dzięki
Małgosiu!
już napisałam na wątku
-----------------
wczorajsza poranna
Bajka z muchu i paproci wieczorem przerodziła się w
Koszmar z ulicy Wiązów...
ale po kolei
przyjechałam, rozstawiłam, było tak ok. o7:oo
z okienka wyszły dwa kociaki
potem się schowały
potem znowu wyszły dwa
nie wiem czy inne, czy te same
(a dlaczego o tym piszę, ano dlatego, że wszystkie maluchy są bure i nie wim czy rano było ich cztery, czy dwa)malce obeszły klatkę, po czem ją olały
pojawiła się matka
przyszła od strony lasku, tak jakby gdzieś rano buszowała
no więc przyszła i się złapała
kociaki się ukryły
zaniosłam na balkon majdan
umówiłam się z
Panią Karmicielką na 18:oo i zawinęłam się do szkoły
ok. 1o:oo przyjechał
Marek Irokez i zawiózł kocicę do
Tesco----
(już zaczęły się zajęcia i w szkole mam urwanie jajników - na szczęście jeszcze nie zaczęli drukować
ale 9 h spędzone z nimi totalnie mnie wysysa)----
o 18 z minutami zjawiłam się pod blokiem z dużą klatką
Joli Dworcowej(nie wiem dlaczego rano od razu nie wzięłam)rozstawiłm obydwie
z okienka wyszły dwa kociaki
potem się schowały
potem znowu wyszły dwa
nie wiem czy inne, czy te same
jeden się złapał
przepakowałam
czekamy
i się zaczęło...
Pani Karmicielka powiedziała, że jakiś czas temu słyszała miauczenie kociaka po drugiej stronie lasku
teraz i ja je usłyszałam
pognałam przez lasek
Pani Karmicielka za mną
dotarłyśmy do samochodu
zajrzłam pod maskę przy przednim kole
qrwa, jest
wsadziłam rękę - cofną się
znowu się wychylił
znowu wsadziłam rękę ale malec znowu się schował
zatelepało mną
i nie będę tu cytować wiązanki jaką pozwoliłam sobie puścić w eter
pobiegłam przez lasek po łapkę
podchodzę i widzę, że w
Jolinej coś się kręci
uff, pomyślałam, jest drugi malec
podchodzę bliżej i zaczynam się zastanawiać dlaczego ten malec jest taki jakiś większy od pozostałych
dopiero po chwili uświadomiłam sobie, że w łapce siedzi dorosły kot
no dobrze, siedzi, to może jeszcze chwilę poczekać
a po drugiej stronie lasku pod maską darło się młode
złapłam klatkę,
Łiskasa i pognałam na drugą stronę lasku
ustawiłam, posmarowałam karmą oponę, może wyjdzie
patrzę na zegarek - 19:2o
Tesco do 2o:oo, ale przecież nie zostawię majdanu i malca pod dość wątplową opieką...
zaczęłam szukać transportu
ten śpi
ten nie jeździ
tamten po piwie
a
Mirko-Ziarko-Muchomorko w
Rudzie Pabianickiejpo 1o min. zdałam sobie sprawę, że dziś kota nie zawiozę
mogłam oczywiście zamówić kogokolwiek, ale kto by mi zabrał dzikiego kota w łapce wielkości czołgu...
w czasie moich poszukiwań transportu
Pani Karmicielka cały czas gadała
- trzeba otworzyć maskę, trzeba otworzyć maskę
- o Matko, przecież on stamdąd nie wyjdzie
- Pan od Samochodu mieszka, o tu (paluch) na drugim piętrze
- ja już nie mogę, ja mam chore serceznowu nie wytrzymałam i się trochę powyrażałam
umilkła, ale tylko na chwilę
- bo ona wie
- bo ona by tak zrobiła, itd, itd
zdałam sobie sprawę, że tak właściwie to ja nie wiem co mam robić...
wody mi odeszły...
a malec się drzezadzwoniłam do
Joli Dworcowej- zaraz do Ciebie przyjadę, nakarmię tylko jeszcze koty w dwóch miejscach - kochana
Jola!
zaczęłam z
Panią Karmicielką ustalać gdzie najlepiej zostawić kota i majdan
okazało się, że balkon już nie wchodzi w grę(!)
