Kastracja kocurów wolno żyjących - dyskusja

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pon cze 23, 2014 12:03 Re: Kastracja kocurów wolno żyjących - dyskusja

Irmina SM pisze:No masę nasz Czarnuszek miał słuszną muszę powiedzieć :) Jeden z tych domowych nie kastratów na pewno był szczuplejszy :) Czarny nie doznał jakiś wielkich obrażeń, ale niestety został pogryziony w tyłek (ma tam ranę od zębów - jak tylko się pojawia to go smarujemy antybiotykiem) i ogon też ucierpiał :( Bardziej mnie przeraziło to, że pierwszy raz widziałam żeby przy starciu dorosłych kotów jeden (czyli nasz kastrat) posikał się ze strachu!

Mam tylko nadzieję, że do nas wróci. A tego jedno rozbójnika muszę złapać i wykastrować! Ha!

Nie każdy kot bitny jest i posiadanie jajcoró nie ma w tym nic do rzeczy. Kastruję kocury od lat i nie zauważyłam jakiegoś dramatu w stadzie. Wręcz przeciwnie, koty żyją dłużej, mniej chorują, nie tłuką się , są spasione a stadka i tak pilnują. Jak jest bitny gość to przegania każdego ew konkurenta nawet nie kastrowanego. Kiedy nie były kastrowane żyły 2-3 lata góra teraz po 5 a nawet więcej tylko autka i zdziczałe psy koty załatwiają u mnie.
Obrazek

Dla naszych Słoneczek [*] Kochamy i tęsknimy.

ASK@

Avatar użytkownika
 
Posty: 55324
Od: Czw gru 04, 2008 12:45
Lokalizacja: Otwock


Adopcje: 11 >>

Post » Pon cze 23, 2014 15:31 Re: Kastracja kocurów wolno żyjących - dyskusja

Ja też zawsze myślałam, że nie ma to znaczenia, dlatego kastrowaliśmy dzikie kocury i kotki. Do tego roku, aż pojawił się ten napastliwy kocur wszystko było ok. Może nie jest to kwestia, że nasz Czarnulek jest wykastrowany, niemniej sytuacja przykra i denerwująca.

Pytanie było o doświadczenia z kastrowanymi, wolnożyjącymi kotami, dlatego też napisałam, że nasz Czarny radził sobie świetnie dopóki nie zaczął dręczyć go inny kocur niepoddany zabiegowi.

Irmina SM

 
Posty: 311
Od: Wto sty 22, 2013 12:06

Post » Pon cze 23, 2014 21:59 Re: Kastracja kocurów wolno żyjących - dyskusja

Mnie się jednak wydaje, że to kwestia osobnicza, a nie fakt posiadania jajców czy ich brak - samiec alfa, alfą pozostanie.
W moim przypadku wykastrowałam 2 kocury, a jednego nie udało mi się złapać. Mimo, że głodny do klatki nie zbliżył się na 2 metry wygląda na to, że kiedyś musiał zostać złapany i niestety jako kocur wypuszczony, w każdym razie klejnoty posiada nadal... chyba... bo po wykastrowaniu reszty przestał się pojawiać. Albo nie mam już płodnych kotek i polazł w poszukiwaniu albo został przepędzony wolę nie myśleć, że przyczyna może być inna.
Pierwszy wykastrowany to w zasadzie przypadek wlazł w klatkę podczas łapania ostatniego malucha z miotu. Fakt więcej go nie widziałam, ale to raczej był kocur dochodzący z innego rewiru. Pozostają mi dwa: Zyzio (kastrat) i Kropek (jajcarz) i to one walczyły między sobą. Zyzio w zimie piękny, duży, puchaty śnieżnobiało-czarny kocur i Kropek chudy, czarny z białą kropką na klacie. Na wiosnę się zaczęło, gdy złapałam Zyzola w maju wyglądał jak trzy ćwierci do śmierci - brudny, szaro-czarny, chudy, śmierdzący i kulawy - Kropek podobnie tylko nie kulał. Po wypuszczeniu Zyzia wykastrowanego parę razy słychać było wrzaski bijących się kotów - niestety u mnie są takie hałdy, że i z 50 kotów może się za nimi tłuc. Teraz Kropek zniknął, został Zyzio dalej trochę chudawy, ale już odzyskał śnieżną biel i świńskim truchtem bez kulawienia biega w czasie karmienia do misek. Fakt, że najprawdopodobniej na ten moment wszystkie kotki są wysterylizowane.
Jeszcze jedną kastrowaną "alfę" mam w domu. Wiadomo w domu to nie sztuka, ale ten piękniś podczas wyjazdów, na obcym terenie pierwsze co robi to pacyfikuje i podporządkowuje sobie wszystko co cztery łapy ma. Obywa się bez krwi, wystarczają sztywne łapy, nastroszenie jak szczotka, ten warkot wydobywający się z głębi skądinąd słodkiej gardzieli (to ten z prawej fotki) i pac łapą jak to nie pomoże. Jeszcze drugiej alfy nie spotkał póki co i dlatego taki bohater. ;) Aż boję się myśleć co będzie jak alfę spotka :strach:
ObrazekObrazekObrazek

