczki która odeszła 30.04.2014 czyli teraz, czy byłam bliska załamania - tak, rodzina uratowała mnie przed kompletnym obłędem, nie mogłam spać, jeść, myślenie sprawiało ból. Nie wchodziłam do pokoju gdzie lubiała spać, w ogrodzie miejscu pochówku posadziłam róże i wiesz już w tym roku pierwsza zakwitła, piękny kwiat tylko jeden - jedyny tak jak ona. Kocham, tęsknię ale udaję że jej nie było, nie myślę o niej nie przeglądam zdjęć nie mogę. Usunęłam ulubioną tapetę z komputera z jej zdjęciem. Świadomość wypiera każdą o niej myśl, w domu nie rozmawia się o Milunii bo jest płacz, choć każdy łzy ociera ukradkiem, a pozostali udają że tego nie widzą. Każdy z domowników przeżywa jej śmierć na swój sposób, bycie na forum to forma terapii, tutaj mogę napisać co czuję, i wiem że nikt mnie nie wyśmieje, nie powie zwariowałaś płaczesz "po kocie".
Choć mam podobne spostrzeżenia jak ty, czytając forum po jej śmierci szukając wsparcia i wiedzy, uświadomiłam sobie, że "jutro" o niej nie zapomnę, że będę walczyć z sobą, że będzie mi trudno.
Winię się za jej śmierć choć walczyłam do końca. Mam nową kotunię Mia, wybrana starannie, wyszukana, i wiesz co coraz więcej cech zauważam podobnych do Miluni. Mia jej nie zastąpi, nie może ale pozwala mi się uśmiechać, powolutku, mam się kim opiekować.


Dla mnie forum było ogromnym ratunkiem i szansą, żeby nie zwariować po śmierci ukochanych kociaków.
Podobnie jak Ty, obwiniam się za śmierć i Jaśminy i Elewisa - że za mało zrobiłam, że do dr Niziołka pojechałam z Jaśminą za późno, że w przypadku Elwiska za późno zauważyłam, że źle się czuje (u Elwiska zaostrzone objawy wystąpiły dokładnie w dniu śmierci Jaśminy i byłam przekonana, że to dlatego, że czuł jej śmierć, później się okazało, że po on po prostu źle się czuł). Myśli kotłują mi się w głowie niemal codziennie, męczą mnie, wracają jakieś makabryczne obrazy, pomimo, że minęło tyle m-cy.
Ale pocieszę Cię - ten ból jest jednak stopniowo mniejszy, oswoisz się z nim i za jakiś czas będziesz mogła o Miluni rozmawiać. Daj sobie czas - wrócisz do zdjęć, do tapety na komputerze, do rozmów o niej. Wszystko pomalutku, powoli.

Ja mam takie momenty, jakby mnie ktoś walnął w głowę, np. wczoraj znalazłam zabawki Jaśminy, przypadkiem.I wszystkie wspomnienia wróciły, popłakałam się. Dlatego napisałam wczoraj na forum.
"Ludzi można z grubsza podzielić na dwie kategorie: miłośników kotów i osoby poszkodowane przez los." /Wilde/

AsiaMŁ

 
Posty: 78
Od: Nie cze 30, 2013 22:31

Post » Pt lip 11, 2014 7:08 Re: JAŚMINKA - moja królewna umiera na moich oczach ...

Dziękuję Asiu za słowa otuchy, wiem przecież że tobie też jest ciężko. Ja forum jestem wdzięczna bo tu mogę powiedzieć co myślę,czuję, jak bardzo cierpię i znajdę zrozumienie. Wiem też, że nawet jeśli nikt nie odpisze na wiadomość to wielu "podczytuje" wątki i solidaryzuje się w trudnej sytuacji.
Pozdrawiam serdecznie
Obrazek

lucka1

 
Posty: 489
Od: Śro sty 19, 2011 9:53

Post » Sob lip 12, 2014 13:34 Re: JAŚMINKA - moja królewna umiera na moich oczach ...

