» Nie lut 03, 2013 20:51
Re: Anoreksja u kota po zabiegu wyrwania zębów
Tinko, dziękuję za odpowiedź. Jak trochę oprzytomnieję, zeskanuję wszystkie wypisy. Powiem szczerze, jak widzę tą ilość leków, jestem przerażona, a jeszcze bardziej, jak zaczynam o nich czytać. Druga porcja poszła już dwa dni po operacji interwencyjne, bo pierwsze, co wetom przyszło do głowy, to to, ze ona cierpi z bólu. Dostałyśmy lek przeciwbólowy doustny do podawania na drugi i trzeci dzień po operacji (meloxidyl), ale ona zaczęła po nim wymiotować, poza tym podawanie doustnie czegoś kotu, który nie je to tez nie za dobry pomysł. No więc poszedł wlew i plasterek.
Co do kroplówki, udało się średnio, zeszło jakieś 50 ml, igła strasznie łatwo się wyślizguje, poza tym mam chyba za grube igły, Prosiaczek ma takie urazy, że źle znosi to wbijanie, chociaż dziesiątki razy podawałam antybiotyk itd. Płacze, ucieka. Niestety, ja tym razem przeszłam do kategorii prześladowców i strasznie mi przykro, bo teraz jak zbliżam się pogłaskać to nie ma miauku radości i brzucha do góry. Jest napinanie się:( Zrobię podejście jeszcze w nocy, jak zaśnie głęboko, a jutro pójdę po mniejsze igły. Dobrze, że wciąż daje się karmić, ale cukier zaczyna nam szaleć po tym czymś, co jemy (bo mięso to to nie jest). Acha, poza tym część tego płynu mam wrażenie się z niej wylewa z powrotem.
Teraz pytanie. To jest płyn Ryngera, który zdaje się jest na receptę tylko. Czy ja mogę jej podać coś, co kupię w aptece bez recepty? czytam tu na forum, że dostanę sól fizjologiczną. Czy to by było ok? Pojadę do weta po receptę, ale szczerze mówiąc, ja nie powinnam wsiadać do samochodu, nie śpię od trzech nocy i nie wiem co robię.
Dzisiaj siku było tylko rano, czekam na wieczorne, i drżę, czy pójdzie bez problemów. Bo że SUK w tym stresie się uaktywni, to bardzo możliwe. Dlatego tak zależy mi na tych kroplówkach, żeby ją płukać.
Wywalenie wenflonu było w każdym razie dobry posunięciem -kocie pierwszy raz od operacji zaczęło się myć, umyło łapę, jedną, drugą, a potem pyszczek. Aż miło było patrzeć. No wiecie co - lizolenie, połykanie kudłów i wygryzanie brudu spomiędzy paluszków jakoś nie stanowi żadnego problemu w sensie bólu. Więc ją ta paszcza wcale znowu nie boli. Z jedzenie niestety dalej nic, poza tym ona dokarmiana przeze mnie chyba po prostu nie jest głodna (i chyba jeszcze całkiem jej to pasi), więc z tego się robi błędne koło.
No i kupala nie było, jutro kupię laktulozę i zacznę podawać. Podobno jest taka bez dodatków smakowych, bo ja mam w domu pomarańczową:(
W każdym razie - przestała płakać, zachowuje się normalnie, wstała z pięć -sześć razy, chodzi po mieszkaniu, ma coraz lepszą koordynację. No i śpi spokojnym głębokim snem a nie budzi z płaczem co pięć minut.
W tej sytuacji nie pojadę z nią jutro na badania - bo nie chcę jej dokładać stresu. Dzisiaj jest lepiej niż wczoraj, zobaczymy co będzie jutro, ale szarpanie jej na nowo nie ma sensu. Najgorsza w tej chwili jest jej anoreksja, plus ona ma cały czas zachodzącą trzecią powiekę. Jakoś u weta jej to ustępowało, może ze stresu. To w domu wygląda to dość niepokojąco, ale wet twierdzi, że to z powodu lego leku opiatowego.
No to tyle wieści z frontu...