Nasze białaczkowce (FELV) cz.4

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Czw lut 12, 2015 19:44 Re: Nasze białaczkowce cz.4

Nigdy nieczego takiego nie napisałam, nie powiedziałam. Z resztą ten pupil, Kacek to też przybłęda. Może nietypowy, bo sam przed moim domem podszedł do mnie i zażądał jeść, dosłownie, głęboko patrząc mi w oczy i drąc się na mnie. Ale dokładnie jak w przypadku pozostałych moich wszystkich czworonogów niczego nie wybierałam, nie miałam wpływu ani na wiek, maść, płeć, ani stan zdrowia, czy charakter, inne problemy. Było co przyszło, znalazłam. Nigdy nie szukałam po znajomych, ogłoszeniach jakiegoś kociaka, psiaka. To co różni tego podrzuconego, to moje możliwości: finansowe, lokalowe, osobiste. Piszesz, ze mam mało zwierząt 8O .. Za dużo jak na możliwości, tylko pomiędzy sobą, a nimi wybieram je, ich potrzeby. Ale już Frota był nadprogramowy, już przez niego musiałam zacząć dzielić dom na dwie strefy, bo oba z Kackiem by się pozagryzały. Nie są rodzeństwem, a podejrzenia o plus są poważne. Z resztą Frota pod tym względem jest wyjątkowy, on rzuca się nie tylko na każdego obcego kota w domu, na psa też, na człowieka tez próbował, dlatego jak kogoś obcego wpuszczam do domu, to psa nie muszę zamykać, a Frotę obowiązkowo już tak. On chce się pozbyć wszystkiego co obce z domu i atakuje. Z resztą przydomowe też się same nie karmią i idzie na nie duża część budżetu, jaki mam do dyspozycji. Na trzeciego do stałej izolacji już nie miałam miejsca . Dostał tyle ile mogłam mu dać i tyle. I stąd te słowa. A co do posiadania zwierząt to chyba moja sprawa, dlaczego już nie chcę kolejnych. I może tyle.
Wychuchane pupile to ma kto inny, taki, co sobie szuka, koniecznie nie starszego niż 3 miesiące, długowłosego, o takiej, a nie innej maści itd. Frota jak przyszedł do mnie wcinał suchy chleb, pies zdemolował mi dom, i dalej są z nim problemy.. o mało go w desperacji nie oddałam do schronu, bo już nie dawałam rady, zaczęłam się go wręcz bać. To, ze pokochałam tak Kacka, to przez walkę o jego życie, na samym początku, gdy miał rzut białaczki i jego charakter. Przez pierwsze dwa miesiące, gdy był u mnie nawet nie dostał imienia, był tak różny od tego, co zwykle przygarniałam, tak pewny siebie, tak niczego się nie bał, że byłam pewna, iż znajdę jego właściciela i lada dzień będę musiała go oddać, stąd nie chciałam się przywiązywać. Dostał imię gdy zachorował, na szybko, u weta. Pupil? Dzielenie świata? A może choćby siadanie co miesiąc przy budżecie i zwykła matematyka. Mam co mam, na nic więcej mnie już nie stać.
pwpw
 

Post » Nie mar 01, 2015 9:57 Re: Nasze białaczkowce cz.4

pwpw Współczuję z powodu odejścia Twojej kici [*]

Moje białaczkowce co jest oczywiste mają się coraz gorzej. I tak się zastanawiam, możecie mnie tu nazwać nieczułą jędzą, ale myślę o tym, czy jest sens ciągnąć kota z białaczką do samego końca? Dudzi ma nacieki nowotworowe, mimo sciagania kamienia, podawania oroZyme, on już nie jest tym samym kotem - ciągle śpi, a jeśli nie to siedzi i patrzy w okno. Nie bawi się, jeszcze sam je i pije, ale połyka RC Fibre response, dostaje 2 razy dziennie po 5 ml laktulozy (zalecenie wetki). Czy to jest humanitarne? Muszę pousuwać mu sporo zębów - nie wiem, czy to pomoże, na zaczerwienione dziąsła. Koty świetnie ukrywają swój ból. Czy podawanie ciągle tabletek przeciwbólowych jest właściwe? ja nie jestem zwolenniczką leczenia kota, aż będzie tak źle, że juz trzeba będzie go uśpić natychmiast. Kocham swoje koty, i nie chcę być egoistką - wozić je po wetach, stresować, ładować w nie tony leków, tylko po to żeby jeszcze żyły...

