Dokocenie, problem, nie wiem co dalej, POMOCY!

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Wto lip 30, 2013 21:58 Re: Dokocenie, problem, nie wiem co dalej, POMOCY!

U nas na szczęście nie.
Obrazek

Ewa L.

Avatar użytkownika
 
Posty: 70656
Od: Śro lut 27, 2013 20:02
Lokalizacja: Łódź

Post » Sob sie 03, 2013 13:14 Re: Dokocenie, problem, nie wiem co dalej, POMOCY!

Próba zapoznania ich po 2 tygodniach poszła...bardzo źle.
Nowa kotka ma silny instynkt terytorialny, rezydentka nie odpuściła.
Doszło do ostrej walki.

Nie wyobrażam sobie spróbować ponownie, mam odpowiedzialność względem rezydentów.
Jest mi bardzo ciężko. :placz:
Jest fanatastyczną młodą kotką, miziastą mruczącą. Ale nie do innych kotów.
Masakra :(

ennante

 
Posty: 114
Od: Pt sie 08, 2008 12:59

Post » Pon sie 05, 2013 11:44 Re: Dokocenie, problem, nie wiem co dalej, POMOCY!

To bardzo przykre co piszesz. Nie pozostaje nic innego jak szukać kotce domu nie zakoconego. :(
Obrazek

Ewa L.

Avatar użytkownika
 
Posty: 70656
Od: Śro lut 27, 2013 20:02
Lokalizacja: Łódź

Post » Czw sie 08, 2013 22:19 Re: Dokocenie, problem, nie wiem co dalej, POMOCY!

ennante pisze:
Także problemem u mnie nie sa rezydenci ktorzy nie chcą przyjac nowego kota do stada
tylko nowy kot, który próbuje rozstawiać rezydentów.

Miał ktoś taki przypadek?




Ja miałam, tylko może źle coś opisałam. Ignaś próbował rozstawić rezydentów - był starszy i to sporo, a młody kocur podkręcał atmosferę, bo mu się stawiał, aż dostał lanie od staruszka. Po laniu też próbował się stawiać, broniła go kocica (która o dziwo ostatecznie przejęła przywództwo nad stadem - gdzie dwóch się bije, tam trzecia korzysta ;) ), a potem całe towarzystwo chowało się przed Ignasiem za mną, a Ignaś śmiało lał mnie. Ignaś nie wyobrażał sobie, aby młokos mu wchodził na głowę, młokos nie wyobrażał sobie, aby nowy domownik był niedotykalski i wojna gotowa. Chociaż faktycznie pierwsze dwa dni młokos sam wszczynał awantury, ale jak oberwał kilka razy obchodził Ignasia szerokim łukiem, a Ignaś był upartym i trochę mściwym stworzonkiem i jak tylko go zobaczył, leciał jak strzała i lał. Młokos na sam widok lecącego Ignasia sikał pod siebie. Miałam wyrzuty sumienia wobec młodziaków i Ignasia, i wobec Ignasia i młodziaków - w różnej kolejności, bo już nie wiedziałam, które cierpi bardziej. Po pół rok pracy z nimi nie powiem, żeby się kochały, ale się tolerowały. Do tej pory uśmiecham się na widok zdjęcia, na którym cała czwórka leży na łóżku i łza się w oku kręci, bo niestety Ignasia nie ma już z nami - nerki go w końcu pokonały. I co równie piękne, kiedy nerki Ignasia stanowczo zaczęły odmawiać posłuszeństwa, młodziaki nie atakowały go jako wówczas najsłabszego, przeciwnie, były obok, polizały, położyły się grzbiet w grzbiet. Ignaś był z nami zbyt krótko, ale mimo trudnych początków, mam nadzieję, że miał godną kocią emeryturę, szczególnie w okresie, gdy kociaste zaczęły się tolerować.

Oczywiście nie każdy przypadek musi się kończyć happy endem, ale wydaje mi się, że zawsze jest możliwe doprowadzenie do jako takiej tolerancji. Chyba, że trafią na siebie skrajne przypadki, jak i u ludzi czasem bywa, że nie ma mowy o żadnej tolerancji. ;)

Wiem też, że popełniłam mnóstwo błędów podczas oswajania towarzystwa ze sobą, teraz wiele rzeczy zrobiłabym inaczej, dzięki czemu szybciej osiągnęłabym pożądany rezultat, ale chyba nie da się uniknąć błędów - każdy przypadek jest inny, nie da się więc postępować wg ściśle określonych reguł, bo o ile są reguły ogólne, to tych ściśle określonych już nie ma :)

edit: tylko usunęłam podpis, gdzie były linki do dawnych mych wątków

putto

 
Posty: 48
Od: Pt cze 17, 2011 18:21

Post » Czw sie 08, 2013 22:33 Re: Dokocenie, problem, nie wiem co dalej, POMOCY!

Aha, nie chcę, żeby to wyglądało tak, że Cię namawiam, na przyzwyczajanie kociastych do siebie - sama musisz zdecydować, co jest dla nich lepsze. Też rozważałam opcję oddania Ignasia, ale nie długo, bo wcześniej nikt go nie zabrał, a kita zbyt wiele czasu na szukanie nie miał. Dlatego moje wątpliwości rozwiały się chwilę po tym, jak się pojawiły. U mnie był też ten problem, że Ignaś widząc inne koty w pobliżu atakował też mnie, co skończyło się tym, że musiałam go "obsługiwać" w rękawicach, o ile spuchnięta łapa (na szczęście kilkakrotnie wyżył się na lewej, a jestem praworęczna) w rękawicę wlazła.