lucka1 pisze:Dziękuję Asiu za słowa otuchy, wiem przecież że tobie też jest ciężko. Ja forum jestem wdzięczna bo tu mogę powiedzieć co myślę,czuję, jak bardzo cierpię i znajdę zrozumienie. Wiem też, że nawet jeśli nikt nie odpisze na wiadomość to wielu "podczytuje" wątki i solidaryzuje się w trudnej sytuacji.
Pozdrawiam serdecznie



Serdeczności dla Ciebie i nowej Kici. Trzymam kciuki.
"Ludzi można z grubsza podzielić na dwie kategorie: miłośników kotów i osoby poszkodowane przez los." /Wilde/

AsiaMŁ

 
Posty: 78
Od: Nie cze 30, 2013 22:31

Post » Pon lut 02, 2015 21:25 Re: JAŚMINKA - moja królewna umiera na moich oczach ...

Popłakałem się czytając o jaśmicie :placz: :placz: :placz:
Żałuję cię :placz:

bibartek336

 
Posty: 1
Od: Pon lut 02, 2015 21:22

Post » Pon lut 23, 2015 0:47 Re: JAŚMINKA - moja królewna umiera na moich oczach ...

Od śmierci Jaśminki i Elwisa minął rok i dwa miesiące, a w tej chwili żegnam się z kolejnym moim przyjacielem - Arturkiem. Jak to zwykle bywa, załamanie przyszło bez żadnego uprzedzenia, a ja mam wrażenie deja vu. Lekarze nie umieją postawić diagnozy i mają "olew" - w końcu, jak usłyszałam "to przecież kotek-senior, nie się pani cudów nie spodziewa".
Ładują w niego kroplówki, antybioryki, przeciwbóle, bez żadnego efektu, poprawa jest dosłownie na chwilę. W brzuszku są powiększone węzły chłonne, nieładnie wyglądająca wątroba i śledziona; Arturek ma również zwiększoną liczbę białych krwinek, granulocytów oraz niedobór limfocytów. Kot jest apatyczny, nie je (karmię go rekonwalescentem), ciągle śpi. Na moje oko to chłoniak, ale nie jestem lekarzem.

Jutro jadę do innego weterynarza, rozpaczliwie szukam pomocy i chwytam się wszystkiego.
Nie chcę pisać o swojej rozpaczy, ponieważ nie mam na to sił. Nigdy nie oswoję się ze widokiem umierającego przyjaciela, bo z tym nie da się oswoić. Usłyszałam ostatnio, że sama jestem sobie "winna", bo wybieram sobie takie "kocie ofiary losu" (najczęściej strasznie pokaleczone biedy) adoptuję je więc ... mam za swoje. I że powinnam być mądrzejsza i nie ryczeć i nie wydawać pieniędzy.
Zastanawiam się jakim trzeba być bezmyślnym i okrutnym człowiekiem, żeby tak myśleć i mówić. Naprawdę myślę, że najgorsze, co się może przytrafić zwierzętom na tym świecie to głupi człowiek.
"Ludzi można z grubsza podzielić na dwie kategorie: miłośników kotów i osoby poszkodowane przez los." /Wilde/

AsiaMŁ

 
Posty: 78
Od: Nie cze 30, 2013 22:31

Post » Pon lut 23, 2015 0:47 Re: JAŚMINKA - moja królewna umiera na moich oczach ...

bibartek336 pisze:Popłakałem się czytając o jaśmicie :placz: :placz: :placz:
Żałuję cię :placz:


Dzięki za ciepłe słowa.
"Ludzi można z grubsza podzielić na dwie kategorie: miłośników kotów i osoby poszkodowane przez los." /Wilde/

AsiaMŁ

 
Posty: 78
Od: Nie cze 30, 2013 22:31

Post » Pon lut 23, 2015 1:17 Re: JAŚMINKA - moja królewna umiera na moich oczach ...

Przykro,trzymaj się.

anka1515

 
Posty: 4107
Od: Nie gru 25, 2011 16:05

Post » Pon lut 23, 2015 7:20 Re: JAŚMINKA - moja królewna umiera na moich oczach ...

