(Kolejny) Rok mojego zakocenia
Napisane:
Sob lip 13, 2002 23:07
przez Hana
Dziś mija rok mojego zakocenia.
Spotkałyśmy się z Kitką w piątek, 13 lipca 2001.
Jedno z pierwszych zdjęć Kitki:
Napisane:
Sob lip 13, 2002 23:18
przez LimLim
Gratulacje dla Hany i Kitki
Napisane:
Sob lip 13, 2002 23:25
przez Daga
Gratulacje!!!
Czyz to nie byl udany rok?
Napisane:
Nie lip 14, 2002 0:36
przez Ofelia
Prześliczna
Warto było!
Szkoda, że ja nie pamiętam takich dat
Napisane:
Nie lip 14, 2002 10:06
przez zuza
Hano, a nie masz dziwnego razenia, ze bylo jakos dziwnie jak jej nie bylo?
Bo ja i owszem...
Zyczymy wielu nastepnych szczesliwych lat
Napisane:
Nie lip 14, 2002 13:31
przez Hana
Ofelia pisze:Szkoda, że ja nie pamiętam takich dat
Mój pierwszy zwierzak po prostu...
Napisane:
Nie lip 14, 2002 13:36
przez Hana
zuza pisze:Hano, a nie masz dziwnego wrazenia, ze bylo jakos dziwnie jak jej nie bylo?
Bo ja i owszem...
Tak sobie myslę od wczoraj co się zmieniło przez ten rok...
I dochodzę do wniosku, że balkonu nie poznaję, mieszkania nie poznaję, znajomych nie poznaję
, siebie nie poznaję...
Kota mam nie tylko w domu, ale przede wszystkim cały czas w głowie.
Napisane:
Nie lip 14, 2002 13:59
przez kociamatka
Gratulujemy! Życzymy stu takich udanych lat. Napewno nie wyobrazasz sobie już życia bez koty.
Moje zakocenie nastąpiło 11 listopada 1999 roku.
Napisane:
Nie lip 14, 2002 18:55
przez Kama
fajna ta Kitka:) gratulacje
a ja nie pamietam kiedy dokladnie trafila do nas Sara
Napisane:
Nie lip 14, 2002 22:21
przez Hana
Taaak. Cieszę się rokiem mojego zakocenia, a dzisiaj strzeliłam numer...
Dzisiaj o mały włos, przez brak wyobraźni, mogłam zgubić Kitkę...
A było to tak. Pojechałam z Kitką na niedzielny obiad do moich rodziców. Tam są lufciki starego typu, tuż nad parapetem, a w nich zamontowane pionowe stalowe druty. Część lufcików zamknęliśmy, ale jeden został otwarty, bo wydawało mi się, że odstępy między drutami są wystarczająco małe i bezpieczne.
W pewnej chwili zobaczyłam Kitkę przeciskającą się między tymi prętami w lufiku. Kiedy do niej doskoczyłam, większość kota była już na zewnątrz. Przełożyłam ręce między drutami i ją chwyciłam, ale całe Kitka była już na zewnątrz, na blaszanym parapecie.
Parter, nisko, ale gdyby Kitka wyrwała mi się i zeskoczyła na trawnik, to mogła pójść wszędzie - pod zaparkowane samochody, w krzaki, na drzewa, między bloki...
Trzymałam kota na tym parapecie rękami przełożonymi między prętami i kombinowałam co robić. Otworzyć połowy okna szybko się tam nie da, bo są dodatkowe śruby. Rozgięcie stalowych drutów też nie wchodziło w grę.
Na szczęście Kitka dała się trzymać, nie stawiała żadnego oporu, pozwoliła się bezwolnie odkręcić łbem w stronę mieszkania i wepchnąć znowu między te pręty. A potem już sama się przecisnęła z powrotem...
Uff... nie powiem, spociłam się z wrażenia nieźle.
Zmierzyłam potem odstęp między drutami: 6-7 cm.
Napisane:
Nie lip 14, 2002 22:27
przez Estraven
No to przeżyłaś Hano, to Twoje....
Napisane:
Wto lip 16, 2002 11:16
przez Daga
Ale przezycia.. Nie zazdroszcze
A jesli mowa o zdolnosciach kotow do przeciskania sie przez rozne miejsca... W nowym mieszkaniu jest waski otwor w drzwiach lazienkowych. Pomyslalam sobie, ze szkoda, ze taki waski i Gapek nie bedzie mogl przechodzic nim do kuwety. Oczywiscie pierwsza rzecza, ktora zrobil moj Wielki Kot bylo przejscie tym otworem do lazienki. Bez najmniejszego problemu
Napisane:
Wto lip 16, 2002 12:04
przez Iwona
jesli zmieści sie kocia głowa, to reszta kota też. Ja kiedyś przezyłam koszmarne chwile w czasie remontu mieszkania. wymieniałam rury i w łaziwnce była wykuta wielka dziura w scianie szybu, w którym ida piony wodno-kanalizacyjne od 4 pietra do piwnicy, ja mieszkam na drugim. moja niezyjaca juz kotka Daisy wlazła do szybu i zsuneła się chyba gdzies do poziomu parteru, wystraszyła sie i zaczęła popłakiwac. Zanim wspieła sie po rurach do góry upłnnely wieki. A ciagnęlo ja do tej dziury jak do magnesu. Zamykaie w pokoju to był jeden koci wrzask. A wymianan rur i potem zamurowanie otworu, założenie drzwiczek i położenie nowej glazury trwało chyba ze dwa tygodnie. To były najkoszmarniejsze dwa tygodnie.
Moje kociambry przybyły do mnie 2 maja 2000 roku - Pyza i 2 stycznia 2002 roku Tygrys, pies ostatni dzień ferii zimowych w 1995 roku - chyba 12 luty.
Hano wszystkiego najlepszego i chyba moge zyczyc ci i Kitce nowej koleżanki lub kolegi.