Kotka jest oswojona, ewidentnie domowa za pewne wywalona w ciąży.
Miejsce gdzie dokarmiam dziczki nie jest bezpieczne, „mili” staruszkowie, co roku podrzucają kotom trutkę, w zeszłym roku straciłam trzy, umarły w okropnych męczarniach, jednego udało się uratować, ale ma trutka uszkodziła układ nerwowy, na szczęście dla reszty brakło podrzuconego jedzenia.
Powód trucia w zeszłym roku, dwa maluchy, które urodziła ostatnia nieciachnięta, bardzo trudno łapalna kotka, na szczęście maluchy zdążyłam zabrać, przed akcja starszych panów, matkę udało się cudem złapać i ciachnąć.
Miałam względny spokój aż do teraz, „mili” staruszkowie już zauważyli kotkę z małymi, jeszcze nic od nich nie usłyszałam na ten temat, co mnie bardzo martwi, bo oznacza to, że staruszkowie coś kombinują.
Szukam na wczoraj domów tymczasowych dla tych kotów, nawet pojedynczo, one muszą zniknąć z działek, bo to miejsce jest dla nich zagrożeniem a same są zagrożeniem dla moich dziczków, nie dam rady po raz kolejny żegnać otrutych kotów

Oto rodzinka, kociaki są trzy, dwa buro – białe, jedna bura na bank dziewczynka, największa spryciara i jeden czarny, do tego mamusia cudowna drobna burasia o fantastycznym charakterze.
Proszę o pomoc dla nich.
Ja niestety teraz nie mogę ich zabrać do domu, mam maleńkie dziecko i nie dam rady czasowo ogarnąć kolejnych kotów, mam już spore stado zwierzaków w domu, głównie tymczasowych.
Położna, gdy do nas przyszła i zaczęła liczyć koty, to minę miała mocno niewyraźną i dobitnie mi zwróciła uwagę, że takiej ilości kotów nie trzyma się w domu






One mieszkają pod tym fotelem