Przykro mi.
Bezmyślość boli. Powala brak empatii.
Trzymajcie się.
Obrazek

Dla naszych Słoneczek [*] Kochamy i tęsknimy.

ASK@

Avatar użytkownika
 
Posty: 55370
Od: Czw gru 04, 2008 12:45
Lokalizacja: Otwock


Adopcje: 11 >>

Post » Pon lut 23, 2015 8:58 Re: JAŚMINKA - moja królewna umiera na moich oczach ...

Może inny lekarz będzie miał świeże spojrzenia.
Trzymajcie się!!!!!! :ok: :ok: :ok: :ok: :ok: :ok:
Meoniku ['] - tak bardzo kocham i tęsknię każdego dnia. Na zawsze jesteś w moim sercu, czekaj na mnie, przyjdę na pewno.

Marcelibu

Avatar użytkownika
 
Posty: 21276
Od: Nie sty 11, 2009 1:10
Lokalizacja: Warszawa-Ursynów

Post » Pon lut 23, 2015 23:06 Re: JAŚMINKA - moja królewna umiera na moich oczach ...

Asiu, dopiero teraz trafiłam na Twój wątek (ja trochę się jeszcze muszę pozbierać po swoich własnych nieszczęściach, zanim zacznę bywać na miau jak dawniej...)
Wciąż o Nich piszesz, więc przytulam cię mocno, dopiero teraz... (dla mnie Kita była takim Jedynym kotem, bardzo długo serce krwawiło...)
Teraz piszesz o kolejnym dramacie, Arturku :(
Wcześniej pisałaś o jakiejś "lecznicy" w Poznaniu (cudzysłów mój, bo nie mogę się powstrzymać :? ). Ja z całego serca mogę polecić klinikę przy ul. Wojska Polskiego, niestety nie całodobowa, ale i tak ma bardzo przystępne godziny w porównaniu do innych.
Ale najważniejsze:
AsiaMŁ pisze:... Usłyszałam ostatnio, że sama jestem sobie "winna", bo wybieram sobie takie "kocie ofiary losu" (najczęściej strasznie pokaleczone biedy) adoptuję je więc ... mam za swoje...

Dalszej części nie zacytuję, bo w zamian dorzucę swój własny komentarz.
Oczywiście, że jesteś sobie "winna"! :D . Bo w przypadku takich "kocich ofiar losu" jest dużo większe prawdopodobieństwo, że będą wymagały leczenia i nagłych dramatów... Jestem pod wielkim wrażeniem ratowania przez ciebie tych "ofiar losu". Wielki podziw, szacunek i "czapka z głowy" !!!!!
Nie zdążyłam potrzymać kciuków za Jaśminkę i Elwiska... może chociaż Arturkowi się poszczęści? :ok:

Ania z Poznania

 
Posty: 3378
Od: Śro gru 17, 2003 15:25
Lokalizacja: Poznań

Post » Wto lut 24, 2015 0:11 Re: JAŚMINKA - moja królewna umiera na moich oczach ...

Artuka, mojego czarno-białego przyjaciela nie ma już ze mną. Odszedł godzinę temu.
Cierpiał potwornie, nie byłam w stanie mu pomóc, podjęłam decyzję o tym, że zaśnie na zawsze. Byliśmy przy nim z mężem do końca.

Dziś byłam u pani dr w puszczykowie pod poznaniem, wybrałam się tam, ponieważ znam ją z poprzedniej "lecznicy", w której pracowała (a której szczerze nienawidzę), wiem, że potrafi wykonać świetne i bardzo dokładne USG. I dzięki niej doczekałam się wreszcie diagnozy - chłoniak lub białaczka, trzeba byłoby jeszcze wykonać histopatologię, choć w po tym, co zobaczyłam w brzuszku Arturka, nie miało to sensu :cry: :cry: :cry: Pani dr poświęciła mi i Artukowi 1,5 godziny! Pierwszy raz lekarz poświęcił mi tyle czasu.
Dla mnie mój Artuś jest (był) dowodem na to jak świetnie koty potrafią się maskować. On z tym świństwem chodził przynajmniej kilka m-cy, ale nie było ŻADNYCH oznak. Apetyt - super, sprawność ruchowa, radość życia - super, brak wymiotów, biegunki, gorączki, brak powiększonego brzuszka, wszystko idealnie. I nagle teraz, około 5,6 dni temu kot zaczął gasnąć. Powoli, z dnia na dzień, jakby ktoś przekłuł balonik. Ta bezsilność, gdy człowiek chce coś zrobić i nie może zrobić nic sprawia - przynajmniej u mnie - że mam ochotę wyć.

