Moniko już napisał co i jak.
Na początek mała, chuda kotka na widok saszetki mało co nie zwariowała.Darłą łąpami siatkę nie mogąc sie przedostać.Płakała prosząco i słychać ją było jak tylko z samochodu wyszłyśmy. Poszła po pomoc do ludzi co to przyjechali.Ale ludzie mieli ją gdzieś.Ona i towarzysz sami zapakowali się do kontenerka.Za jedzeniem, do jednego. Małą miałam na ręku.Tak kruchą,że bałam się ją przycisnać mocniej jak przestraszona uciekła na widok samochodu. W samochodzie bunt się skończył jak suche im Monika wsypała. I tak było z każdym.
Wszystkie koty były głodne i chude.O smutnych oczach. Przestraszone, więc nie wiem na ile są osowojone. Ale wiem,że bardzo głodne.BARDZO!
Nasz przyjazd wzbudził w nich nadzieję na jedzenie. Tak nauczył ich człowiek a potem wyjechał.Tak rzucających się na puszkę jedzenia kotów dawno nie widziałam. Najmniejszy okruch galaretki był wysysany z namaszczeniem piachu.
W łapce nawet nie zwracały uwagi na klapnięcie drzwiczek tylko kończyły zachłannie jedzenie.Dopiero potem odkrywały,że są uwięzione.Jednak większych problemów z przekładką nie było. W czasie jazdy też były spokojne.
Nie wiem jak można zostawić kocie dzieci, koty świadomie na śmierć.One tam przyszości nie mają tylko śmierć głodową w promocji.Dzieci dokarmiane latem całym nie miały szans na naukę przetrwania. Kontenerki nic nie ważyły.
Martwię się,że wyjątkowo liche maleństwo jakie się złapało to jeszcze jeden miot.Dużo młodszy.Ale to może nie wyrośnięty jakiś braciszek/siostrzyczka .W oblatanych działakach nie było nic pozostawionego by koty miały co jeść lub gdzie się skryć.Nie zauważyłam jakiś kołder, posłanek, pojemników z suchym...tylko brudne ,pełne zgniłych liści miseczki.Wspomnienie jedzenia?
Zostawiłyśmy w miejscach ukrytych pojemniki z suchą karmą.Mokrego niewiele bo nie wiem jak pogoda się ustali.Znajomi Chatte mają sprawdzić czy znika.
Dzięki Monika za wspólne popołudnie