brian pisze:Kasiu.
W sumie, mam wrażenie, jakby nic konkretnie nie działało.
A może to rozpacz po Kajtku.
Właśnie odszedł, o godzinie 3.27
Wygłaskałem go na Tamten Świat.
Objawy zaczęły się u Koki, Miki, pewne symptomy wykazują pozostałe kicie.
Z niepokojem obserwujemy kotki w drugim mieszkaniu i kotkę w pokoju przejściowym.
Gdyby tylko ktoś nam zasponsorował jakieś wiarygodne testy na PP w początkowej fazie.
Tonący brzytwy się chwyta.
Nasi vetowie pomagają, jak mogą.
Jednak rozmiar tego wszystkiego przerasta nasze możliwości psychiczne i finansowe.
Z góry uprzedzam ew. doradców: walczymy do końca, nie będzie usypiania kotów, poza fazą terminalną.
Pieniądze nieważne.
Dla nas one są rodziną.
Czy ktoś tutaj, ma dojście do surowicy?
Albo szybką możliwość ściągnięcia z Czech.
Zostało nam 13 kotków.
Ale po co Wam te testy na pp? Pisałam już w piątek, że jak u jednego wyszedł pozytywny test, to musicie WSZYSTKIE leczyć jak przy pp ... I nie tylko ja to pisałam .... A konkretnie to jak Ci wasi wetowie "pomagają" ?? Jak koty są leczone ...czy w ogóle są leczone? czy dostają tylko pyralginę przeciwbólowo ... Tak strasznie mi szkoda tych kotów, bo wygląda niestety ... że po kolei będą odchodzić w męczarniach ....śmierć przy pp jest bardzo, bardzo bolesna ...
edit: żeby nie było, że się "wymądrzam" .... miałam w styczniu pp u pięciu ośmiotygodniowych, nieszczepionych kociątek ... Przeżyły wszystkie ... ale ja nie spałam prawie 4 doby, więcej czasu spędzałam w Klinice z kociętami na kroplówkach, niż w domu ... Dostały od razu wszystkie (nawet te bez objawów) surowicę z krwi regularnie szczepionych kotów, antybiotyki, kroplówki .... dogrzewanie ...i moją całodobową opiekę (nie poszłam do pracy ryzykując dużo)...