no to mówię, że może wstawimy wszystko do piwnicy
- ale po co do piwnicy, można zaraz za drzwiami wejściowymi
- tu mieszkają sami uczciwi strasi ludzie, proszę Pani, i nikt na pewno tego nie zabierzestanowczym głosem powiedziałam, że ani kota, ani majdanu nie zostawię tak na widoku
- ale do piwnicy też może ktoś wejść - odparowała mi prawie natychmiast
-
może, ale jest małe prawdopodobieństo, że akurat w godzinach 23:oo - o6:oo ktoś będzie tam schodził po ogórkia w tle cały czas drze się malecjakoś udało mi się ją przekonać
cierpiąca wielce
Pani Karmicielka poszła do domu, uff
wreszcie usiadłam na ławce
wpatruję się w oponę, próbując przedrzeć się przez mrok
mogłabym sobie zadzwonić tu i tam i umilić czekanie, ale w telefonie zapaliła się czerwona lamka
(jak nie urok, to przemarsz wojska)no to sobie siedzę i patrzę
i nawet się nie bałam tak sama siedzieć, przecież tu mieszkają sami uczciwi ludzie...
po chwili minęła mnie grupa młodych chłopaków z piwami w dłoniach
nie chciało mi się nawet przetraszyć
i pomyślałam sobie, że jakby mi ktoś próbował zaje...ć klatki, to nie wiedziałabym której mam bronić
no i na trawie stała jeszcze torba
Ikełowa a kontenerami i z maluchem
zadzwoniłam do
Mirko-Ziarko-Muchomorko -
będę za 2o min. - usłyszałam w słuchawce
a malec się drzeprzyjechała
Jolawzięła kontener i poszła przepakować kota
na odchodne powiedziała mi żebym zwinęła stanowisko przy oponie
powiedziała, no to zwinęłam
poszłam przez lasek pod blok
kot przepakowany
a
Jola poprosiła o papierosa
- porozmawiaj ze mną- wydusiłam z siebie
- cała się trzęsę z nerwówdostałam parę prostych komunikatów - widocznie nie wyglądałam za dobrze...
Jola Powiedziała:
- zanieś mu jedzenie i postaw za oponą
- podje, rozum mu wróci i przyjdzie do okienkaprzyjechał niepalący
Mirko-Ziarko-Muchomorkoa malec się drzeJola też się zdenerowała, bo okazało się, że miotający się kot przerwał żyłkę
a bez tej żyłki, to klatka może robić jedynie za najnowszy model walizki
ustaliłyśmy, że
Jola zabierze ją do domu i spróbuje naprawić
i jeśli się jej uda, to da mi znać, ja zadzwonię do
Mirko-Ziarko-Muchomorko i on mi ją przywiezie do domu
Pani Karmicielka otworzyła piwnicę
znosłam co było do zniesienia
reszta wylądowała w aucie
Mirka-Ziarka-Muchomorkai pognaliśmy do domów
kupiłam sobie piwo
po pierwszym powróciło mi myślenie logicznie
przygotowałam klatkę dla malucha
malec okazał się być dziewczynką, ok 10 tyg.
nie prychała, nie warczała
dała się wziąć na ręce i wycałować
ale zjeść nie chciała
dałam jeść stadu
poplotkowałam z p.
Łucjąok. 23:oo
Jola napisała, że klatka gotowa
Mirko-Ziarko-Muchomorko zadzwonił:
- zejdziesz?- nie, w pidżamce jestem - odparłam
wniósł mi na trzecie piętro
było tak już po pólnocy, kiedy wreszcie zaległam
Jola obudziła mnie o5:45, ale nie byłam w stanie się zerwać od razu
wreszcie jakoś mi się udało
spakowałam się i znowu pojechałam na
nomen omen na ul.
Zmiennąwyjęłam wszystko a piwnicy
kociaków nie było
przy oponie - wyjedzone
przy okienku - niewyjedzone
co jest, qrwa, grane!
znowu zadzwoniłam do
Joli- kociaki mogły się gdzieś indziej schować, nie martw się
wypuścisz matkę, znjdzie jezadzwoniłam do
Ani, obiecała, że zawiezie kota do
Tescospakowałam wszystko do auta i pojechałam do szkoły
do szkoły w następny kocioł...
-----------------
nie da się ukryć, że takiego splotu złych i dobrych zdarzeń, jeszcze nie miałam
-----------------
no i dziękuję bardzo wszystkim, którzy mi pomogli!
bez trzeźwego myślenia Joli Dworcowej i jej ogromnego kociego doświadczenia, naprawdę nie wiedziałabym co mam robić-----------------
... mry!
ps.
- kotka wraca dziś wieczorem
- z tego wszystkiego zapomniałam zrobić zdjęć maluchowi...