Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
Alienor pisze:Reasumując:
1 - kocury kastrowane radzą sobie na wolności (o ile były do niej przyzwyczajone i są na swoim terytorium) całkiem nieźle. Z powodu mniejszych zapędów włóczęgowskich giną rzadziej (pomijam wypadki losowe typu pijaków, gołębiarzy z wiatrówką etc.). W dodatku jest większa szansa, że będą mogły zostać w stadzie niż gdyby były pełnojajeczne ale nie należały do grupy 2-3 najsilniejszych pełnojajecznych samców.
2 - ryzyko PNN u każdego kota istnieje - nerki są "słabym punktem" kota, bo to zwierzę ewoluowało w stepach, z małą ilością dostępnej wody. Dlatego bardzo zagęszcza mocz w obronie przed zbyt dużą utratą wody i odwodnieniem organizmu. Częściej jest diagnozowany PNN u kotów kastrowanych - bo są to koty o które ktoś dba, na które zwraca uwagę i w razie początków złego samopoczucia taszczy do weta, a jeśli zaginą szuka długo i wytrwale. Koty wolnożyjące, które nie są kastrowane jeśli zapadną na PNN nikt tego nie zauważy i zejdą od zatrucia mocznikiem w jakiejś piwnicy ( o ile wcześniej nie zginą od innych chorób, w efekcie ran odniesionych w walce etc.).
3 - kastracja zmniejsza szanse na zarażenie się FeLV, FIV etc. w trakcie walk o kotkę lub spółkowania z kotką.
Jak dla mnie potencjalne korzyści są wyraźnie wyższe niż potencjalne ryzyko.
Alienor pisze:A czy ci weterynarze jeżdżą wyłapywać dzikie koty i je diagnozują "ku chwale ojczyzny"? Myślę że wątpię. Więc mają kontakt głównie z kotami wysterylizowanymi, stąd takie a nie inne wyniki. To tak jak z FeLVem - większość diagnozuje się u kotów domowych i wychodzących. Czemu? Bo dzikusa, który jest chory w 95% przypadków nikt nie zaniesie do weta, on nie zrobi testów i kot zejdzie nieleczony. Czy więc przestać się opiekować kotami, by nie umierały na FeLV?
Anatolek pisze:Ja doskonale rozumiem co masz na myśli
Zupełnie się z Tobą zgadzam, że weterynarze nie mają danych, dzięki którym mogliby ocenić obiektywnie, na przykładzie miarodajnej grupy kotów, jak statystycznie kształtuje się wpływ kastracji na PNN (mówię o relacji kotów domowych do wolno żyjących). Napisałam również o tym, co zaobserwowałam wśród znanych mi kotów, które są pod kontrolą weterynarzy, ale i tych obserwacji nie można traktować jako wymiernych, gdyż obserwowanych osobników jest zbyt mało, aby postawić zdecydowane wnioski.
Nie mniej jednak myślę, że należałoby się uważnie pochylić nad tym problemem i spróbować go zbadać. Tylko czy nie jest to, przynajmniej na tę chwilę, utopijne założenie?
casica pisze:A propos pnn i kastracji kocurów, mam zupełnie inne dane - od moich wetów.
Otóż kot wolnożyjący, wdający się w bójki, podrapany, z ropniami po tych właśnie kocich bójkach zapada na pnn nawet w dość młodym wieku. Jak wiadomo wszelkie infekcje uderzają w nerki, tak więc sumą wszelkich ropni (infekcji) jest pnn. U pełnosprawnych kocurów obserwuję ją niestety dość często, wcale nie są to stare koty. Najstarszy znany mi wolnożyjący kastrat miał około 17 lat gdy odszedł. Owszem umarł na pnn, ale przyznacie, że w bardzo już podeszłym wieku. Kolejne znane mi kastraty (oczywiście mówię o piwnicznych) żyją już po kilkanascie lat, na pnn nic nie wskazuje.
Tak więc od tej strony patrząc - stanowczo kastrować.
Co do pozycji wśród kotów, bywa różnie. Mnie się wydaje, że zależy to od charakteru kota. Wykastrowany osobnik alfa, raczej nadal będzie osobnikiem alfa. I na to też mam liczne przykłady z obserwacji mojego stadka.
W każdym razie jedno jest pewne - najpierw kocice, jak już wszystkie "wycięte" brać się za kocury.
Z tą kastracją i w jej wyniku pnn - raczej wiązałabym to zjawisko z nadmiarem suchej karmy, nie z kastracją.
Anatolek pisze:Z tego wynika, że nie jest tak, iż z definicji kocury po kastracji są odrzucane ze stada, ale również są i przypadki kiedy nie są przyjmowane z powrotem, a przynajmniej nie na dotychczasowych warunkach, co, o czym wszyscy wiemy, w kocim świecie ma ogromne znaczenie.
Anatolek pisze:Dla mnie logicznym jest, że konsekwencją kastracji mogą być nasilone infekcje pęcherza, co w efekcie często prowadzi do PNN. Oczywiście zgadzam się, że innego rodzaju infekcje, ropnie, po walkach, być może po dłuższym czasie, ale również wpłyną na pracę nerek, a w konsekwencji na pnn.
Anatolek pisze:Co do suchej karmy. Jest wiele negatywnych stanowisk na temat jej stosowania, zresztą widać po marnej akceptacji takiej karmy przez koty wolno żyjące, że coś w tym musi być, ale na pewno nie przede wszystkim sucha karma ma wpływ na PNN. Tutaj akurat mogę się wypowiedzieć na przykładzie mojego Kocurka. Anatolek ma 13 lat (wykastrowany w wieku 6 m-cy), nigdy nie jadł suchej karmy, zawsze mokrą i rok temu niestety został zdiagnozowany na PNN.
Irmina SM pisze:Hej,
Wydaje mi się, że wszystko zależy od konkretnego przypadku. U nas na terenie pracy mamy 8 kotów wolnożyjących (7 samiczek i 1 kocurka). Wszystkie wykastrowane. Kocur młody (2 lata). W tym roku w okresie rujek zaczęły do nas przychodzić 2 niewykastrowane kocury (o zgrozo z obróżkami, czyli mają gdzieś właścicieli). Może szukały okazji, może przyzwyczajone, że kiedyś kotki na terenie ośrodka były płodne... No i niestety jeden bardzo mocno atakował tego naszego Czarnego. Mimo przeganiania napastników około dwóch miesięcy temu byłyśmy świadkami jak jeden z nich tak bardzo atakował naszego kota, że biedak uciekł w popłochu.
Od tego czasu nasz Czarny pojawia się tylko sporadycznie (najczęściej w nocy), raz wrócił na 3 dni, ale później znów zniknął. Wracając z pracy widziałam go dwa razy na posesji oddalonej od naszej placówki. Wcześniej w towarzystwie wykastrowanych samiczek czuł się świetnie, teraz niestety "przegrał" i się wymeldował :/ Mam tylko nadzieję, że wróci na czas zimy. Nie wiem czy jest to reguła, może to tylko przypadek, ale na pewno jest przykładem, że nie wszystkie kastrowane koty dobrze sobie radzą z konkurencją.
Pozdrawiam
Użytkownicy przeglądający ten dział: ewar i 213 gości