Uch, za nami ciężka noc. Ditka budziła się długo, dopiero koło 23 była na tyle trzeźwa, że nie bałam się zostawić jej samej i iść spać. Za bardzo i tak sobie nie pospałam - mimo środka przeciwbólowego kotka wyła i miauczała przez całą noc, dopominała się przytulania i głasków, prosiła żeby ja pod kołdrę wpuścić, po czym po 10 min spania tak ze mną chciała wychodzić bo za ciepło. Ale po kolejnych 20 min łażenia i płakania znów chciała pod kołderkę... Takich pełnych żalu miauków to u niej nie słyszałam jeszcze nigdy. Na szczęście apetyt ma jak zawsze.
Z tego wszystkiego nie nauczyłam się na wejściówkę z farmacji, ale doktor chyba wyczuł intuicyjnie sytuację i w ramach wyjątku jej nie zrobił
Przed chwilą byłam znów u weta, wyjął kocicy dren z rany i wenflon, podał też Amoxycylinę w zastrzyku plus kolejną dawkę Metacamu. Dostałam Amoxycylinę w tabletkach na najbliższe 5 dni i jeszcze dwie iniekcje Metacamu do ręki, do podania jutro i pojutrze podskórnie. Jedyne, co mnie martwi to to, że Dita ma wciąż rozszerzone źrenice... Fakt, dostała atropinę i ona w sumie wolno metabolizuje leki, niemniej jednak... Wet każe czekać. Mam nadzieję że do jutra wrócą do normy.
Widziałam też to cudo, które wyciął weterynarz - kot miał taką gulę na szyi, a wycinki były takie malutkie, 3 fragmenty tkanki wielkości może paznokcia małego palca
Podobno weterynarz się napracował jak je usuwał.
Liczę na to, że dzisiejszej nocy pośpi sobie (i mi też da przy okazji). Jutro rano muszę być trzeźwa, bo wracamy na weekend do Torunia. Niestety wyjazdu nie mogę przełożyć - w piątek mamy dezynsekcję w mieszkaniu w Olsztynie, więc zwierzaków być nie może.
Nakupiłam dzisiaj opatrunków i bandaży - na noc kotę będę zawijać, żeby się nie lizała/drapała. W dzień, jako że będę ją miała na oku, będzie chodziła bez opatrunku, żeby rana jej ładnie oddychała. Spryskałam propolisem (nie spodobało się i się nie dziwię - draństwo piecze, ale robi cuda), muszę jeszcze przez parę następnych dni usuwać płyn, który będzie gromadził się w tej ziarninującej części rany. Dobrze, że będę w tym czasie w domu - będę miała rodziców do pomocy, bo mimo tego, że kotka darzy mnie bezgranicznym zaufaniem, to jednak ciężko byłoby samemu ją trzymać i jednocześnie dłubać w ranie...
Za 10 dni zdjęcie szwów, mamy też wtedy zrobić kolejne badania krwi, czy aby nie rozwinęła się niedoczynność tarczycy. Lekarz mówił że to mało prawdopodobne, bo ma jeszcze drugi zdrowy płat, ale lepiej dmuchać na zimne.
I jeszcze pytanko mam - wie ktoś może jak skutecznie usunąć plamy z jodyny z sierści? Bo mam pomarańczowego kota