Jeżeli chodzi o danie domu dla innego kotka po stracie rezydenta to myślę, że jest to sprawa bardzo indywidualna. Nie da się zastąpić kotka innym, to prawda, ale życie jest krótkie i szkoda tracić czas na rozpacz podczas gdy jest tyle kotków potrzebujących domu. Nadal pozostanie czas żałoby, będą chwile ogromnego bólu i zwątpienia, ale zarazem będzie jakiś sens aby żyć dalej. Ja jeszcze za życia mojej odchodzącej kotki przygarnęłam Diabełka, właściwie to los postawił mi go na drodze. Wychowywanie go wcale nie odebrało mi miłości do Misi, jeżeli po tym co generalnie jej w życiu zrobiłam mogę tak nazwać swoje uczucia do niej, ale sprawiło, że żyłam w dwóch światach równocześnie, godząc je mniej lub bardziej ze sobą. Z jednej strony czułam ból i przygotowywałam się na rozstanie z Misią, z drugiej opiekowałam się i cieszyłam ze wspólnych chwil z Diabełkiem.
Ból i żałoba, może też na specyfikę całej sytuacji i życia Misi pozostał, wciąż wydaje się, że minął dopiero rok od jej odejścia, kiedy o niej myślę, naprawdę dopiero po jakimś czasie orientuję się, że w listopadzie minie 6 lat od jej śmierci.
W dzień jej śmierci, a właściwie parę godzin po Misia przyszła do mnie w pół śnie i poprosiła mnie abym zajmowała się dalej Diabełkiem i wychowywała go najlepiej jak potrafię, przez chwilę też kiedy niby nie spałam, ale nie mogłam się za bardzo ruszyć tzn. niby mogłam, ale byłam w jakimś dziwnym transie, wstąpiła jakby w Diabełka i zachowywał się dokładnie tak jak ona przez kilkadziesiąt sekund ( a to naprawdę bardzo specyficzne zachowanie dot. wylizywania moich uszów), nigdy potem już nie powtórzył tego zachowania, tylko przez te kilkadziesiąt sekund, a potem był już zupełnie sobą tzn. zupełnie innym kotem niż Misia. Czułam ,że to znak abym naprawdę uwierzyła, że to Misia i że do mnie przyszła. To wydarzenie nadal pozostaje u mnie kwestią wiary, tzn. zakładam że mogłam mieć halucynacje itp. ale tak naprawdę chcę głęboko wierzyć ,że to ona.
W swoim sercu wielokrotnie tłumaczę Misi różne rzeczy i przepraszam ją za to co jej w życiu zrobiłam, a zrobiłam wiele złego.
Chciałabym ją kiedyś spotkać za Tęczowym Mostem, mam nadzieję, że wszyscy będziemy mogli spotkać swoje koty i z nimi porozmawiać, nie ustami, a sercem, tak to sobie przynajmniej wyobrażam, że tak będzie.