Mój Enter złapał jakimś cudem
Widać w uszkach, trzęsie główką, drapie się... Miał już kiedyś jako świeżo adoptowany maluch i od tamtej pory nic aż do teraz - po 4 latach. Wtedy dostał jakiś preparat do wpuszczania do uszek, oridermyl chyba, czy jakoś tak i pomogło. Wczoraj poszłam do niesłynącego z dobrej opini weta pod domem, żeby cos mi zapisał ale nie chciał, powiedział że kot musi przede wszystkim dostac zastrzyk. No i nie wiem czy mu zaufać, czy jechac na Białobrzeską, jeśli jechać to z z kotem, czy bez? poradźcie coś proszę, nie miewam ostatnio tymczasów, moje koty nie chorowały na nic od dawna i jakoś tak wypadłam z obiegu... Dodam, że jestem w ciąży, mam nadzieję że świerzbowiec nie jest dla mnie niebezpieczny, no ale chciałabym się z paskudztwem uporac szybko. Mam tez drugiego kota, bez objawów. Jego tez mam leczyć czy skoro świerzba nie widać to mu odpuścić? dziekuję Wam bardzo za porady...