U Ciebie jest dylemat, bo kota jest młoda i zdrowa, ma więc większą szansę na dom. Ale decyzję musisz niestety podjąć Ty.

putto

 
Posty: 48
Od: Pt cze 17, 2011 18:21

Post » Pt sie 09, 2013 12:06 Re: Dokocenie, problem, nie wiem co dalej, POMOCY!

To co piszesz, to jakbym moja Ryfke widziala. Adoptowalam ja dwa miesiace temu. Jest to dwuletnia kotka, doszla do moich rezydentow 13letniego kocura i niespelna rocznej podfruwajki. W DT Ryfke gnebila rezydentka, tak ze Ryfka lala pod siebie, jak sie niechcacy zdarzylo zeby sie koty spotkaly. U mnie stwierdzila ze atak najlepsza forma obrony, i od poczatku startowala z lapoczynami i prychaniem. Na samym poczatku atakowala Morgana, on jej schodzil z drogi. Malej Tince nie pasowalo, ze ktos po katach rozstawia jej ukochanego wujka, wiec zaczela go bronic i stawiac sie Ryfce. Ryfka odpuscila sobie kocura i przez okolo miesiac docierala sie z Tinka. Pare razy byly wrzaski, ale futro nie fruwalo, krew sie nie lala, przestalam reagowac. Moim szczesciem jest ze Ryfka jest maksymalnie proludzka, coby sie nie dzialo, to czlowiek jest lekiem na cale zlo. Robilam sesje zabawowo miziankowa w jednym pomieszczeniu, i zabawkami powoli zmniejszalam dystans. Ryfka tez klapala na Tinke jak na ptaki. Czasem dalej jej sie zdarza, jak Tinka gdzies wlezie wysoko. Dzisiaj czasami na siebie napyszcza, pomachaja lapami, ale tak bez przekonania, do kontaktu fizycznego nie dochodzi. Tylko na samym poczatku, jak Ryfka byla bardzo podniecona atakuem, to na pare minut ladowala do transporterka. W ciagu tych 2 miesiecy cale 3 razy. Ryfka i Tinka nie kochaja sie jakos szczegolnie, ale potrafia sie bawic razem, i spac na jednym drapku (na roznych poziomach).

Dwa tygodnie to krotko, daj im szanse. I dopoki sobie krzywdy nie robia, ale naprawde krzywdy, a nie tylko wrzasku, to nie ingeruj. Pomysl z pleksa jest dobry. Ja bym nawet zamiast pleksy drobna siatke dala, zeby mogly sie wachac, ale nie siegnac lapa.
Ciastusiu i Haskellku [*]

Discordia

Avatar użytkownika
 
Posty: 11250
Od: Nie sie 12, 2007 12:34
Lokalizacja: Wabern/Szwajcaria

Post » Pt sie 09, 2013 17:21 Re: Dokocenie, problem, nie wiem co dalej, POMOCY!

Discordia- no niestety skonczylo się krzywdą - Zuza miała dziurę w uchu, Młoda pazurami poorane plecy.

Poddałam się.

Mam tą komfortową sytuację że kota wróciła do mojej Mamy. Chcieliśmy ją wziąć do siebie bo pies się młodej boi i stresuje, ale wyszlo na to, ze Raja dla psa jest ultragrzeczna i mila, patrzac jak potraktowala moje koty.

I szczerze mówiac Mloda na tym najlepiej wyszła. Od momemtu wyjscia z transportera zachowywała sie jakby na wakacjach była. Była u mnie tylko 2 tyg i doskonale pamiętałą skąd ją zabrałam, mojej mamie w objecia się rzuca, jest najkochanszym kotem na swiecie i jest mega szczesliwa.

Gdy byla u nas chowala sie przed nami, gryzla i drapala. Jak idziemy do niej w odwiedziny ani nie gryzie, ani nie drapia ani sie nie chowa. Daje się glaskac i mruczy.

Doszłysmy z mamą do wniosku że łatwiej pracować z Raja i psem niz z Raja i moimi kotami.
Obecnie pies jest na kroplach bacha(na wyciszenie i odwage), raja na feliwayu ;)

Tydzien mija i jest ok, Raja ani razu poki co psa nie pogonila, nie robi jej krzywdy.
Psina ma juz 14 lat i zdrowie jej bardzo postępuje niestety, ale postaramy się zrobic tak zeby Raji nie musiec szukac nowego domu.

Raja jest kochana, rozpieszczana, na rekach noszona (dosłownie ;))
Więc dla niej to, ze sie nie udalo to na szczescie nie dramat.
Dla mojej mamy troche wiekszy, ale kocha kotkę i stara to sobie jakoś poukładac.

Ja miałam straszne wyrzuty sumienia że ją oddaję do momemntu jak zobaczylam ze dla niej powrót do starego domu to zaden stres, zas przeciwnie, bardzo cieszyla sie z tego powrotu.
Moje koty tez powoli odżywają (zaczynają sie bawic, jak kotka u nas byla to oni sie przez 2 tyg w ogole nie bawili, niewiel jedli, Gruby nie miauczał na wszelki wypadek)

Wiec tak to wygląda, ja zmienilam perspektywe trochę.
I wiem ze na trzeciego kota się wiecej nie zdecyduję

ennante

 
Posty: 114
Od: Pt sie 08, 2008 12:59

[poprzednia]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot] i 502 gości