Bylam, nie spotkalam zadnej z osob, ktore tam dokarmiaja kociaki. Kiepsko to wygada, nie ma nawet podejscia do maluchow, bo siedza za parkanem w takim zaglebeniu przy budynku. Syf malaria, siedza pod styropianem i w jakims okienku. Przerzucalam im tacki z jedzeniem z gory. Nie maja kontaktu z ludzmi, zdziczeją tam, a juz powinny byc stamtad zabrane, maja ze dwa miesiace, moze ponad. Jak zostaną i podrosna, to kto je wezmie.
Dwa wyszly wszamac jedzonko, inne sie kryly. Wieczorem po ciemku tez tamtedy wracalam, to biegaly w tym syfie jak szczurki. Wygladaja na zdrowe, przynajmniej te, ktore widzialam. Fajne buraski z bialym. Mama czarno-biala. Na tych podworkach nie ma piwnicznych kotow. Nie wiadomo, skad sie wziela ta koteczka. Kociakow podobno zostalo 5, bo 2 juz zabrane.
Fotki zrobione znad parkanu, ktory utrudnia dostep.
Kto znajdzie kotka na obrazku?

Tu te, ktore wyszly do jedzenia

