Straciła pracę, wymówiono jej mieszkanie, ma inne poważniejsze problemy,
ale nie jestem upoważniona aby o tym pisać.
Nie może znaleźć pracy, musi się wyprowadzić do końca miesiąca.
Wyjeżdża do rodzinnego miasta, ale rodzina, która ją przygarnie, po wielu bojach zgodziła się na dwa koty!
Dla dwójki nie ma miejsca.

Jeden kot to Prezes, ma półtora roku, wychodził czasem, ale po sylwestrze nie pali się do wycieczek.
Jest duży, ma bystre oczy, a na nosku urocze serduszko. Jest więc kotem niezwykłym.
Został przygarnięty z Akademii Medycznej, gdzie kiedyś była masa bezdomnych kotów.
Drugie futro to Fredi, ma cztery lata, jest beczólkowatym kastratem, pieszczochem zazwyczaj.
Lubi być czesany, ma piękne czarne futro. Lubi też się bawić, ma ulubioną zabaweczkę.
Gdy był maleńki ktoś wyrzucił go do kontenera na śmieci, na szczęście dobrzy ludzie znaleźli i wykarmili butelką.

Prezes

Fredi









Teraz te dwa zadbane, wypieszczone koty mają trafić na ulicę, na mróz.
Myślę, że Fredi nawet nie wie, że istnieje takie miejsce, gdzie kąsa mróz, pod łapkami biały, zimny puch,
biegają złe psy, jeżdżą niebezpieczne, warczące samochody, a nie ma kocyka, pełnej miseczki, szczotki i pieszczot pani.
Koty z serduszkiem szukają człowieka z wielkim sercem, który da im dom.