Pozdrawiam Was.

ps. co do podawania żelaza, wetka powiedziała, że psuje zęby i podawać je przez 2 tyg. a potem zrobić przerwę 2 tyg. Czy jest to prawdą?
Niestety ale niektórzy weterynarze to tylko wyciągacze kasy.
Obrazek Obrazek

alette

Avatar użytkownika
 
Posty: 173
Od: Śro sie 03, 2011 12:26

Post » Nie mar 01, 2015 14:11 Re: Nasze białaczkowce cz.4

Koty białaczkowe mają nawracające zapalenia dziąseł, usuwanie kamienia nic nie da, lepiej usunąć zęby, likwidując tym samym źródło zakażenia. Wszystkie moje białaczkowe koty które mają usunięte zęby mają się świetnie. Ostatnio kotka FeLV którą wzięłam z lecznicy po 5 miesiącach siedzenia w klatce przerobiła sepsę z powodu zepsutych zębów :( , ale już jest OK. Większość problemów ze zdrowiem białaczkowych kotów jest generowane przez wetów którzy nie umieją z nimi postępować. Mam koty które żyją kilkanaście lat z białaczką. To jakiś mit że one ciągle chorują, chorują tak samo jak koty bez białaczki. Nie wiem zresztą po co to piszę, zaraz zostanę skrytykowana przez Ekspertów.
AnielkaG
 

Post » Pt mar 06, 2015 21:58 Re: Nasze białaczkowce cz.4

Podlinkowałam tam ten watek, ale może zajrzyjcie: viewtopic.php?f=1&t=103837&p=11018647#p11018647
Edit: Może dopiszcie w tytule Felv, by wyszukiwarka kierowała do tego watku? Dla nowych.
pwpw
 

Post » Pt mar 06, 2015 22:26 Re: Nasze białaczkowce cz.4

pwpw pisze:Edit: Może dopiszcie w tytule Felv, by wyszukiwarka kierowała do tego watku? Dla nowych.

Zrobione :)
"Koty trzeba chwalić, robia się od tego bardziej puchate"

taizu

Avatar użytkownika
 
Posty: 16114
Od: Śro gru 30, 2009 23:05
Lokalizacja: Mazury

Post » Pt mar 06, 2015 22:34 Re: Nasze białaczkowce (FELV) cz.4

:ok:
pwpw
 

Post » Wto mar 10, 2015 17:31 Re: Nasze białaczkowce (FELV) cz.4

AnielkaG rozmawiałam z lekarką i powiedziała, że usunięcie zębów nie gwarantuje tego, że kot nadal nie będzie miał zaczerwienionych dziąseł, reszty nie napiszę, bo to był lekarski żargon z którego zrozumiałam tyle, że po mojemu: przyczyną zaczerwienionych dziąseł może być kamień nazębny lub coś innego, co nie ma nic z kamieniem wspólnego tylko z dziąsłami. Inna sprawa: Dudzi ma nacieki nowotworowe, nie wiem jak szybko rozwija się teraz białaczka, wciąż sam pije i połyka jedzenie, plus 12,5 ml laktulozy na dobę, a i tak czuję ze za mało, bo pomiaukuje jak robi qoopę. I jej część jest w miarę stała, część rzadka(wetka powiedziała, że będzie czas, że qoopka będzie jak biegunka) - czy kota w takim stanie można poddać narkozie i usunąć wszystkie zęby? Póki co podaję mu orozyme choć lekarka poleciła Dentisept (20g - 36zł!) Mój lekarz rodzinny, któremu opowiadam o moich kotach, powiedział, że ja się znęcam nad nimi, zamiast ulżyć kotu i uśpić go - wlewam w niego środki przeczyszczające, a kot się męczy. Co Wy byście zrobiły w takiej sytuacji? Nie chciałabym jeszcze rozstawać się z Dudzikiem, mam go od 8 lat. 20 stycznia miał badania - teraz znowu musiałabym zrobić USG, żeby zobaczyć, jak jest źle. No i krew znowu zbadać... Lekarze na pewno się zgodzą na usunięcie zębów, dla nich to kasa. gdybym ja wiedziała, ile Dudzi jeszcze pożyje. Czy któraś z Was usuwała zęby kotu który miał nacieki nowotworowe?