leeann

 
Posty: 381
Od: Sob cze 15, 2013 21:34

Post » Wto cze 24, 2014 7:52 Re: Kastracja kocurów wolno żyjących - dyskusja

Irmina SM u mnie jest podobna sytuacja w jednym stadzie 6 kotów wszystkie kastrowane i pojawia się niekastrowany kocur który zaczyna gnębić jednego z kastratów .Doprowadza do tego że kocurek się wynosi ze swojego miejsca w którym żył kilka lat,kręci się w okolicy ,podobno na jedzenie przychodzi ,tak mówi ochrona która widzi go na monitorze ale boi się wrócić.
Dochodzi do tego że stado kotów właściwie rozchodzi się ,na stałe zostały tylko dwa .A kocur jest tak cwany że jak zaczełam przychodzić z klatkę to znikał i pojawiał się chyba w nocy ,nie jestem w stanie go złapać.
Obrazek

Henia

 
Posty: 3068
Od: Pt mar 10, 2006 14:29
Lokalizacja: Warszawa-Muranów

Post » Wto cze 24, 2014 7:55 Re: Kastracja kocurów wolno żyjących - dyskusja

mnie gnębi stadko ...kastrowany kot wychodzący. Wiem kiedy się pojawia bo koty zostawiają jedzenie i uciekają. Charakter się liczy także nie tylko jaja pod ogonem. Zaznaczę,ze ten kastrat był na prawdę w młodym wiek cięty ale jest kawałkiem skurczykota.
Obrazek

Dla naszych Słoneczek [*] Kochamy i tęsknimy.

ASK@

Avatar użytkownika
 
Posty: 55324
Od: Czw gru 04, 2008 12:45
Lokalizacja: Otwock


Adopcje: 11 >>

Post » Wto cze 24, 2014 8:12 Re: Kastracja kocurów wolno żyjących - dyskusja

Mój kumpel ma kota - kot wychodzący (zad..ie), wykastrowany bo włóczył się po sąsiadach i ich kotom spuszczał regularnie łomot. Po kastracji ograniczył wędrówki do ogrodu i dalej grzmoci co się nawinie. Nie jaja a charakter.
Nie zapomnę też, jak pełnojajeczny samczyk podszedł pod mój (zabezpieczony) balkon i zaczął drzeć paszczę. Całe stadko zgodnie się powiesiło na siatce i osyczało tak biedaka, że zwiał jak niepyszny.
“To co robimy dla nas, umiera wraz z nami. To co robimy dla innych i dla świata zostaje po nas i jest nieśmiertelne.” -A. Pine
nasz wątek: http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1&t=159694

Alienor

Avatar użytkownika
 
Posty: 24225
Od: Pt mar 19, 2010 14:48

Post » Wto cze 24, 2014 9:01 Re: Kastracja kocurów wolno żyjących - dyskusja

Obserwując stado działkowe, widzę, ze skłonność do bójek to kwestia osobnicza.
Nasze wykastrowane stado traktowało pojawiające się z rzadka niekastrowane kocury jako zagrożenie i niemiłosiernie tłukło takich gości. Prym w nawalankach wiedzie najdrobniejsza kastrowana koteczka i to ona staje na czele bojówki przeganiającej intruzów.
fckptn
Obrazek

ana

 
Posty: 23739
Od: Śro lut 20, 2002 21:56

[poprzednia]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 122 gości