wrrrrrr
z własnego wątku mnie wykopało. Dojechali szczęśliwie, ja schudłam 3 kilo w czasie drogi, potem była integracja rodziny. Prince najpierw zlał Hakera (bo to ciapa) a potem próbował zlać Bambiszona. który na dzień dobry przyłożył mu z liścia i zwiał. W panice nie wiedział gdzie wieje i obalił szafkę. Potem koty poszły do kuwety. Wszystkie trzy....Prince ich nie chciał wpuszczać ale....postawiłam drugą kuwetę. Precel natychmiast wrzasnął "moje" i chciał do środka. Tym razem Haker go nie wpuścił. ZAtem były dwie kuwety. Potem ....potem....
Sytuacja ma się tak: teraz już się lubią i bawią w miarę zgodnie. Precel rządzi (i dobrze, ktoś musiał nauczyć młodsze kociarstwo moresu). W nocy trwa walka o moje łózko. to znaczy walczę ja o miejsce- to jest w końcu moje łóżko. Ale Prince cytując Terrego Pratcheta (w końcu to angielski kot) przypomina: na poduszce śpi kot i tlko kot. Ok. Poduszka zleciała na podłogę. Ma moim brzuchu śpi zazwyczaj Bambi. Gdy się przewracam na drugi bok - słyszę niechętne pomrukiwanie. Na głowie śpi Haker. Na poduszce obok głowy śpi Precel......
Precel został kotem wychodzącym. przegonił Clarie z ogródka. On jest cwany ten Precel: próbował wejść do jej domu, jej kocimi drzwiczkami. Ale tylko Clarie ma klucz (chip, otwierający drzwiczki). Głupia mina kota, którego zostawiono za zamkniętymi kocimi drzwiami....
Kinnia, Dzięki za troskę, ja teraz miałam trochę na głowie i nie pisałam
Koty wyglądają na pogodzone z sytuacją, wszystkie trzy. Podróżowały co prawda daleko ale dość luksusowo, z noclegiem, żeby mogły odsapnąć. Teraz powinnam zacząć nowy wątek "My zdijes emigranty....."