Marcysia zbadana, i wg wetki ma białaczkę nie potrzeba robić testów - leukocyty - 3.4, granulocyty - 2.4, MCHC - 30.06, RDW - 15.9, poza tym reszta parametrów w normie.
Niestety ale niektórzy weterynarze to tylko wyciągacze kasy.
Obrazek Obrazek

alette

Avatar użytkownika
 
Posty: 173
Od: Śro sie 03, 2011 12:26

Post » Śro mar 11, 2015 0:07 Re: Nasze białaczkowce (FELV) cz.4

Dudzi ma nacieki nowotworowe

a gdzie te nacieki? i jak je stwierdzono?

przyczyną zaczerwienionych dziąseł może być kamień nazębny lub coś innego

to coś innego to wirus białaczki :)
AnielkaG
 

Post » Śro mar 18, 2015 14:52 Re: Nasze białaczkowce (FELV) cz.4

Proszę, moglby ktoś cos doradzić?
viewtopic.php?f=1&t=168015&p=11033023#p11033023

Kate23 pisze:Sluchajcie, na następny dzień po wykonaniu testu na FeLV, wetka zauwazyla, ze pojawila się lekko widoczna druga kreseczka i sugeruje powtórzenie testu. Natomiast jedna osoba z fundacji, z którą mam kontakt, radzi wykonac badanie w Idexxie (mysle, ze chodzi o test PCR). Krew bylaby pobrana w dzien operacji usuniecia zebow (przy okazji). Kot jest za slaby na zbyt czeste znieczulenia, a miał już 2. Niestety, do pobrania krwi trzeba byloby podac mu znowu narkozę, a przed nim jeszcze ciezka operacja. Z tego co wiem, to na wynik czeka się kilka dni. Czy ma to w ogole sens? Kot jest wolnozyjacy, dziki, nieoswojony, nie nadaje się do domu. Nie rokuje na oswojenie.

Mam wrazenie, ze koniecznie na sile chce się cos znaleźć u tego kota, żeby nie trzeba było go ratować, tym bardziej, ze od początku wyczuwam jakas taka niechęć ("bo on jest taki słabiutki...") :? Nie sadze, żeby miał ta bialaczke, no ale powiedzmy, ze jeśli powtórzymy test i wyjdzie ujemny to super - będziemy mieli wiedze, ze kot obecnie nie ma bialaczki (nie ważne, ze za miesiąc, rok może już mieć). Powiedziano mi, ze jeśli powtorny test wyjdzie dodatni, to trzeba będzie kota uspic. Nie ważne, ze już będzie po ekstracji wszystkich zebow :roll: A co, jeśli kot ma postac latentną, która z krwi w danym momencie nie wyjdzie, a może uaktywnić się w każdej chwili?

