Witam, potrzebuję opinii/porady doświadczonych kociarzy (bo moja Kita jest z nami dopiero od 6 miesięcy, nigdy wcześniej nie miałam do czynienia z kotami - zawsze miałam psy). Tak się złożyło, że muszę wyprowadzić się z PL na co najmniej 6 miesięcy (ale pewnie wyjazd się przedłuży na 2 lata) do Kataru. Nie wyobrażam sobie, żeby zostawić kota w PL. O ile pewne kwestie formalne są dosyć łatwe do ustalenia, o tyle nie mam zielonego pojęcia jak kot zareaguje na podróż samolotem, a potem na drastyczny szok termiczny (w Katarze obecnie temp. oscyluje w okolicach 32-35 stopni).
Pierwsza moja wątpliwość: czy lepiej żeby kot podróżował ze mną na pokładzie (będę ją miała na oku itd.) w śmiesznie małej klatce (nie wiem zresztą jak znaleźć transporter o szer. 25 cm), czy lepiej wybrać cargo i klatkę o normalnych rozmiarach, z opieką w czasie międzylądowania? Czy nie będzie niebezpieczny dla niej tak długi brak dostępu do swojej kuwety (lot bezpośredni trwa ponad 5 g; ale raczej będziemy lecieć z przesiadką - a to już jest ok 8-10 g)?
Po drugie: czy taka zmiana klimatyczna nie będzie dla kota niebezpieczna? Wiem, że kot jest stworzeniem słońcolubnym. Ale czy kumulacja tylu czynników: wszystkie czynności weterynaryjne zw. z przygotowaniem do wyjazdu (chipowanie itp), lot, zmiana strefy klimatycznej, zmiana miejsca; nie będą miały zbyt negatywnych skutków.
Nie wyobrażam sobie, żeby miała być gdzieś daleko ode mnie - ale z drugiej strony nie wiem, czy to nie jest zbyt duży mój egoizm? Czy nie narażę biednego stworzenia na zbyt dużo i to za silnych wrażeń?
Może ktoś z Was mógłby się podzielić doświadczeniami/sugestiami. Z góry dziękuję,
Aga