Miałam Tosię, prawie dziką kotkę z działek.Nie znosiła ludzi, kochała tylko koty i do nich się przytulała.U mnie miała kocie towarzystwo, zawsze musiała się do któregoś kota przytulić.Do mnie nie podeszła nigdy, musiałam zagonić do kąta, żeby móc coś koło niej zrobić.Pojechała do DS, po drodze uciekła, to dłuższa historia, ale rezydenta zaakceptowała natychmiast, ludzi potem.Była miziaczkiem, przesłodkim, kochanym.Piszę "była", bo zachorowała i jest za TM
Jestem zdecydowaną zwolenniczką dokocenia, tak młodemu kotkowi towarzystwo innego dobrze by zrobiło.Miałam na tymczasie tylko dwie kotki, dorosłe, które były jedynaczkami.Właściwie nie robiłam nic, aby to zmienić, bo po co? Jechały do domków, gdzie są jedynymi kotami.Pozostałe oddawałam na dokocenie, do domu z pieskiem, albo osób pracujących w domu.Kociaka nie oddałabym pojedynczo nigdy.Raz zaufałam osobie, która polecała bardzo domek swoich znajomych, były obietnice, że się dokocą.Nic z tego, a ja mam wyrzuty sumienia,że kota im oddałam.Niby jest OK, ale nie do końca kot jest szczęśliwy.Żałuję tej adopcji, kocurek był młody, rudy, a więc chodliwy kolor, mogłam poczekać.Na forum też czytam o zwrotach z adopcji i najczęściej są to kociaki-jedynaki.Sama przez to przechodziłam, broniłam się jak mogłam przed dokoceniem, ale to zrobiłam, bo zmądrzałam.Jakość mojego życia i mojej Guci natychmiast się zmieniła.Mam za dużo kotów, trzy i więcej to już pewien kłopot, ale wolę to niż jedynaka.