Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
anita5 pisze:4 lata temu była chłodna, deszczowa niedziela. Nigdy tego przedpołudnia nie zapomnę. Balbinka leżała na środku drogi, mokra, podnosiła łepek chyba ostatkiem sił, ale nie mogła się ruszyć, a jej dzielna mama chciała ją z tej jezdni ściągnąć, łapała ją ząbkami za kark i próbowała... Wszędzie były kawałki futerka, Balbi mokra jak szczur, straszne to było...
Zapakowaliśmy ją do auta, ja rycząc oczywiście zawołałam do miauczącej rozpaczliwie kotki: Zabieramy twoje dziecko do lekarza! i pojechaliśmy do kliniki do Bielska, do której zresztą jechaliśmy wtedy z kotkiem Malutkim, który był ciężko chory i który dwa miesiące potem odszedł...
Balbi leżała kilka dni w inkubatorze, bo była tak wyziębiona, że nie dało jej się zmierzyć temperatury... Miała złamany kręgosłup, ale wielką wolę życia. Jest córką dzikiej wiejskiej kotki, kotki najdzielniejszej z dzielnych, która tak bardzo chciała pomóc swojemu dziecku... Szukaliśmy potem tej kotki, parę razy tam pojechaliśmy, z nadzieją, że może będzie gdzieś w pobliżu, ale nie... Często myślę o tej kotce.
No a Balbinka nie była wcale na początku miła, jak to dzikusek, ale po tej całej historii z leżeniem w deszczu nie dostała nawet kataru.
No a potem już zamieszkała z nami, no, a potem została ze mną.
I oby mogła być ze mna długo, bardzo tego chcę.
Użytkownicy przeglądający ten dział: magnificent tree, Majestic-12 [Bot] i 508 gości