Moja Kicia odeszla a ja mam straszne wyrzuty :(

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pon sie 05, 2013 10:29 Re: Moja Kicia odeszla a ja mam straszne wyrzuty :(

Jeżeli chodzi o danie domu dla innego kotka po stracie rezydenta to myślę, że jest to sprawa bardzo indywidualna. Nie da się zastąpić kotka innym, to prawda, ale życie jest krótkie i szkoda tracić czas na rozpacz podczas gdy jest tyle kotków potrzebujących domu. Nadal pozostanie czas żałoby, będą chwile ogromnego bólu i zwątpienia, ale zarazem będzie jakiś sens aby żyć dalej. Ja jeszcze za życia mojej odchodzącej kotki przygarnęłam Diabełka, właściwie to los postawił mi go na drodze. Wychowywanie go wcale nie odebrało mi miłości do Misi, jeżeli po tym co generalnie jej w życiu zrobiłam mogę tak nazwać swoje uczucia do niej, ale sprawiło, że żyłam w dwóch światach równocześnie, godząc je mniej lub bardziej ze sobą. Z jednej strony czułam ból i przygotowywałam się na rozstanie z Misią, z drugiej opiekowałam się i cieszyłam ze wspólnych chwil z Diabełkiem.
Ból i żałoba, może też na specyfikę całej sytuacji i życia Misi pozostał, wciąż wydaje się, że minął dopiero rok od jej odejścia, kiedy o niej myślę, naprawdę dopiero po jakimś czasie orientuję się, że w listopadzie minie 6 lat od jej śmierci.
W dzień jej śmierci, a właściwie parę godzin po Misia przyszła do mnie w pół śnie i poprosiła mnie abym zajmowała się dalej Diabełkiem i wychowywała go najlepiej jak potrafię, przez chwilę też kiedy niby nie spałam, ale nie mogłam się za bardzo ruszyć tzn. niby mogłam, ale byłam w jakimś dziwnym transie, wstąpiła jakby w Diabełka i zachowywał się dokładnie tak jak ona przez kilkadziesiąt sekund ( a to naprawdę bardzo specyficzne zachowanie dot. wylizywania moich uszów), nigdy potem już nie powtórzył tego zachowania, tylko przez te kilkadziesiąt sekund, a potem był już zupełnie sobą tzn. zupełnie innym kotem niż Misia. Czułam ,że to znak abym naprawdę uwierzyła, że to Misia i że do mnie przyszła. To wydarzenie nadal pozostaje u mnie kwestią wiary, tzn. zakładam że mogłam mieć halucynacje itp. ale tak naprawdę chcę głęboko wierzyć ,że to ona.

W swoim sercu wielokrotnie tłumaczę Misi różne rzeczy i przepraszam ją za to co jej w życiu zrobiłam, a zrobiłam wiele złego.
Chciałabym ją kiedyś spotkać za Tęczowym Mostem, mam nadzieję, że wszyscy będziemy mogli spotkać swoje koty i z nimi porozmawiać, nie ustami, a sercem, tak to sobie przynajmniej wyobrażam, że tak będzie.

karolink

 
Posty: 1116
Od: Pon paź 09, 2006 20:40
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pon sie 05, 2013 22:41 Re: Moja Kicia odeszla a ja mam straszne wyrzuty :(

Goyka, tu jest wątek o moim nowym kociaku: viewtopic.php?f=10&t=149454 Od 11 strony są jego zdjęcia. Kotek jest przeuroczy, ale przyznam, że na początku miałam wątpliwości, czy dobrze zrobiłam, że go wzięłam. A nie wzięłam go z przypadku, nie był też "pierwszym lepszym", bo odwiedziłam kilka hodowli, oglądałam sporo kociaków, a do niego jechałam aż pod Poznań, ponad 380 km (w jedną stronę) od Wwy, w której mieszkam. Na zdjęciach, przesyłanych przez hodowczynię, to mi się on tylko podobał, ale gdy dostałam filmik, na którym widać jego charakterek, stwierdziłam, że to "ten".

Potem miałam chwile zwątpienia. Alex jest zupełnie inny, niż koty, z którymi miałam do czynienia, niż Stig. Choć teraz zauważam pewne podobieństwa w zachowaniu, co chyba nie jest dziwne, bo Stig (tonek) i Alex (orient) mają do pewnego stopnia wspólne pochodzenie. Problemem jest to, że Alex ma nieustające i przewlekłe problemy ze zdrowiem, co skutkuje tym, że średnio raz w tygodniu jesteśmy u weta, gdzie umarł Stig... Generalnie to jeździ tam mój A., ale kilka razy zdarzyło się, że ja musiałam tam pojechać. Ostatnio siedziałam tam godzinę w oczekiwaniu na wolnego lekarza. Siedziałam w tej cholernej poczekalni, w której spędziłam tyle czasu, gdy Stig był w szpitalu i wszystkie te koszmarne wspomnienia do mnie wracały. I ten cholerny smród, który już zawsze będzie mi się kojarzył ze śmiercią... jakichś środków dezynfekujących czy lekarstw... Koszmar... Patrzyłam na tę poczekalnię i przypominałam sobie, jak w niej siedziałam, czekając, aż pozwolą mi wejść do Stiga, który przez cały niemal czas siedział w inkubatorze, jak modliłam się o dobre informacje o jego zdrowiu, które uporczywie nie nadchodziły...
Stiguś- moje kochane słoneczko, już za TM. Niezmiennie kocham.
Obrazek

babsy

 
Posty: 201
Od: Czw lip 13, 2006 14:05
Lokalizacja: Warszawa

[poprzednia]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: elmas, Fayerka, kuba93l, qumka i 301 gości