Witam, jak w temacie- u mojej kotki w sobotę wymacałam jednego guzka, wielkości powiedzmy tabletki, myślałam że to strupek (w zabawie z kocurkiem nabyty np., bo nieźle czasem się tarmoszą), ale krwi nie było, nie jest łysy, jest jakby na skórze, ale pod sierścią.
Dzwoniłam w poniedziałek do wetki, powiedziała, żeby obserwować z tydzień i jak się nie zmieni, to przyjechać pokazać.
Właśnie wymacałam dwa kolejne :/
Kuźwa. Aż się popłakałam, jutro jedziemy do weta, ale już się zestresowałam.
Czy ktoś miał podobny przypadek może? Co to może być? Pojawiają się z dnia na dzień, nie widzę przebarwień...
Bardzo proszę o sugestie, bo chyba będę miała problem z zaśnięciem dziś
edit: dodam, że nie liże tego, nie drapie, jest wesoła, tak jakby nie czuła, że cokolwiek jej się dzieje, szczepiona była w czerwcu