
To jest Polly. Nikt nie wie ile ma lat. Niektórzy mówią, że w ich bloku mieszka już lat 20, inni, że 13, jeszcze inni że 3. Lata temu została wyrzucona przez ludzi, którzy odziedziczyli mieszkanie po zmarłym. Nikt wtedy nie przygarnął kotki, więc radziła sobie jak umiała, sama. Mieszkała przy bloku, dokarmiali ją mieszkańcy. Nie mam pojęcia gdzie się chowała kiedy był mróz.
Nigdy jej tam nie widziałam i nie miałam pojęcia o jej istnieniu. Zobaczyłam dopiero w ubiegłą niedzielę po Wszystkich Świętych, parę godzin przed powrotem do Wrocławia. Wyszłam po mleko. Zawsze widzę jakieś koty, ale kiedy zobaczyłam ją wiedziałam, że nie mam czasu na śniadanie. Kot ledwo chodził, miał mnóstwo pasożytów na futerku (wszoły, całe mnóstwo wszołów!), ciężko oddychał, pokładał się na środku podjazdu dla niepełnosprawnych. Miał szczątki uszków. I wyrudziałe futerko...Nie byłam nawet pewna czy dam radę złapać tego kota, ale trzeba było spróbować. Wzięłam transporter i saszetkę karmy. Kot wszedł sam chwilę po tym jak tylko otworzyłam drzwiczki. Szukał miejsca, gdzie jest cieplej niż na betonie.
I tak zabrałam Polly.
Nie myślałam jak zapłacę za leczenie i utrzymanie kotki. Pomyślałam, że musi się znaleźć, jeśli nie, to pożyczę. Trzeba by widzieć ją tak jak ja wtedy w niedzielę o ósmej trzydzieści rano, chudą, zziębniętą, chodzącą z mozołem, ledwie kontaktującą, z resztkami uszu i stadami pasożytów na futerku, które kiedyś przecież było piękne.
Weterynarz podał leki wzmacniające, przeciwzapalne, antybiotyki i preparat przeciw pasożytom. Później Polly miała robiony test na białaczkę (na szczęście ujemny) i badanie krwi, które wykazało stan zapalny (wysokie leukocyty). Parametry nerkowe i wątrobowe wyszły prawidłowe. W badaniu ogólnym nic niepokojącego. Polly ma tylko jeden, nadłamany ząb.
Owszem, jest stara, wyniszczona. To widać gołym okiem. Ma problemy z jedzeniem. Ale chcemy podarować jej dom, żeby nie musiała odchodzić samotna. Dzięki Wydarzeniu na FB i wspaniałym ludziom uzbieraliśmy trochę pieniędzy na jej leczenie i badania. Tylko domku jej trzeba. Ona kiedyś była domowa... Przez te lata poniewierki trochę już zapomniała ludzkie kolana, ale jest bardzo potulną koteczką. Wetka mówi, że doznała krzywdy w swoim życiu... świadczą o tym choćby uszy, które były kiedyś kopiowane, reszty dokonały liczne w nich stany zapalne, przez które bardzo cierpiała...
Szukamy dla Polly domu. Nie wiemy ile jeszcze pożyje, ale przynajmniej będzie miała wsój własny ciepły kąt.
Wiem, że to karkołomna akcja, przywykłam. Polly przebywa w Sosnowcu. Szukamy dla niej domu w okolicach lub we Wrocławiu.
Kotka ma także wydarzenie na Facebooku - proszę, dołączajcie, udostępniajcie!
https://www.facebook.com/events/2551442 ... ll_comment
Kontakt: ewa.kocizakatek@gmail.com