Alienor pisze:Pani sympatyczna - miała 6,5 roku kocurka, który zszedł nagle (zawał?) i od jakiegoś czasu szukała następcy - koniecznie powyżej roku i miziastego. Księżna wyszła z transporterka po 5 minutach, zwiedziła całe mieszkanie, poczęstowała się kurczaczkiem, który pani ofiarnie rzucała przed nią . Potem weszła do transporterka, wyszła i poszła na dalsze zwiedzanie. W końcu wlazła za łóżko pani by się zrelaksować - tam było też ulubione miejsce jej kotka.
Pani nie przestraszona ani koniecznością doszczepienia kota, ani dietą kurczakowo-wołową kici (pani uświadomiona w kwestii kochania łososia), ani podawaniem po kawałku. Ucieszył ją fakt, że nie musi się bać walenia miską o 3 rano (kotek tak dawał znać że jest głodny) - Księżna jest wszak na to zbyt dystyngowana. Przecież ona nawet nie miauczała, żeby dać jeść, tylko znacząco popatrywała na nas i kierowała do łazienki jak miała ochotę coś zjeść. Co prawda pani nie ma osiatkowanego balkonu, ale założy ograniczniki na okna a kot na balkon będzie wychodził tylko przy niej i tylko na szeleczkach. Jej poprzedni kotek zaliczył wyskoczenie z balkonu za ptaszkiem gdy był młody - dlatego rozumie niebezpieczeństwa niezabezpieczonego balkonu i nie wierzy że kot jak kocha, to nie spadnie. Mam wrażenie, że problem jest z wierceniem - ale pani tak czy siak przemyśli co powiedziałam.
Księżna już się wymiziała z panią, naznaczyła teren (ocieraniem) i nawet nie wyszła się pożegnać. Będę w kontakcie z Panią - mam nadzieję, że będą same dobre wieści.