Miejscowość letniskowa gdzieś pod Warszawą, bywamy tam na weekendy a we wrześniu Tż spędził tydzień urlopu. Wtedy to pojawiła się ona: mała, krucha, gruchająca, mrucząca, ugniatająca. Głodna. Nasze koty podzieliły się karmą. Jeśli w menu były serca drobiowe zawsze jedno zabierała i gdzieś biegła. Po kilku dniach przyprowadziła trójkę kociaków. Na moje oko mają 5-6 miesięcy. Kociaki są dzikuskami. Popytaliśmy tu i tam, nie wiadomo skąd koty się wzięły, są niczyje.


Kotka, nazwaliśmy ją Blusia jest już po sterylizacji. Obecnie przebywa na rekonwalescencji w naszym domu letniskowym. W środę powinnam ją wypuścić.
Ale nie ukrywam, że marzy mi się dla niej dom.
To absolutnie urocze stworzenie, pięknie kuwetkuje, jest bardzo rozmowna, proludzka. Nie wiem, jaki ma stosunek do innych kotów. Jeszcze we wrześniu pozwalała się ssać kociakom, lizała je po łebkach. Ostatnio jednak syczała na nie i przeganiała z werandy a za próbę dostania się do sutka mała tri dostała łapą. Myślałam, że Blusia jest w ciąży, ale nie, nie była.
Dwa lata temu przygarnęliśmy kotkę, którą odłowiono w ramach zapobiegania bezdomności i w lecznicy czekała na wygojenie rany posterylkowej – szukano jej domu, albo miała wrócić „na wolność”. Wtedy mój dom uratował tę kotkę przed bezdomnością.
Czy teraz ktoś pomoże Blusi? Tyle osób zagląda na miau, może komuś zapadnie w serce jej los i podaruje ciepły kąt przed zimą?
Edit: dodałam film