Cześć wszystkim!
Mam ogromny problem.
Mam swojego najukochańszego kota - 1,5 roku, kocur, kastrat, charakter - ksieciunio, bardzo wrażliwy, rozpieszczony, wielbiony ponad niebiosa, najcenniejszy na świecie, jedynak.
Od początku mieszkający w dużym mieszkaniu ze mną i matką.
Sytuacja się zmieniła, jak to w życiu bywa. Ostatnimi dniami wyprowadziłam się od mamy (do faceta, jestem w ciąży i pora dorosnąć itp - to tak w skrócie); Mieszkanie duże, przestronne, więc sobie myśle - kotu na metrażu nie ubędzie, bezpieczne itp. W końcu nadszedł ten dzień, kiedy przygotowałam wszystko - kuwete, jedzonko, kocyki, kryjówki, legowiska i już nieprzytomna, oszalała z tęsknoty pojechałam po mojego małego, co by go do siebie zabrać w końcu.
No i tutaj zaczął się dramat...
W tej chwili kot jest odwieziony z powrotem do mamy, po dobie pobytu w nowym mieszkaniu, a ja siedzie i rycze jak glupia.
Myślałam, że sie przygotowałam, feliwayem chate spryskałam, wziełam mase rzeczy z jego zapachem - wszystkie kocyki, ręczniki, ulubione jedzoko, paste, myszy itp.
Po przyjeździe kot nie chciał wyjść z transpotreta - wiem, normalne - ale to trwało dobe. Przez dobe nie jadł, nie pił i nie sikał (pokazywałam mu kuwete, jedzenie itp) - całą dobe spędził z głową wciśniętą pod ręcznik (w transporterze - kryjówce), leżał skulony, serduszko mu napieprzało jak szalone i nic nie pomagało (gaskanie, mówienie spokojnym głosem, podsuwanie pasty, jedzenia, próba odwrócenia uwagi przez zabawe), od czasu do czasu popiskiwał żałośnie. W końcu wystraszyłam się że coś mu sie stanie (wysiądą nerki lub serducho, nad ranem już zaczełam ryczeć z nerwów) i odwiozłam do mamy. U mamy wypuściłam z transpotrera - kot z lekka wypłoszony - ale zaraz ogonek do góry i kuweta (siku chyba robił z 15 min, późiej kupa).
Gdzie popełniłam błąd?
Doradzcie coś, bo nie wiem co zrobić...
mam straszne wyrzuty sumienia, że naraziłam go na dobe takiej męczarni i stresu, ale z 2 strony, ja bez niego nie wytrzymam, serce mi pęka!!! Czy to wykonane w ogóle, aby kot taki jak mój był się w stanie przeprowadzić do mnie?
Czy lepiej go u mamy zostawić?
wybiore rozwiązanie lepsze dla niego.