Zrobiłam dużo nowych zdjęć
Wonszowi i muszę zamówić nowe ogłoszenia. Z innymi zdjęciami, z zupełnie innym tekstem.
Nie było ani jednego marnego odzewu na ostatnie ogłoszenia.
Pochlastam się chyba...
Wonsz jest kanapowcem i miziakiem, ale tylko dla mnie.
Chłopaków toleruje, nie ucieka, ale też nie kocha ich najbardziej na świecie.
Hałas jej nie przeszkadza.
Jak ktoś do nas przychodzi - idzie do swojego azylu, czyli do koszyczka w łazience i tam śpi przez całą wizytację.
Martwi mnie jej kaszel (duszenie się?). Kilka razy zdarzyło jej się kaszleć, tak jakby dusząco, po czym przełykała.
Trochę już na ten temat podpytywałam wetów i mądrzejsze osoby ode mnie.
Albo robaki, albo astma.
Odrobaczę ją jeszcze raz, ale skłaniałabym się bardziej w stronę tego drugiego, bo już dwa razy zaobserwowałam, że dycha tak po dzikiej zabawie i wściekłym fruwaniu po domu.
Do tego sapała wtedy i ziajała jak piesek.
Sprawa jest do zdiagnozowania.
Muszę też odłożyć kilka zł na wizytę u okulisty, bo zaczęliśmy się małżem zastanawiać, czy wszystko ok u niej ze wzrokiem.
Kopiuję nasze spostrzeżenia z wątku ślepaczków:
Obserwujemy ją z małżem, dyskutujemy i zaczęliśmy się zastanawiać, czy ona nie ma problemów ze wzrokiem...
Oto skąd te podejrzenia:
- źrenice są zawsze mocno zwężone. Tęczówka jest wielka, źrenica dość mała i stąd Pandziocha wygląda, jakby miała wieczny wytrzeszcz. Źrenice reagują na światło - zwężają się i rozszerzają, jednak porównując do reakcji i wyglądu źrenic Wasi, albo Kropki, to jednak Panda ma je wyraźnie węższe (mniejsze).
- kręci śmieszne łebkiem przypatrując się czemuś. Do tej pory przypisywaliśmy to jej dziwactwu, bo ogólnie jest dziwadłem maksymalnym, ale teraz zastanawiam się, czy to nie jest wina jakiejś wady wzroku?
- dziwactwu przypisywałam też wyjmowanie chrupek z miski łapą, a nie jedzenie ich bezpośrednio z miski oraz wieczne wylewanie wody. Może to jednak nie dziwactwo, tylko kwestia tego, że jakoś inaczej (źle?) wszystko widzi?
- niepewnie wskakuje na wysokości i z nich zeskakuje. Dopiero niedawno zaczęła wskakiwać na parapet, niepewnie przeskakuje na niego z kanapy. Wczoraj siedziała na parapecie w kuchni i kiedy zawołałam ją do jedzenia, dreptała dłuższą chwilę wzdłuż brzegu, zanim zeskoczyła, a ostatecznie na wpół ześliznęła się po kaloryferze,
- no i wreszcie: jej siostra urodziła się bez gałek ocznych i zastanawiam się, czy to nie jakaś wada genetyczna...
Dziewczyny poleciły nie panikować, ale do okulisty można się wybrać. Muszę tylko uzbierać przysłowiowe kilka groszy, bo aktualnie jestem bez-kasowa i takoż pozostanę zapewne do marca.
Poza tym wszystko dobrze.
berni jak zwykle zaginęła i przepadła na kolejny miesiąc.
Jak wrócisz berni, to daj znać co u Zakapiora.
Lalunia ma się świetnie. Oto jakie piękne zdjęcie dostaliśmy od jej Dużych z życzeniami świątecznymi: