Mija pierwsza doba od czasu przyjscia Malutkiej Bieski

o, coz to za kocie! tak bardzo wycofane, takie niesmiale...Corus na nia syczy, Mleczkins jak na ksiecia przystalo, obserwuje, nie wtraca sie...
Tak mi zal tej wycofanej koteczki

nic na sile, nic na sile, wiem! ale tak bym chciala ja przytulic i powiedziec, ze juz bedzie ok...to jest koteczka zabrana z ulicy...przesiedziala troche w jednym DT, pozniej w drugim, az trafila do mnie...
Strasznie sie boje o nia (chociaz podjada, kuwetki uzywa), ale sa straszne upaly, podlewam jej saszetki woda, rezydenci pija z akwarium (mamy 2), malutka dzis przesiedziala pod sofa caly dzien..., bawilam sie znia, i z dwoma diablami wedka, super dziala taka zabawa...jakas godzinke temu ja wyciagnelam, niestety, nie zlapalam jej mocno i mnie podrapala (tylnimi lapkami).
Najbardziej sie boje jednej rzeczy: Pani ktora ja przwiozla, powiedziala, ze jak kotka nie dojdzie do siebie w ciagu 2 tygodni, to mi ja zabierze...nie, nie podpisywalysmy jeszcze kontraktu o adopcji. Pani bardzo sie boi o ta koteczke, mimo sprawdzenia naszego mieszkania i zoabczenia rezydentow...
jej, jak mi zabierze kotke? kolejna noc bez snu...
dobrze, ze jutro ide do pracy, w domu TZ i dziecie, oboje rozsadni....
Mamo....POMOCY!!!!!