Tuliłaś mnie trzymając na rękach i mówiłaś mi, jaki jestem ładny. Powtarzałaś, że jestem twoim słoneczkiem i, że będę u Ciebie szczęśliwy.
Często słyszałem jak tłumaczyłaś, że wolność jest najważniejsza i, że nie wolno okaleczać kotów kastracją. Kiedy byłem mały nie odchodziłem daleko od domu, ale potem moje wędrówki stawały się coraz dłuższe i dłuższe.Czasem szedłem tak daleko, że z trudem odnajdywałem powrotną drogę do domu.Chwaliłaś mnie kiedy w końcu wracałem i mówiłaś, że jestem dzielny i odważny.
Tego dnia zawołałaś mnie i pogłaskałaś za uszami.Otworzyłaś drzwi na taras i czekałaś, zanim wyjdę. Uśmiechałaś się, więc cieszyłem się , że jesteś zadowolona i pobiegłem przed siebie.Wtedy widziałem Cię po raz ostatni.
Druga strona jezdni jest zawsze najciekawsza.Czekają na niej nieznane zapachy i miejsca... Przebiegałem przez jezdnię nie uważając na przejeżdżające auta. Przecież nigdy nie uważałem. Wbiegałem galopem wprost z pobocza, zostawiając na śniegu odciśnięte ślady czterech małych łapek.
Ciekawy drugiej strony jezdni pobiegłem jak zawsze. W połowie drogi usłyszałem huk, a potem zaczęło boleć. Mijające mnie auta hałasowały nieznośnie. Czyżby to jedno nich sprawiło mi ból? Poczułem, że muszę od nich uciec. Resztką sił podniosłem się i ruszyłem przed siebie, ale nie było już tak łatwo jak przedtem. Starając się nie zwracać uwagi na coraz silniejszy ból grzbietu i łebka, dotarłem na pobocze drogi, ale w śniegu nie odcisnęły się ślady czterech łapek. Widać było tylko dwie przednie, oraz rozmazaną smugę brzuszka i dwóch pozostałych.
Leżąc na chodniku czekałem na Ciebie. Bolało tak bardzo,że wszystko w okół przestało się liczyć. Było coraz zimniej. Czasem mijali mnie ludzie, ale żaden z nich nie był Tobą. Niektórzy mówili, że jestem martwy ale nie miałem już siły pokazać im, że się mylą.
Zimno...już nie czuję bólu. Zimno... szum aut jest coraz cichszy. Zimno...czy tak wygląda wolność? Zimno...tak bardzo chciałbym już wrócić do domu. Zimno... a Ciebie wciąż nie ma. Przecież zawsze powtarzałaś, że jestem Twoim bohaterem.Czyżbyś nie mogła odnaleźć mnie przez zmienione ślady łapek na śniegu? Zimno...
Przy zmrożonym kocurku zatrzymali się w końcu ludzie. Żył jeszcze... Nieprzytomnego odwieźli do zaprzyjaźnionej Przychodni Weterynaryjnej. Kiedy tylko jego stan na to pozwolił, przeszedł operację kręgosłupa i połamanej łapy.

Był czyjś, na pewno. Jest bardzo towarzyski i miły. Jeszcze kilka chwil więcej, i zostało by do zebrania samo futerko. A wystarczyło tylko nie wypuszczać kota przy ruchliwej drodze. Tyle niepotrzebnego bólu...