Mnie się jednak wydaje, że to kwestia osobnicza, a nie fakt posiadania jajców czy ich brak - samiec alfa, alfą pozostanie.
W moim przypadku wykastrowałam 2 kocury, a jednego nie udało mi się złapać. Mimo, że głodny do klatki nie zbliżył się na 2 metry wygląda na to, że kiedyś musiał zostać złapany i niestety jako kocur wypuszczony, w każdym razie klejnoty posiada nadal... chyba... bo po wykastrowaniu reszty przestał się pojawiać. Albo nie mam już płodnych kotek i polazł w poszukiwaniu albo został przepędzony wolę nie myśleć, że przyczyna może być inna.
Pierwszy wykastrowany to w zasadzie przypadek wlazł w klatkę podczas łapania ostatniego malucha z miotu. Fakt więcej go nie widziałam, ale to raczej był kocur dochodzący z innego rewiru. Pozostają mi dwa: Zyzio (kastrat) i Kropek (jajcarz) i to one walczyły między sobą. Zyzio w zimie piękny, duży, puchaty śnieżnobiało-czarny kocur i Kropek chudy, czarny z białą kropką na klacie. Na wiosnę się zaczęło, gdy złapałam Zyzola w maju wyglądał jak trzy ćwierci do śmierci - brudny, szaro-czarny, chudy, śmierdzący i kulawy - Kropek podobnie tylko nie kulał. Po wypuszczeniu Zyzia wykastrowanego parę razy słychać było wrzaski bijących się kotów - niestety u mnie są takie hałdy, że i z 50 kotów może się za nimi tłuc. Teraz Kropek zniknął, został Zyzio dalej trochę chudawy, ale już odzyskał śnieżną biel i świńskim truchtem bez kulawienia biega w czasie karmienia do misek. Fakt, że najprawdopodobniej na ten moment wszystkie kotki są wysterylizowane.
Jeszcze jedną kastrowaną "alfę" mam w domu. Wiadomo w domu to nie sztuka, ale ten piękniś podczas wyjazdów, na obcym terenie pierwsze co robi to pacyfikuje i podporządkowuje sobie wszystko co cztery łapy ma. Obywa się bez krwi, wystarczają sztywne łapy, nastroszenie jak szczotka, ten warkot wydobywający się z głębi skądinąd słodkiej gardzieli (to ten z prawej fotki) i pac łapą jak to nie pomoże. Jeszcze drugiej alfy nie spotkał póki co i dlatego taki bohater.
Aż boję się myśleć co będzie jak alfę spotka