Hm...
I dobrze, i źle.
Dobrze - bo poza jednym stale powiększonym węzłem chłonnym przy tylnej łapce, w tej chwili nic mu nie dolega. Ma apetyt (choć wciąż jeszcze jest na diecie), łasi się, mruczy. Mąż zaraz jedzie z nim na ostatni (jak na razie) antybiotyk. Oczka już wyleczone. Zachowuje czystość. To prawda, że uwielbia dzieci. Ze stoickim spokojem znosił pieszczoty mojego niespełna dwuletniego Siostrzeńca, chodzi wokół leżaczka mojej Córeczki obserwując ją z ciekawością.
Źle - bo niestety okazało się, że ten niesamowicie proludzki kot innych kotów nie toleruje
Dotychczasowe próby zaznajomienia go z Filipem kończyły się awanturą
Na razie nie bardzo wiem co dalej... Dzisiaj wracamy do naszego mieszkania, a Rudi do czasu kastracji zostanie u Rodziców. Wolałabym go jednak u nich nie zostawiać na stałe, bo prędzej czy później będą chcieli go wypuścić do ogrodu, czego z kolei ja nie chciałabym bardzo
Nie wiem, nie wiem... Będziemy myśleć, ale bez obaw, na pewno się go nie pozbędę
P.S. Jak się wstawia zdjęcia? Wiem, ze był tu wątek na ten temat, ale gdzieś mi umknął.
Pozdrawiamy wraz z Rudim