Pamiętała, ze miałam podobny przypadek.
Wczoraj dostałam maila od opiekunki Toli - zacytuję go w całości, to najlepiej naświetli problem ...
Przygarnęłam ją w grudniu 2010 r. (czyli minęły już prawie dwa lata), kotka miała wtedy ok. trzech lat. Jej historia jest bardzo ciekawa. Wyglądało na to, że to ona sobie wybrała mnie a nie odwrotnie. Zaczęła się pojawiać w miejscu gdzie pracuję. Przychodziła coraz częściej, tym bardziej chętnie, że zawsze dostała coś dobrego do jedzenia. Któregoś dnia przyniosła na wycieraczkę małego kociaka. Prawdopodobnie kociąt było więcej, ale niestety nie udało mi się ich znaleźć. Na czas karmienia kociaka przemycałam kocią rodzinkę w naszym biurze, czasami nawet, gdy na dworze było bardzo zimno (narażając się na reprymendę od szefa) zostawiałam ją tam na noc. Kiedy kociak wyrósł znalazłam mu dom, a kotka niestety nie mogła już dłużej pracować razem z nami. Serce mi pękało, kiedy wychodząc z pracy do domu zostawiałam kotkę smutną pod drzwiami firmy. Wreszcie nie wytrzymałam i zabrałam ja do domu. Wyleczyłam ją (miała grzybicę i zapalenie spojówek). Jest wysterylizowana, zaszczepiona. Teraz ma piękną czarną błyszczącą sierść i zabawny biały krawacik.
Tola, jest bardzo miła, wesoła, lubi zabawy. Jest bardzo ułożoną, grzeczną kotką. Załatwia się oczywiście do kuwety i nie robi szkód w domu. Niestety nie mogę dłużej trzymać jej u siebie w domu. Mam jeszcze dwa kocury (7 i 8 lat), które nie dają jej żyć. Trwają nieustanne walki. Bywa, że czasami jest już lepiej, myślę sobie wtedy "już teraz będzie dobrze", a tu za kilka dni znów to samo. Walki nie są zbyt ostre, ale koty niestety ciągle są w stresie. Moje próby trwają już prawie dwa lata i niestety bez rezultatu (korzystałam nawet z pomocy behawiorysty, dostawały leki uspokajające, korzystałam z feromonów "Feliway" i nic...).
Z wielkim bólem muszę szukać dla kotki nowego domu.
Myślę, że powinna znaleźć się w domu, w którym nie ma innych kotów.
Jest wielką domatorką, ale z dom z ogródkiem byłby chyba jej wielkim marzeniem. Wiem, że nieźle polowała. Przynosiła mi czasami na wycieraczkę ptaszki lub myszki
Ja też uważam, że okres prób się skończył i że najlepszym wyjściem dla Toli jest nowy dom.
Pisałam, ze miałam podobny przypadek - też w ubiegłym roku szukałam domu dla mojego adoptusia, Lucusia, którego dręczył brat i drugi rezydent. Kot był kłębkiem nerwów, sikał po kątach, miał problemy z ukł.pokarmowym. Taki stan trwał ponad dwa lata.
W końcu padła decyzja - szukamy nowego domu dla Lucka.
I ma nowy dom - wcale nie jest tam jedynakiem. Mieszka z kotkami, świetnie się dogadują (choć to kawalerka), żyją w zgodzie. Nie ma sikania, nie ma problemów z trawieniem. Warto było!
Dlatego w przypadku Toli nie jest sprawa przesądzona, ze musi być jedynym kotem w domu. Ważne, żeby poszła do domu, gdzie ewentualni rezydenci są spokojni i nie będą jej dręczyć.
Kotka śliczna, zadbana, zdrowa - idealna dla kogoś, kto szuka już ułożonego i nauczonego życia w mieszkaniu kota. Idealna dla starszej pary, dla samotnych, dla rodziny ze starszymi dziećmi.
Czy ktoś chce dać szansę Toli?