Wieksze prawdopodobieństwo, ze zakazony Fiv/FeLV jest ten drugi kot, który ma leczoną lape - był z niego taki typowy walczący kocur i rozplodowiec, a tez nie jest super zdrowy, miewa przewlekle biegunki itd. Nikt nawet nie zaproponowal przetestowania tego kota.
Żaden z kotow (dziczkow), które kastrowalam nie byl testowany (oprócz moich domowych), a może tez ktorys byl dodatni i został wypuszczony?
Ja wiem, ze problemy z dziąsłami mogą towarzyszyć białaczce i jakas doza niepewności jest i powinno się przynajmniej 2-krotnie te testy wykonywać, ale czy w tym przypadku... jak myślicie, czy w tym przypadku ma to sens? Z drugiej strony, jeśli ten Maly miałby faktycznie bialaczke, to moglby zarazac inne koty. Bylby tez narażony na rozne infekcje i z czasem pewnie zaczalby chorować, a ze złapaniem go nie będzie latwo. Watpie, ze kolejny raz udaloby się go zlapac - w razie czego nie mogłabym mu pomoc. W takim przypadku może rzeczywiście lepszym rozwiązaniem byłoby uśpienie :( Już sama nie wiem co o tym wszystkim myslec!

U mojego Kacperka, jak miał kiedyś robione testy, to po jakims czasie przy FIVie zauwazylam, ze pojawila się słabiej widoczna druga kreseczka. Wtedy wet mnie uspokajal, ze wyniki interpretuje się po 10-15 min. Dla spokoju test powtorzylam i wyszedł ujemny. Wprowadzalam wtedy Kacpra do domu, gdzie był już kot. Gdyby okazało się, ze jest dodatni (a był to niekastrowany kocur, który zyl na dworze), to szukałabym mu domu, ale to kot bardzo przyjazny i oswojony, typowo domowy, skrzywdzony przez człowieka. Zupelnie inna sytuacja niż z dziczkami.
Natomiast inne moje 3 koty jak miały robione testy, to po 15 min odczytano wynik i plytke wyrzucono do kosza (nawet wyniku nie zdazylam zobaczyć) - gdyby zrobiono tak z testem tego biedaka, który jest teraz na leczeniu, to w ogole nie byłoby tematu i cieszylibysmy się, ze jest ujemny. Nie wiem dlaczego tym razem tak długo wetka trzymala ta plytke z testem. Może od początku miała jakies wątpliwości, chociaz twierdzila, ze ta slaba kreseczka (naprawdę bardzo slaba) pojawila się dopiero na drugi dzien.

Proszę, niech ktoś zerknie chociaż na morfologie (na poprzedniej stronie). Wetka mowi, ze te podwyższone leukocyty mogą wskazywać na FeLV, ale nie muszą... 3 lata temu jak kotek miał usuwane oczko, to nikt nawet nie pomyslal o zrobieniu testow. Miał wtedy zrobiona tylko morfogie (tez wyszly wysokie leukocyty) i podstawową biochemie (miał strasznie wysokie enzymy wątrobowe, ale najprawdopodobniej było to polekowe, bo teraz watroba wygląda ok).

Kate23

 
Posty: 837
Od: Sob wrz 13, 2003 15:05
Lokalizacja: Gdynia

Post » Śro mar 18, 2015 18:58 Re: Nasze białaczkowce (FELV) cz.4

"Moje" białaczkowce miały obniżony, a nie podwyższony poziom leukocytów i wie, że dla mojej superwetki to był sygnał, żeby sprawdzić FELV. Testy z Iddexxu to PCR, są lepsze niż te niby testy ciążowe, ELISA. ELISA zresztą może przekłamywać w obie strony, w tym wkazywać Felv+ u kota bez wirusa, ale w kiepskim stanie z powodu jakiejś innej choroby
"Koty trzeba chwalić, robia się od tego bardziej puchate"

taizu

Avatar użytkownika
 
Posty: 16114
Od: Śro gru 30, 2009 23:05
Lokalizacja: Mazury

Post » Śro mar 18, 2015 21:16 Re: Nasze białaczkowce (FELV) cz.4

Widzę, ze już na wątku pojawiły się rozsądne odpowiedzi, ale dopiszę i tu. Cokolwiek pojawiło się po czasie podanym przez producenta jako właściwy do odczytania wyniku jest nieważne, a już w szczególności gdy pojawiło się na drugi dzień.
Test wyszedł ujemny. W razie innych wątpliwości medycznych można powtórzyć test, ale nie dlatego, ze po 24h pojawiła się kreseczka. Testy Elisa odczytuje się po paru-parunastu minutach, dokładna informacja jest na ulotce.
Mój też miał obniżone leukocyty i też wet uznał to za typowe dla Felv. Podwyższone mogą być przez stan zapalny/ząbki w paszczy.
pwpw
 

