Kot osowiały, nie chce jeść, weterynarz mówi, że jest zdrowy
Napisane: Śro lut 27, 2013 13:07
Z góry przeprasza, jeśli piszę nie tu gdzie trzeba i bardzo ładnie proszę moderatorów o przeniesienie wątku w należyte miejsce.
Mam następujący problem.
Nasz kot, dachowiec, lat 3, wykastrowany, mieszkający w domu od soboty zaczął chorować.
W piątek wydaje się, że było ok, nie zauważyliśmy, żadnych niepokojących sygnałów.
W sobotę cały dzień leżał schowany, nie wychodził, nie pił, nie jadł. Tylko jak go zdjęłam z kryjówki to przytulał się (nie mruczał) i zaraz zasypiał. Martwiłam się już wówczas, ale uznałam, że może się przeziębił i niech sobie spokojnie odpoczywa. W niedzielę sytuacja taka sama - nie je, nie pije, nie chodzi do kuwety (poza jednym małym siku). Dawałam mu wodę do pyszczka na palcu, trochę zlizywał, jedzenia nie ruszał.
W poniedziałek rano pojechaliśmy do weta. Pani doktor, zbadała temperaturę i dotykowo brzuszek. Powiedziała, że jelita są puste, bo nie je, a reszta wydaje się w porządku. Dostał jednak zastrzyk rozkurczowy i przeciwbólowy, a do tego kroplówkę pod skórę. Wizytę u lekarza zniósł bardzo źle. Jak wróciliśmy do wieczora było widać, że jest trochę lepiej, ale nadal nie jadł, nie pił i nie chodził do kuwety. We wtorek zgodnie z zaleceniem znów do weta. Była inna lekarka, znów dokładnie badała i powiedziała to samo, że w sumie to on wygląda dobrze i dotykowo brzuch też ok. Dała ten sam zestaw leków, kroplówkę i relanium na apetyt. Podłączenie kroplówki i zastrzyki były dla kotka koszmarem. Trzymały go dwie osoby, w końcu wylądował w tej specjalnej torbie. W rozpaczy ugryzł Panią weterynarz. Jedyny ratunek to były moje ramiona. Po powrocie do domu relanium zadziałało, od razu do miski. Zjadł prawie 2 miseczki swojej puriny, mokrej animondy nie chciał. Później coś jeszcze przekąsił, nie pił i do wieczora nic. Dziś również nie je, nie pije, nie chodzi od kuwety. Wet dała nam takie saszetki z puriny z probiotykiem, które powodują, że jedzenie dobrze pachnie, sypałam mu tym suchą karmę i tak nie chciał.
Wydaje mi się, że dziś czuje się lepiej, jest aktywniejszy, ale nadal to nie to samo co zwykle. No i brak apetytu utrzymuje się. Nie chcę znów go zabierać do lecznicy, bo dla niego jest to ogromny stres i boje się, że już całkiem nic nie zje. Weterynarz mówiła zresztą, że już nie ma takiej potrzeby.
Jednak ja nadal się martwię i uważam, że kot nie jest zdrowy.
Czy ktoś może mi coś poradzić? Co dalej? Zmienić weterynarza? Zostawić niech przeleży dziś i poczekać do jutra?
Nie chcę, żeby cierpiał, ale też jeśli faktycznie nic mu nie jest, nie będę go ciągać po lecznicach...
Z góry dziękuję za wszystkie porady.
Agnieszka
Mam następujący problem.
Nasz kot, dachowiec, lat 3, wykastrowany, mieszkający w domu od soboty zaczął chorować.
W piątek wydaje się, że było ok, nie zauważyliśmy, żadnych niepokojących sygnałów.
W sobotę cały dzień leżał schowany, nie wychodził, nie pił, nie jadł. Tylko jak go zdjęłam z kryjówki to przytulał się (nie mruczał) i zaraz zasypiał. Martwiłam się już wówczas, ale uznałam, że może się przeziębił i niech sobie spokojnie odpoczywa. W niedzielę sytuacja taka sama - nie je, nie pije, nie chodzi do kuwety (poza jednym małym siku). Dawałam mu wodę do pyszczka na palcu, trochę zlizywał, jedzenia nie ruszał.
W poniedziałek rano pojechaliśmy do weta. Pani doktor, zbadała temperaturę i dotykowo brzuszek. Powiedziała, że jelita są puste, bo nie je, a reszta wydaje się w porządku. Dostał jednak zastrzyk rozkurczowy i przeciwbólowy, a do tego kroplówkę pod skórę. Wizytę u lekarza zniósł bardzo źle. Jak wróciliśmy do wieczora było widać, że jest trochę lepiej, ale nadal nie jadł, nie pił i nie chodził do kuwety. We wtorek zgodnie z zaleceniem znów do weta. Była inna lekarka, znów dokładnie badała i powiedziała to samo, że w sumie to on wygląda dobrze i dotykowo brzuch też ok. Dała ten sam zestaw leków, kroplówkę i relanium na apetyt. Podłączenie kroplówki i zastrzyki były dla kotka koszmarem. Trzymały go dwie osoby, w końcu wylądował w tej specjalnej torbie. W rozpaczy ugryzł Panią weterynarz. Jedyny ratunek to były moje ramiona. Po powrocie do domu relanium zadziałało, od razu do miski. Zjadł prawie 2 miseczki swojej puriny, mokrej animondy nie chciał. Później coś jeszcze przekąsił, nie pił i do wieczora nic. Dziś również nie je, nie pije, nie chodzi od kuwety. Wet dała nam takie saszetki z puriny z probiotykiem, które powodują, że jedzenie dobrze pachnie, sypałam mu tym suchą karmę i tak nie chciał.
Wydaje mi się, że dziś czuje się lepiej, jest aktywniejszy, ale nadal to nie to samo co zwykle. No i brak apetytu utrzymuje się. Nie chcę znów go zabierać do lecznicy, bo dla niego jest to ogromny stres i boje się, że już całkiem nic nie zje. Weterynarz mówiła zresztą, że już nie ma takiej potrzeby.
Jednak ja nadal się martwię i uważam, że kot nie jest zdrowy.
Czy ktoś może mi coś poradzić? Co dalej? Zmienić weterynarza? Zostawić niech przeleży dziś i poczekać do jutra?
Nie chcę, żeby cierpiał, ale też jeśli faktycznie nic mu nie jest, nie będę go ciągać po lecznicach...
Z góry dziękuję za wszystkie porady.
Agnieszka