W jednym z zakładów przemysłowych w Gdyni, w kociej budce umierała sobie cichutko i powoli mała koteczka, nikt nie pomyślał żeby coś zrobić, zeby pojechać do weterynarza albo chociaż to zgłosić gdzieś, ja sie dowiedziałam o tym "przy okazji", że mała kotka to już któryś dzień z kolei wcale nie je.
Z kociej budki wyciągnęłam małe, przeraźliwie chude i lekkie (kotka nie wazy nawet 1kg), śmierdzące i brudne coś, patrzące bezgranicznie ufnymi ślepkami na człowieka
.
Po dokładniejszych oględzinach u weterynarza okazało się że mała jest niemiłosiernie zapchlona, a w pyszczku ma straszny bałagan: zepsute ząbki, stany zapalne, nadżerki, do tego zaropiłay nosek i oczka, no i skóra i kości.
Teraz walczymy aby wzmocnić kicię, niestety nie ma apetytu, kroplówkujemy, karmie convem strzykawką, kicia jest na antybiotyku.
Wet mówi że część zebów będzie do usunięcia ale na razie kotka jest zbyt słaba do tego.
Nie wiemy w jakim jest wieku, bo raz, że po zębach w tym stanie trudno określić, a dwa że z powodu niedożywienia jest tak mała jakby miała 2-3 mies., ale zęby ma stałe więc chyba ma z 5-6, nie wiem.
Proszę o kciuki i wsparcie na leczenie kici.
Teraz przez weekend jestem w domu i się nią zajmę, ale jeśli kicia nie zacznie jeść samodzielnie to od pon. będę musiała ją dać pod opiekę do lecznicy weterynaryjnej, bo przy moim trybie dnia nie dam rady się nią zająć odpowiednio, choć jeszcze liczę, że uda mi się do jutra wieczora 'postawić ją trochę na nogi'.
Wszelką pomoc finansową można wpłacać:
Fundacja Międzynarodowy Ruch na Rzecz Zwierząt - Viva!
ul. Kawęczyńska 16 lok. 42a,
03-772 Warszawa
nr konta: 81 1370 1109 0000 1706 4838 7309
Z dopiskiem: "PKDT - mpacz78 - chora tri"