Słupek pisze:Wczoraj wymiziałam Sobotka dłuuugo i dokładnie od siebie i cioteczek.
Był przecudny - wyszedł do mnie z klatki, ocierał się, łepek sam wkładał w dłoń, żeby się głaskać, miaukolił jeszcze zanim wyszedł, później też. To kochany koteczek i bardzo przytulaśny. Zaprotestował całym sobą przed wzięciem na ręce. Nie, nie absolutnie żadne warknięcie czy gryzienie, drapanie ... Po prostu - jak włożyłam dłoń pod brzuszek od strony przednich łapek to się spiął i od razu próbował wyślizgnąć. Myślę, że ma tkliwą trzustkę i wątrobę i to dlatego.
Miałam ochotę go uprowadzić z lecznicy i już na transporterki łypałam, w którym. Powstrzymało mnie i otrzeźwiło stwierdzenie naszego doktora: "A Tygrysek pomyśli, że już go Pani na straty spisała...".
No tak. O Tygryska walczymy i nawet nienajlepszy stan stabilny jest dobry, dopóki pogorszenia nie ma i nie cierpi.
Dziś niedziela - lecznica tylko przez 2 godziny otwarta, ale spróbuję się czasowo wpasować i chociaż chwilę pomiziać. Bo weci - wiadomo - tyle czasu na zabawę nie mają, a Sobotek rąk spragniony.
Renal w saszetkach jest chętnie zjadany i chyba koci służy, za to suche mniej wchodzi. Ale w sumie apetyt dopisuje. Antybiotyk szybko podany już zadziałał i Sobotek kicha mniej.
Pytałam się o Hepatil albo inne takie na kocią wątrobę, ale doktor mówi, że wszystko, co dopyszczne to niepotrzebny stres, a przy tkliwym brzuszku jeszcze dodatkowy ból, bo dopyszcznie Sobotek współpracować nie chce.
Ale teraz mi do głowy ostropest przyszedł. Może z jedzeniem by się dało wymieszać. Zapytam, bo może akurat.
Wspaniala jest twoja troska o Sobotka dziękuję w imieniu Koteńka jak i wszystkich
sympatyzujących cioteczek.