Mam pytanie do mądrych ludzi.
Mój syn przygarnął kota w Krakowie, weterynarz (fajna młoda dziewczyna) odrobaczyła, zaszczepiła (wirusowe zapalenie nosa i tchawicy, kaliciwirozę, panleukopenię) i zaleciła następne szczepienie.
Z racji tego że syn jest uczulony na futrzaki bardzo, Kotełka przygarnęłam ja.
Poszłam z nim do weterynarza u mnie we wsi (miła starsza pani), która zaszczepiła go po raz drugi (na to samo + białaczkę) i nakazała odrobaczyć i zaszczepić znowu za miesiąc.
Czy to aby nie za dużo?
Nie wiem czy to błąd w sztuce czy po prostu są różne schematy szczepień dla kotów? Ale sama jestem medykiem i do szczepionek podchodzę ostrożnie.
Szukać innego weterynarza czy przestać cyrkować i się słuchać ?
Kot waży 1,8 kg i ma ok. 4 miesiące