Arturek został przeze mnie wzięty ze z fundacji miau kot jako straszna bieda - bez zębów, po wypadku z jedną nóżką krótszą, nie widział na jedno oczko i na dodatek miał czynną 1/4 jednego płata płuca i 1/5 drugiego - jakieś zwłóknienia, których nigdy nie udało się ustalić, ale które nigdy się nie powiększyły. I tak sobie żył - na początku swojego życia u pewnej starszej pani, po śmierci której "cudowni ludzie" (pewnie jej krewni) wynieśli kota na śmietnik (!!!!) wraz z meblami. Przerażony Artur mieszkał w pustaku na śmietniku przez jakiś czas, dokarmiany przez ludzi, atakowany przez inne koty. Nie umiał się bronić, był przerażony, chory, brudny i głodny. Ktoś się zlitował i zadzwonił do fundacji, dziewczyny przyjechały i zabrały kociaczka.
Artur długo czekał na dom, nikt nie chciał takiej wybrakowanej, starszej już "biedy" (podobno wyliczono mu wiek na 11 lat, al moim zdaniem był młodszy, jedynie strasznie zniszczony).
Przeczytałam jego historię w internecie i chwilę później Artur mieszkał już u mnie, przywieziony z drugiej części Polski do Poznania dzięki życzliwości dziewczyn z miaukota.
Artur przeżył u mnie pięć lat. NIKT absolutnie NIKT nie powiedziałby, że to cudowne stworzenie jest schorowane. Arturek odżył niesamowicie, hasał, biegał, bawił się, właściwie nie chorował poważnie. Kochał ogród, wychodził na spacerki, miał swoje ukochane miejsca w ogródku i w domu.
Kochał życie i żył na przekór wszystkiemu. Weterynarze oglądający zdjęcia jego płuc nie mogli uwierzyć, że on jest w stanie oddychać. A on żył całą kocią piersią.
On i Jaśmina upatrzyli sobie mnie jako człowieczą miłość swojego życia i dali mi tyle kociej miłości, ile tylko zwierzę może dać. I bardzo mi będzie tego brakowało.

Wiem, że Artur nie chciał odchodzić, bardzo się dziś bał. Pokonał go nowotwór. Ja zawsze bałam się, że pokonają go płuca.
Nie mam słów, by opisać to, co czuję. Dziś znowu jestem na dnie. W ciągu roku i dwóch m-cy straciłam trzy zwierzaki i wszystkim musiałam pomóc odejść. Nie życzę nikomu takiego dramatu.
"Ludzi można z grubsza podzielić na dwie kategorie: miłośników kotów i osoby poszkodowane przez los." /Wilde/

AsiaMŁ

 
Posty: 78
Od: Nie cze 30, 2013 22:31

Post » Wto lut 24, 2015 0:47 Re: JAŚMINKA - moja królewna umiera na moich oczach ...

Arturku [*]
Asiu przytulam.
W podobny sposób straciłam Puchatka.Bałam się o płucka,polipa a rak rozwalił wątrobę.
wszystko potoczyło się błyskawicznie.nic po sobie nie pokazał prawie do końca.

anka1515

 
Posty: 4107
Od: Nie gru 25, 2011 16:05

Post » Wto lut 24, 2015 1:55 Re: JAŚMINKA - moja królewna umiera na moich oczach ...

:cry:
Obrazek
Misia [*] u mnie 28.04.2017-14.06.2018

Meteorolog1

Avatar użytkownika
 
Posty: 3716
Od: Sob lis 23, 2013 0:42
Lokalizacja: Olesno (opolskie)

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: kasiek1510, Na Kocią Łapę i 313 gości