
Staś trafił do opolskiego schroniska w drugiej połowie stycznia 2013 roku. Został przywieziony z tzw. interwencji weterynarza. Znaczy to tyle, że ktoś go po prostu podrzucił do gabinetu weterynaryjnego. I już. Nie wiemy czy ktoś porzucił swojego kota bo był już za stary, zbyt chory, nie był w stanie już więcej łapać myszy? Czy może ktoś znalazł porzuconego Stasia i nie wiedząc co z nim zrobić, jak inaczej mu pomóc zrobił choć tyle. Z resztą, teraz to już nie jest ważne. Najważniejszy jest Stanisław, jego zdrowie i życie. A z jednym i drugim nie jest za ciekawie.
Staś trafił do nas z okropną biegunką. Przerażony, zdezorientowany, zahukany. Najchętniej pokładał się w kuwecie, jakby chciał się w niej schować, jakby leżąc w niej czuł się bezpieczniej niż poza nią. Brudny i śmierdzący. Stanisław jest wręcz chorobliwie chudy. Na umęczonym kocim ciele ma łyse placki i strupki. Jego uszy świadczą o tym, jak ciężkie życie wiódł – poszarpane w walkach, powykręcane i ze śladami martwicy po odmrożeniach. Nie wiem co się z tym kotem działo, nie wiem dlaczego – bo nic tego nie usprawiedliwia. Wiem, że chcę zrobić wszystko co możliwe i spróbować niemożliwego by Stasiowi pomóc.
Mimo tego wszystkiego co go spotkało, mimo ciężkiego życia jakie przyszło mu wieść, mimo krzywdy jaka ewidentnie mu się działa Stanisław kocha człowieka ponad wszystko. Kiedy wchodzi się do budynku szpitalika, gdzie w małym pokoiku przebywa Staś już od drzwi wejściowych słychać jego krzyki i nawoływania. Mimo, że mieszka za dość grubymi drzwiami. Stanisław nawołuje do człowieka kiedy tylko odnotuje jego obecność nawet z dalszej odległości. Ciężko mu zrobić jakiekolwiek zdjęcia bo kocur nie zapozuje, nie usiedzi pół minuty w jednym miejscu by móc pstryknąć mu fotkę. Staś przykleja się do człowieka, barankuje, buca, ociera się. Dosłownie tańczy w około. Mimo wszystko.
Stanisława oceniono na około 15 lat. To już naprawdę dużo jak na kota. Może to świadczyć o tym, że Staś pożyje jeszcze trochę. Ale na pewno nie będzie miał na to szans w schronisku. Staś może i ma swój malutki pokoik, posłanko, kocyki i miski. Ma nawet okno i szeroki parapet. Ale jest sam. Bardzo, bardzo sam. I bardzo, bardzo przez to płacze. Boimy się przenieść Stasia na dużą kociarnię ponieważ bardzo boimy się o jego zdrowie. Więc Stanisław mieszka sam. I jest bardzo, bardzo smutny z tego powodu. W schronisku nie uda się też zadbać o odpowiednią dietę, pełne badania i ewentualne leczenie. Schronisko dla takiego kota to tylko ratunek doraźny, na moment. Staś nie może zostać w schronisku, na dłuższą metę nie ma w nim szans…
Staś jest odrobaczony, wykastrowany i zaszczepiony. Ładnie kuwetkuje.
Jest kotem cudownym – łagodnym i bardzo kochającym człowieka. Bardzo, bardzo pilnie potrzebny jest dla Stanisława dom, choćby tymczasowy, byleby wyciągnąć go ze schroniska. Staś jak najszybciej musi trafić do weterynarza i na pełne badania krwi oraz moczu. Staś potrzebuje domu, domowego ciepła i ludzkiej miłości!
Stanisławowe, biedne uszeńka:

Kiedy stałam obok, robiłam zdjęcia, Staś dosłownie krzyczał



Staś krzyczy ciągle. Wystarczy przejść koło szpitalika. Krzyczy, kiedy słyszy, że przechodzą obok wolontariusze z psami. Krzyczy o bliskość człowieka...
Wiem, że zrobiono Stasiowi badania. Nie wiem niestety które. Ponoć wątroba nie wygląda zbyt dobrze, ma dostawać RC Hepatic. Ponoć są "totalnie rozjechane ale jakiejś tragedii nie ma". Ciężko mi powiedzieć co to dokładnie znaczy. Ale wiem na pewno, że Staś potrzebuje dobrze zrobionych, pełnych badań i prowadzenia go według ich wyników. Potrzebuje odkarmienia i odżywienia. Staś potrzebuje natychmiastowej pomocy, domu!
Stanisławowa całość:
