» Czw sie 23, 2012 19:04
Re: Whiskasowa Frania PP [*] [*] [*]
Bardzo jest nam przykro i smutno z powodu odejścia Frani.
Jeszcze wczoraj, a właściwie dziś, bo już było po północy, jechałyśmy z nią do weta do domu, bo jeszcze był cień cienia szansy.
Niestety, panleukopenia, to bardzo zdradliwa choroba, ale jednocześnie właśnie przy niej zdarza się, że organizm zwierzaka w ostatniej chwili się zmobilizuje dlatego czekałyśmy do końca. U Frani prawdopodobnie dodatkowo była też calcivirosa - miała w pysiu nadżerki, które nie występują w pp.
Malutka nie odchodziła sama, ostatnie chwile spędziła na rękach u Wiedźmy.
Skoro jesteś potrzebna na Tęczowych Łąkach brykaj tam szczęśliwie koteczko, która tak pięknie mruczałaś na sam widok człowieka.
Chciałbym w tym miejscu bardzo, bardzo gorąco podziękować:
Przede wszystkim wetowi Jarkowi Wardęszkiewiczowi, który przyjmował nas w nocy we własnym mieszkaniu i o każdej porze doby odbierał telefony.
Był otwarty na wszelkie sugestie w kwestii leczenia - nasze i CoolCaty, która ma niestety duże doświadczenie z tą zarazą i walczył o Franię do końca.
Jarku, dziękuję !
Zaraz potem chcę podziękować Wiedźmie, która cały ciężar leczenia Frani zarówno fizyczny jak i psychiczny wzięła na siebie. To ona biegała z nią do lecznicy, wysiadywała tam godzinami, czuwała przy niej praktycznie na okrągło (wspierał ją w tym jej syn, któremu też dziękuję). Niestety, przez te trzy najtrudniejsze dni ja musiałam siedzieć po 12 godzin w pracy i raczej byłam lichym wsparciem.
Ewa, dzięki!
Dziękuję również gorąco wszystkim, którzy wsparli nas finansowo kupując cegiełki na Allegro, fanty na bazarku lub po prostu wpłacając pieniądze. Dzięki temu mogłyśmy nie oglądając się na koszty zrobić wszystko by Frani pomóc.
Oraz tym wszystkim, którzy nas wspierali dobrym słowem i ciepłymi myślami
Jaki będzie całkowity koszt leczenia dowiemy się prawdopodobnie jutro. Na pewno obejmie RTG, badania krwi, wszystkie leki i niestety spalenie.
Piszę niestety, bo w odruchu serca chciałyśmy pochować Franię na działce obok naszych własnych zwierzaków - Bejki, Dolara i Jaśki, ale stanowiłoby to zbyt wielkie zagrożenie epidemiologiczne dla tamtejszych kotów wolno żyjących. Stąd taka decyzja.
A temu, kto Franię wyrzucił na ulicę życzę po prostu, by to zło do niego wróciło w najmniej odpowiednim momencie...