Post » Czw mar 19, 2015 12:52 Re: Nasze białaczkowce (FELV) cz.4

Hej,
dziś dowiedziałam się, że moja 9-miesięczna kotka ma białaczkę. Jako nowa w tym temacie mam na razie czarne myśli.
Zaczęło się od wymiotów zaraz po jedzeniu (trwały one ok. 7 dni z przerwami), dwa razy w ciągu ostatnich 2 tygodni zaobserwować można było nierówne źrenice. I to w zasadzie koniec objawów, można dodać do tego lekką ospałość. Wcześniej nigdy nie chorowała.

Z tego co już zdążyłam przeczytać, dowiedziałam się, że za jakiś czas należy powtórzyć test, aby mieć pewność choroby. Tylko co w przypadku, jeśli wkrótce objawy powrócą? Teraz ustąpiły po podaniu sterydu, ale ponoć kotom białaczkowym nie powinno się podawać sterydów?
Na zdjęciu RTG są widoczne zmiany w klatce piersiowej, czy to o czymś przesądza?

Odpowiedzi na te pytania pewnie uzyskałabym u weterynarza, ale po usłyszeniu diagnozy miałam kompletną pustkę w głowie, wyłączyło mi się myślenie.

Ktoś może polecić weterynarza zajmującego się białaczką we Wrocławiu?

optymistka

 
Posty: 13
Od: Pon mar 16, 2015 22:29

Post » Czw mar 19, 2015 14:08 Re: Nasze białaczkowce (FELV) cz.4

Zależy co to są za zmiany w klatce piersiowej. Jeśli to chłoniak albo inny nowotwór, to to niestety przesądza o wszystkim :( Jeśli zapalenie płuc czy jakaś inna płucna infekcja, to trzeba leczyć infekcję
Sama białaczka nie zabija "osobiście", i to nie ona spowodowała nierówność źrenic, tylko jakiś inny problem, być może wywołany białaczką, a może po prostu występujący niezależnie od niej. Takie objawy jak piszesz wyglądają jakby coś się stało z mózgiem, np. po uderzeniu w głowę, podtruciu czy przy guzie w obrębie głowy.
Idź do weta, może być bez kota, niech ci wypisze w punktach co jest i co masz robić.
"Koty trzeba chwalić, robia się od tego bardziej puchate"

taizu

Avatar użytkownika
 
Posty: 16114
Od: Śro gru 30, 2009 23:05
Lokalizacja: Mazury

Post » Czw mar 19, 2015 16:43 Re: Nasze białaczkowce (FELV) cz.4

Muszę iść do innego weterynarza, bo jak dobrze zrozumiałam dzisiejszą wetkę, to są to właśnie zmiany nowotworowe, wspominała o uśpieniu :cry:
Dlatego potrzebuję drugiej niezależnej opinii.

optymistka

 
Posty: 13
Od: Pon mar 16, 2015 22:29

Post » Śro kwi 08, 2015 23:09 Re: Nasze białaczkowce (FELV) cz.4

Wiem, że proszenie o pilny dom dla białaczkowca graniczy z cudem, ale sytuacja jest podbramkowa, zajrzyjcie proszę do tego wątku, a nuż ktoś, coś...:(

viewtopic.php?f=1&t=168410
[/url]Obrazek
Kupując w naszym sklepie pomagasz zwierzakom. Sklep SzopFilantrop. Karmy dla kota, żwirek, karmy dla psa, akcesoria dla zwierząt
Fundacja Stawiamy na Łapy

mikela

 
Posty: 1224
Od: Czw sty 13, 2011 20:33
Lokalizacja: Kraków

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Blue, Zeeni i 517 gości