W szpitalu, w którym pracuje jest dużo kotów. Mieszkają sobie na całym terenie, chowają się w kanałach, piwnicach i różnych dziurach. Wczoraj nieoficjalną drogą dowiedziałam się, że koty (zwłaszcza przebywające pomiędzy dwoma poradniami - specyficzne miejsce, osłonięte od wiatru, jest tam wejście do piwnic) mają zostać usunięte. Nie chcę pisać więcej szczegółów, bo tutaj pracuję, a net może czytać każdy. W każdym razie nie wiem co robić. Nie mogę pójść i oficjalnie powiedzieć, że mają kotów nie ruszać - znajdą jakiś powód i mnie zwolnią. To duzy i poważany szpital Usunięcie kotów nic nie da - za chwilę będą następne - wystarczy jakaś dziura przez którą będą wchodzić do środka. Nie wiem jeszcze w jaki sposób będą koty usuwać, słyszałam tylko o truciu. Muszę się dowiedzieć w jaki sposób chcą to robić, ale muszę to zrobić delikatnie. Gdybym była bogata postawiłabym wszystko na jedną kartę, ale nie jestem, muszę pracować
Nie wiem czy sprawę nagłośnić czy najpierw spróbować w jakiś sposób się dogadać. Tylko w jaki?
Postaram się napisać projekt pisma do dyrekcji, które mogłyby wysłac jakieś organizacje, np. eve69 czy p. Irena z Azylu. Znajdę tez kontakt do pani, która ma stanowisko (nowo stworzone) do pomocy zwierzętom przy prezydencie Wawy. Nie wiem jak sie to stanowisko nazywa - ktoś wie?
Co mogę zrobić? Macie jakieś pomysły?