Małe i jej sikanie!
Przed chwilą puściły mi nerwy, potraktowałam tego kota tak że aż mi wstyd. Ale ja już naprawdę nie mogę z tym jej sikaniem
Małe sika na wszystko co miękkie. Już nie mam dywanów, kanapa jedna na śmietnik, zaraz druga jej los chyba podzieli, koce są prane co najmniej raz w tygodniu.... Ale posłania Diesla mi szkoda
POMOCY!!!!
Zaznaczam że nie są to problemy fizjologiczne (miałam kota nerkowego - wrażliwa jestem na takie kwestie) Ewidentnie tu psychika siada.
Małe było adoptowane jak było maleńkie (6tygodni) takie to to zasmarkane i zaropiałe z blokowej piwnicy. Była totalnie dzika - mój pies pomagał ją oswajać (on był obrońca i na początku tylko przy nim myśmy mogli do kota podejść).
Teraz z nami nie ma już problemów, włazi na kolana, śpi ze mną pod kołdrą. Obcym nie ufa (szczególnie wujek - nigdy go nie poznała ale jeżeli do nas przyjeżdża to Małe wystarczy że głos na dworze usłyszy - siedzi w piwnicy wciśnięta w kąt i aż cała się trzęsie przez te kilka godzin), ale to zależy. czasami od pierwszego wejrzenia kocha i pcha się na kolana.
Ogólnie to jest dziwny kot. Małemu zajęło chyba z pół roku żeby się nauczyć podchodzić do drzwi balkonowych (kolejne kilka miesięcy żeby być tam zobaczywszy sąsiada na własnym....). Reszta kotów u mnie jest bardziej lub mniej wychodząca (w lecie i Obca i Dzika siedzą głównie na dworze). Małe nawet jak miało ruje to nie kombinowała jak wyjść, tylko w piwnicy siedziała.
Z obydwiema kotkami dogaduje się super. Fakt że to są stare lampucery i np nie będą się bawiły tyle ile Małe chce (poza tym one jak się chcą wyszaleć to na dwór idą). Dzika jest młodsza więc się czasem pogania (a czasem awanturę zrobi), Obca olewa totalnie, ale pozwoli się przytulić i pospać razem. Najlepszy przyjaciel to pies (nie mogę go pogłaskać żeby już kota z mordą nie biegła zazdrośnie)
Kiedyś było tragicznie bo potrafiła się na mnie zesikać (tzn na kołdrę pod którą ja byłam) i to dokładnie jakby w swoje posłanie. Później takie akcje były jak ja np wyjechałam na pare dni - wracałam i kot na mnie sikał.
Ale to już od maja się nie powtórzyło.
Ale dalej została reszta. Tzn wystarczy że mi skarpetka na podłogę spadnie - ja nie wiem kiedy ona to robi ale chyba biegnie żeby jak najszybciej nasikać. Psu położyłam kawałek ręcznika zeby mu kość nie jeździła po panelach (posłanie się suszyło) to mu chyba w trakcie jedzenia na to nasikała. (tfutfutfu u mnie czy u mojej mamy w pokoju, na leżące ciuchy już nie sika. problemem jest reszta mieszkania.)
Myślałam o preparatach odstraszających (najwyżej na kanapie siedzieć nie będzie) ale już się uodporniła + ja serce straciłam. Bo ona uwielbia tam spać. Jak nie śpi ze mną to właśnie tam! no i co mi to da - jak nie tam to gdzieś indziej znajdzie miejsce. No i przecież psiego posłania nie spryskam odstraszaczem...
Kuwety są dwie (+ dodatkowa w piwnicy otwieranej na "żądanie"
Jest wysterylizowana, nie jest chora, nie "znaczy", tylko normalnie szczy jakby trzymała to specjalnie na daną okazję.
Myślałam o feromonach ale to dziadostwo drogie, a ja nie wiem czy to właśnie tędy droga. No bo ona potrafi z kuwety korzystać - ale jak coś jest innego to zaraz leci. Behawiorysta znowu mi krzyknął 200zł za pierwszą wizytę - przy mojej sytuacji finansowej jest to niewykonalne.
Niby rozwiązaniem byłaby separacja. Ale u mnie jest stado. Wszystkie zwierzaki siedzą razem (zwłaszcza Małe z psem). nie chcę ich rozdzielać. ale mój pies kolejną noc spędzi na podłodze. 2 posłania już wywaliłam. za to zapłaciłam naprawdę kupę kasy i chciałabym żeby wytrzymało dłużej niż 3miesiace.
Nigdy (do teraz) za to sikanie na nią nie nakrzyczałam, nie skarciłam. Starałam się chwalić i nagradzać sikanie w kuwetę. Ale to nie działa
Pomóżcie bo ja serio już nie wiem co robić







