Witam wszystkich na forum.
Zwracam się o pomoc dla kotki, którą ponad rok temu przygarnęłam pod swój dach. Mieszkamy w jednej z pod krakowskich wsi. Dnia 08 wrzesnia wydarzyła się straszna rzecz. Otóż Kicia została potrącona przez samochód (tak domniemuje weterynarz). Od razu po zdarzeniu zabrałam ją do miejscowego weterynarza, który stwierdził, że nic jej nie jest, jest lekko potłuczona, zalecił okłady z Rivanolu (weterynarze na wsiach nie maja chyba zielonego pojęcia o leczeniu kotów).
Po powrocie do domu Kicia cały czas miała drgawki widać było, że wszystko ją boli. Nie mogłam dłużej czekać. Pojechałam z nią do Krakowa na ulicę Centralną i znów vet stwierdził ze nic jej nie będzie , nie dał żadnych środków przeciwbólowych. Wizyta trwała dosłownie minutę. Myśląc, że może rzeczywiście panikuję wróciłam do domu (udało się to tylko dzięki pomocy dobrych ludzi, gdyż nawet nie posiadam samochodu). Niestety moje przeczucia okazały się prawdziwe, we wtorek doszło do pogorszenia sytuacji, kicia nie ruszała w ogóle ogonem , nie sikała, nie załatwiała swoich potrzeb fizjologicznych, przestała jeść. Więc szybko zapakowałam ją do transportera i zabrałam w prawie 3 godzinną podróż w jedną stronę busami i innymi podmiejskimi środkami komunikacji do kliniki Krakvet na ulicy Sanockiej. Okazało się ze ma złamany kręgosłup w końcowym odcinku (przy nasadzie ogona), była tydzień na obserwacji, miała zrobione badania krwi, ale okazało się ze niestety nie ma prawidłowej funkcji pęcherza. Musi być wyciskana żeby pęcherz mógł być oprózniony. Wzięłam ją do domu, miałam poczekać do dziś , jeśli wrócą funkcje pęcherza to miała mieć dziś amputację ogona, jeśli nie lekarz zaproponował eutanazję. Ale to najgorszy możliwy dla mnie scenariusz. Nie chce zadecydować o jej życiu, tylko dlatego, że nie stać mnie na dalsze leczenie. Dlatego błagam Państwa o pomoc, może wspólnymi siłami znajdzie się ktoś kto podejmi się lecznia Kotki? Bądz może znają Państwo jakąś fundację, która by pomogła , bądź zgodziła się zaadoptować Kicię? Na razie jakoś radzę sobie z wyciskaniem jej . Ale boję się , że nie będę w stanie się nią dalej zajmmować, że to wszystko mnie przerośnie. Mama niestety nie potrafi się nią zająć a ja od października wracam na studia, nie moge wziąć kota ze sobą do akademika a na wynajęcie jakiegoś samodzielnego pokoju , żeby trzymać w nim kota mnie nie stać. Będę wdzięczna za każdą ofiarowaną pomoc.
_________________________
Zmieniłam tytuł, może prędzej ktoś się zgłosi.
B.