ano nic ciekawego słychać, tato choruje miał operację, mama też się źle czuje, a ja sama przypłaciłam to chorobą żołądka, na który notabene choruję już bardzo długo, ale teraz ze stresu objawy się bardzo mocno zaostrzyły, także staram się jakoś w miarę uspokoić i biorę znów baterię leków, no ale wiadomo, rodzice nie młodzi i się ciągle coś do nich czepia, a to wszystko na mojej głowie
do kotów oczywiście chodzę, nie chodziłam do pracy ponad 14 dni, to pani Ola jakoś dawała radę, ale jutro już wracam, do dziadkowych chodzę codziennie, bo inaczej wiadomo jaki byłby ich los, Senior chorował, pani Grażynka kupiła mu antybiotyk, ja kupiłam mielonego mięsa i tydzień podkurowałam i znów dobrze, tylko np do kuwety w której śpi wkładam miękki podkład a babcia wyjmuje i kładzie gazetę, tak żałuje tych podkładów, który kosztuje raptem 60 groszy, masakra, z jedzenia wiadomo kupuję tylko wątróbkę, i czasem wiadomo, jak nieświeża, to wymiotują te biedaki, zanoszę też suchą karmę, kupiłam specjalnie Royala na wagę dla długowłosych, i babcia stwierdziła, że nawet Senior drepcze do kuchni i chrupie, gdzie on nigdy nie lubił suchej karmy
Mikruska trzeba pokarmić, bo Grubcio mu kradnie, a i Mikrusek jest bardzo wrażliwy i trzeba go przypilnować
Kulawek zaczął przychodzić do stołówki przy śmietniku, więc zaczęłam mu wcześniej nosić jedzenie, do jego ogródka, żeby nie zarażał kotów, poza tym przychodzą codziennie do stołówki przy śmietniku liczne osobniki, jeden nowy czarny, zrobiłam mu filmik i mam trochę fotek, ale wrzucę jutro,
przestały przychodzić jeże
nagle jak były takie ulewne deszcze i nocami ok 6 stopni, to jak wymiótł, ale teraz się ociepliło i myślałam że powychodzą, ale ani widu ani słychu, spotkałam tylko jednego ostatnio jak bił się z Tygryską o jedzenie, nie wiem, co na ten temat sądzić, mama też się martwi, do tej pory w ogródku jednym i drugim przychodziło po 6 sztuk, tak sobie myślałam czyżby ktoś ich nie wyłapał??
czy ktoś zna się na jeżach i może coś podpowiedzieć???