Fruśka wróciła, bo dziewczyna która ją adoptowała nie dała rady finansowo. Kotka stale chorowała (biegunka, przeziębienie, zapalenie krtani a na końcu zaczęła posikiwać wszędzie krwią z moczem).
Po badaniach ogólnych i różnych (mocz, krew, USG, RTG) wiemy na pewno, że malutka (teraz ok. 5 miesiące) ma tylko i wyłącznie kryształki w moczu - bez kamieni i bakterii. Po dalszych analizach wiemy już, że są to kryształki cystynowe
Generalnie to rzadko występujące kryształki i najczęstszą ich przyczyną jest cystynuria - genetyczna choroba metaboliczna (można z nią żyć na specjalnej diecie nisko białkowej). Problem w tym, że koty na nią raczej nie chorują

Doczytałam już w źródłach różnych, że mogą one też sporadycznie pojawiać się przy nieodpowiedniej diecie (raczej nie wchodzi to w grę) lub przy przewlekłym stresie, gdy na jego skutek kot powstrzymuje oddawanie moczu i ogranicza sobie picie (lub ma do niego słaby dostęp - też raczej odpada). Stres jest tu najbardziej prawdopodobny, chociaż...
Na początku przez dwa tygodnie męczyłyśmy się na ścisłej diecie renal (choć bardzo prawdopodobne, że się na nią raczej przestawiamy

) i po dwóch tygodniach zrobiłyśmy powtórkę badań moczu na obecność kryształków. Kryształków już prawie nie było i te, które pozostały to struwity (potoczny piasek). Niestety znacznie pogorszył się odczyn moczu, który poprzednio był prawidłowy

Na razie jesteśmy więc nadal na Renalu i do podawanego do tej pory Urinovetu dostałyśmy dodatkowo L-Methiocid. Oprócz tego Frusia dostała jeszcze zastrzyki na powstrzymanie krwawienia (dwukrotnie: na początku i teraz).
Zapraszam do wszelkich sugestii (może ktoś się spotkał z podobnym przypadkiem?), będę bardzo wdzięczna. Dziewczynka obecnie czuje się świetnie (gania za maluchami, mizia się i apetyt jej dopisuje). Gdy przyszła rzeczywiście często i mało posikiwała, ale już po dwóch-trzech dniach sika normalnie. Dziś były jeszcze ślady krwi w moczu, ale w samych siuśkach już jej nie widać (mają normalny kolor).