Witam,
potrzebuje pomocy doswiadczonego wolontariusza z Warszawy, ktory zlapal juz niejednego wolnozyjacego kota.
Na tylach Teatru na Woli w wolnostojacym blaszaku bedacym magazynem Teatru zyje dzika kotka.
Ma stalego karmiciela i okazjonalnie jest rowniez dokarmiana przez osoby pracujace w biurowcu obok Teatru ( w tym przeze mnie).
Kotka jest niesamowita szczesciara, przeszla koci katar , ma dwa zaslepione oczka ( nic nie widzi ) .
Blaszak moze nie jest najciepleszym miescem ( no wlasnie, martwie sie co to bedzie zima ) , ale okolica jak dla niewidomej kotki jest naprawde bezpieczna.
Kotka miala juz ze 3 mioty, poki co karmicielowi udaje sie odlawiac mlode i znajdowac im domki, no ale tak nie powinno byc.
Probowal ja lapac do klatki - kotka jest wobec niego wyjatkowo ufna ( tzn. podchodzi do niego na wyciagniecie reki ), ale do klatki za nic nie wejdzie.
Zanim przyjdzie wiosna i znowu sie okoci chcialabym ja oddac do kastracji do Koterii.
Jestem w stanie ja tam zawiezc, oplacic zabieg i pobyt na czas rekonwalescencji, odebrac i odwiezc ( karmiciel mowil, ze mial kiedys plany umieszczenia jej w ogrodzie kolezanki , ale ze lapanki nie wyszly, to przeprowadzka sie nie udala - moze udaloby sie jej wrecz znalezc lepsze miejsce niz ten blaszak ) .
W czym rzecz. Kotki najprostsza metoda nie da sie zlapac. Czy ktos , kto potrafi lapac na podbierak lub inna bezposrednia metoda moglby mi pomoc w zlapaniu kotki?