Dziś podczas spaceru w lesie, niedaleko wsi podeszła do nas koteczka. Kiciunia oswojona, miaucząca i szukająca kontaktu. Szła z nami z pół kilometra, prawie do samej wsi.
Myśleliśmy, ze jest czyjaś i że taka zaczepialska. Gdy wracaliśmy na naszą działkę znów do nas podeszła i szła przy nodze i pomiaukiwała, aż zaczęło być ewidentne, że gdzieś nas prowadzi.
I zaprowadziła.
W lesie, za małym pagórkiem na porzuconej przez ludzi starej torbie na kicunię czekały trzy kocięta.
Czarnuszek z białymi lapkami, bikolorek rudy i rudasek.
Maluszki byly ostrożne, wystraszone. Myślę, ze w wieku 7-8 tygodni.
A mamusia zadowolona, udeptująca tą starą torbę, ktorą wybrala na legowisko bo pewnie jej pachnie ludźmi.
Miejsce nie jest osłonięte, maluchy nie są ukryte. Jakikolwiek pies czy lisy i bedzie po nich.
Widać, że to domowa kotka, wyrzucona pewnie z powodu ciąży.
Chuda bardzo. Ocierała się, przytulała. No słodycz niesamowita.
Wróciliśmy na działkę, wyprowadzilam samochod i pojechalam do pobliskiego sklepu po jakiekolwiek kocie zarcie.
Trudno bylo mi znalezc znow kocieta, ale kotka czekala przy drodze.
Nakarmiliśmy ją i maluchy, zostawiliśmy też miseczkę z wodą.
Przy okazji obejrzalam dokladnie malce. Wygladają na zdrowe. Oczy ladne, czyste, brak jakichkolwiek nadzerek na jezykach czy w pyszczkach, dupki czyste.
Tam jest spokojna okolica i pomieszkują w niej koty, ale jeśli mają mlode, to gdzieś blizej ludzi, we wsi, na dzialkach i sa to albo domowe koty, albo typowe dzikuski.
A ta jest inna. Mieszka w tym lesie, ale na tej cholernej starej torbie. Nie jest to bezpieczna kryjowka, ani gdzie sie schować, ani uciekać.
Boję się, że coś zlego sie stanie.
Albo ktos zgarnie kotkę, bo to ladna szylkretka z bialym i bardzo sympatczna, a wtedy maluchy bedą mialy male szanse.
Albo lisy czy psy znajdą maluszki.
Szukam kogoś kto przetrzymalby kotkę i maluchy. Moge je zabrać, pomóc z odkarmieniem, szczepieniami czy sterylizacjami, ale nie mogę wziać ich do domu.
Kociaki są atrakcyjnie umaszczone i może jest jakaś szansa.
Na początku uciekały, ale gdy dostały jedzenia pozwoliły się brać na rece i oglądać bez zadnych protestow. To nie są dzikie koty, ktore mogą zyc w lesie.
Wroce tam jutro. Zabiore jedzenie, moglabym spokojnie zapakowac kotke z maluchami w transporter i przywiezc do Lodzi.